"Trzynastki" i "czternastki" – te słowa były odmieniane w kończącej się kampanii wyborczej przez wszystkie przypadki. Startujące w wyborach partie polityczne bardzo zabiegały o głosy seniorów. Rząd PiS postarał się nawet, aby wypłacana we wrześniu "czternastka" wypadła wyjątkowo okazale.
Dodatkowe świadczenie w pełnym wymiarze otrzymało z ZUS 6,8 mln emerytów oraz rencistów, a ok. 2 mln – pomniejszone zgodnie z zasadą "złotówka za złotówkę".
Reanimowanie bonusa czy zagrywka wyborcza?
Emeryci dostali w tym roku 2200 zł na rękę, "czternastkę" znacząco podwyższono. Świadczenie to miało bowiem wynieść w tym roku 1588,44 zł brutto, czyli tyle, ile wynosi obecnie emerytura minimalna, jednak ostatecznie podwyższono je do kwoty 2650 zł brutto, by dotrzymać słowa danego przez prezesa PiS.
I chociaż od przyszłego roku "czternastka" będzie już świadczeniem wprowadzonym na stałe, nie wszyscy ją dostaną.
W tym roku "czternastki" nie dostali ci, których miesięczna suma świadczeń przekraczała 5,5 tys. zł brutto. W 2022 roku 14. nie otrzymały 1 138 973 osoby, a w 2021 roku - 751 210 osób.
- "Czternastka" jest świadczeniem, które nie jest sprawiedliwe względem Polaków, którzy najwięcej wpłacali do systemu. Oni "czternastek" nie dostają - przypomina prawnik i ekspert systemów emerytalnych z Uniwersytetu Warszawskiego dr Tomasz Lasocki.
Dodaje, że świadczenie skonstruowane jest tak, że ci, którzy nie odprowadzali składek do ZUS i dostają dziś bardzo niskie, groszowe emerytury, dostają je w pełnej wysokości. Podobnie jak ci, którzy przepracowali w Polsce tylko jeden dzień.
Istotne jest to, że wartość nominalna tego świadczenia, jak i jego dostępność, dynamicznie spadają.
ZUS wysłał pisma. Ruszyły kontrole. "Mamy obowiązek"
Przy średniej emeryturze w wysokości 2970,64 zł brutto (2489,69 zł netto) i maksymalnej "czternastce" 1338,44 zł w 2022 r., przeciętny emeryt mógł liczyć na wypłatę 1267,8 zł brutto. Obecnie, przy średniej emeryturze 3482,63 zł brutto (2910,80 zł netto) dostałby tylko 1005,81 zł "czternastki" – czyli o 262 zł mniej.
Warto tu podkreślić, że przyznana w tym roku przez rząd kwota 2650 zł brutto jest jednorazowa i nie ma jej już uwzględnionej w przyszłorocznym budżecie państwa. Po wyborach wrócą więc zapewne zasady sprzed roku i "czternastka" znowu będzie warta tyle, ile minimalna emerytura.
- "Przejęzyczenie" prezesa PiS podczas przemówienia w Paradyżu nie było tylko zagrywką wyborczą, ale również próbą reanimacji umierającego bonusu, który nie wytrzymał nawet trzyletniej próby czasu - uważa prawnik.
Waloryzacje lekarstwem na inflację
Zdaniem dra Lasockiego w miejsce kontrowersyjnych "czternastek" powinna być wprowadzona waloryzacja emerytur i rent np. dwa razy do roku, lub raz na kwartał. Wówczas emeryci i renciści, którym świadczenie jest waloryzowane tylko raz do roku, w marcu, przestaliby kredytować państwo. Ich świadczenia są bowiem wyrównywane z dołu, za okres, który minął.
Pokażmy to na danych za 2022 r. Za pierwsze półrocze ubiegłego roku inflacja wynosiła 108,2 proc., zatem miesięczny przyrost emerytury o 8,2 proc. w ciągu kolejnych sześciu miesięcy wyniósłby łącznie 49,2 proc.
