W całej Francji odbędzie się w sobotę ponad 200 demonstracji przeciwko proponowanej przez rząd reformie, która podniesie wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Władze szacują, że w strajkach weźmie udział od 650 do 850 tys. osób. Tylko w Paryżu - do 120 tys. Protesty pierwszy raz odbędą się w dniu wolnym od pracy.
- Jest to okazja dla tych pracowników, którzy nie mogli zmobilizować się w ciągu tygodnia - powiedziała cytowana przez agencję AFP Marie Buisson z CGT, jednej z głównych konfederacji związkowych we Francji. - Trzy dni akcji strajkowej oznaczają trzy dni pensji mniej - zauważyła.
Minister spraw wewnętrznych Francji Gerald Darmanin zapowiedział, że w sobotę zostanie zmobilizowanych 10 tys. policjantów w całym kraju. Niemal połowa z tego, bo 4,5 tys. funkcjonariuszy, ma pilnować porządku w samym Paryżu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Francuski rząd powoli ugina się pod naporem społeczeństwa
Według szacunków policji protesty, które odbyły się 19 i 31 stycznia, zgromadziły za każdym razem ponad milion demonstrantów. Organizatorzy twierdzą, że strajkowało dwa razy więcej osób. Z kolei we wtorkowych manifestacjach, jak wynika z oficjalnych danych, wzięło udział 757 tys. osób.
Rządowi coraz trudniej bronić reformy. W czwartek prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował do związków o odpowiedzialność, spokojny przebieg demonstracji, a także o "nieblokowanie życia reszty kraju".
W międzyczasie rząd pracuje nad zmianami reformy. Proponuje np., aby ci, którzy zaczęli pracować pomiędzy 20. a 21. rokiem życia, mogli przejść na emeryturę w wieku 63 lat. To odpowiedź na postulaty Republikanów - powiedziała w wywiadzie dla "Le Journal du Dimanche" premier Francji Elisabeth Borne.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.