W ubiegłym roku było w Polsce o niemal 68 tys. zgonów więcej niż w 2019 roku - przypomina "Gazeta Wyborcza". Śmierć aż 478 711 osób to pochodna pandemii - ludzie umierali z powodu koronawirusa, a także na inne, nieleczone w tym czasie choroby.
Na śmierć z powodu COVID narażone są głównie osoby starsze. Z powodu zwiększonej śmierci emerytów zarządzany przez ZUS Fundusz Ubezpieczeń Społecznych zmniejszył w ubiegłym roku wydatki o około pół miliarda złotych - szacuje w rozmowie z gazetą prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów i były główny ekonomista ZUS.
Zwiększona śmiertelność będzie miała wpływ na prognozowane średnie dalsze trwanie życia. To z kolei odbije się, choć tylko w minimalnym stopniu, na wysokości emerytur. Im bowiem prognozowane dalsze życie niższe, tym mniej miesięcy, w których ZUS spodziewa się wypłacać danej osobie świadczenie - zebrane na jej subkoncie emerytalnym środku trzeba więc rozdysponować szybciej.
Według Wojciechowskiego świadczenie może wzrosnąć co najwyżej o kilkanaście złotych.
"Wyborcza" przypomina też, że choć teraz FUS ograniczył wydatki, to system emerytalny w Polsce i tak czekają bardzo trudne lata. Polaków będzie bowiem ubywać, społeczeństwo się starzeje i coraz mniejsza grupa pracujących będzie musiała utrzymać coraz większą grupę seniorów.