Emeryt, który w 2022 r. otrzymywał wówczas przeciętną emeryturę tj. 2970,64 zł brutto (2283,87 zł netto) dostał jednorazowo 1267,80 zł "czternastki". Gdyby jego świadczenie podlegało waloryzacji raz na pół roku, to przy wskazanej wyżej inflacji, otrzymałby dodatkowo 1461,55 zł brutto. To o 193,75 zł więcej, niż w przypadku "czternastki".
Natomiast osoba, która przeszła na emeryturę w 2022 r. i miała obliczane to świadczenie w wysokości 3136,08 zł brutto miesięcznie, na waloryzacji co pół roku skorzystałaby jeszcze bardziej. Emeryt taki otrzymałby w 2022 r. dodatkowo rocznie 1542,95 zł brutto w miejsce "czternastki", która w jego przypadku wynosiła tylko 1102,36 zł brutto. Różnica na korzyść waloryzacji wynosiłaby więc 440,59 zł.
Największe korzyści z waloryzacji świadczeń raz na pół roku, w miejsce dotychczasowej czternastki, uzyskaliby ci emeryci, którym nie przysługuje prawo do czternastki. Z wyliczeń dra Lasockiego wynika, że zyskaliby oni po 2 tys. zł brutto rocznie, a nawet więcej.
Natomiast przy emeryturach niższych niż 2720,41 zł brutto miesięcznie, waloryzacja inflacyjna byłaby już mniej opłacalna niż "czternastki".
Przy emeryturze w kwocie 2 tys. zł brutto miesięcznie korzyści z "czternastki" byłyby o 354,44 zł wyższe, niż gdyby świadczenie było w 2022 r. dwa razy w roku zwaloryzowane. W przypadku osób pobierających najniższą emeryturę - czyli obecnie 1588 44 zł brutto - różnica na korzyść czternastki wynosiłaby aż 600 zł brutto.
Rekordy tylko na papierze
Jak podkreśla dr Lasocki, w sytuacji kiedy wzrost cen jest wysoki i znacząco przekracza cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego (czyli 2,5 proc.), przepisy powinny dopuszczać tymczasową waloryzację świadczeń emerytalno-rentowych co pół roku, np. w marcu i we wrześniu.
A gdyby poziom inflacji przekraczał podwójnie ten cel, waloryzacja ta powinna odbywać się nawet co kwartał. Takie rozwiązania stosowano w Polsce już w latach 90., kiedy inflacja była wysoka i wynosiła od kilkuset do kilkudziesięciu procent w skali roku.
Jak podkreśla prawnik, system waloryzacji co pół roku lub co kwartał byłby bardziej sprawiedliwy niż "czternastki", gdyż obejmowałby wszystkich emerytów i rencistów, bez względu na wysokość ich świadczenia, a nie tylko niektórych - jak jest właśnie w przypadku "czternastki".
Pozwalałby również na wyeliminowanie patologii, jaką jest przechodzenie w lepszych i gorszych miesiącach na emeryturę, co wiąże się z kolei z różnymi wyliczeniami przez ZUS tego świadczenia.
Zwiększenie liczby waloryzacji rozkładałoby na cały rok premię waloryzacyjną. - W ten sposób, w obliczu wysokiej inflacji, luty przestałby być najlepszym miesiącem w roku na skorzystanie z emerytury - ocenia prawnik.
Według naszego rozmówcy takie rozwiązanie byłoby też korzystniejsze dla świadczeniobiorców, gdyż ci szybciej dostawaliby wyższe wypłaty z ZUS, które rekompensowałyby im aktualną, wysoką inflację.
Dlaczego rząd PiS nie zdecydował się na dwie waloryzacje, jak ma to miejsce np. w przypadku płacy minimalnej?
Rząd próbuje z fatalnej informacji jaką jest wysoka inflacja, zrobić sukces wyborczy w postaci "rekordowej waloryzacji" wypłacanej jednorazowo w miejsce kilku mniejszych wypłat - mówi nasz rozmówca.
Dodaje, że tylko z pozoru imponujący wysoki wskaźnik waloryzacji pomniejszony o tzw. inflację emerycką, da realny przyrost wartości świadczenia równy zero. A to jest najgorszy wynik od kilkunastu lat.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl