W środę na posiedzeniu rządu "przyklepany" został drugi, ostateczny rozbiór OFE. Pieniądze zgromadzone w funduszach mają trafić na Indywidualne Konta Emerytalne. Jak poinformował minister Kwieciński w 2020 roku TFI odprowadzą 70 proc. opłaty za przekształcenie OFE w IKE, w 2021 r. - pozostałe 30 proc.
Rząd mówi o "prywatyzacji" środków, o "zwróceniu pieniędzy Polakom" i o "10 tys. zł dla każdego". A co to oznacza w praktyce?
Rzeczywiście, średnio każdy Polak ma zgromadzone w OFE 10 tys. zł. Jedni więcej, inni mniej, ale pozostańmy już przy tych 10 tys. zł. Po likwidacji OFE gdzieś te pieniądze będą musiały trafić.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Każdy Polak będzie mógł sam zdecydować, co z nimi zrobić. Ma dwie opcje do wyboru. Nazwijmy je "opcja IKE" i "opcja ZUS". Pierwsza - automatyczna - to transfer środków do Indywidualnego Konta Emerytalnego.
Ale nie pełna kwota, tylko pomniejszona o 15 proc. Ten, kto miał w OFE 10 tys. zł, na IKE będzie już więc miał 8,5 tys. zł. To swoista prowizja, którą pobiera państwo pod nazwą "opłaty przekształceniowej".
Dlaczego? Władza tłumaczy, że to w sumie żadna strata, bo przecież gdyby te pieniądze zostały w OFE (a później zgodnie z obowiązującym mechanizmem suwaka przekazane do ZUS), to później zostałyby wypłacone w formie comiesięcznej emerytury. A ta jest opodatkowana, więc pieniądze prędzej czy później trafiłyby do budżetu państwa.
Ale lepiej prędzej, bo można je wykorzystać na spełnienie obietnic wyborczych i realizację rozbudowanych programów socjalnych. Gdyby "opcję IKE" wybrało 80 proc. Polaków, to do budżetu z tytułu opłaty przekształceniowej może wpłynąć nawet 18-19 mld zł, rozłożone na 2020 i 2021 rok.
No dobrze, ale co z tymi pieniędzmi, które będą leżały na IKE? Dalej będą inwestowane przez te same firmy, co w OFE. Tyle że tuż przed emeryturą będziemy mogli sami nimi dysponować. Albo wypłacić całą gotówkę w wieku 60 lat, albo zostawić ją na "jesień życia". I co miesiąc sobie z niej pobierać dodatek do emerytury z ZUS.
Co istotne, w przypadku śmierci środki zgromadzone w IKE będą dziedziczone. W przeciwieństwie do tych z ZUS.
No właśnie, teraz druga opcja - ZUS. Żeby ją wybrać, trzeba już będzie się pofatygować i złożyć odpowiedni wniosek. Wtedy jednak państwo nie zabierze opłaty przekształceniowej i wspomniane 10 tys. zł w całości zostanie przelane na konto w ZUS.
To powiększy zgromadzony przez lata pracy kapitał, który po ukończeniu 60 (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni) będzie wypłacany w formie emerytury. Comiesięczne świadczenie będzie jednak opodatkowane normalną stawką podatku dochodowego, więc państwo i tak swoją działkę dostanie.
W przeciwieństwie do pieniędzy zgromadzonych w IKE, środki w ZUS nie są dziedziczone. W przypadku śmierci więc zgromadzona przez 40 lub więcej lat składka emerytalna przepada. I zostaje w kasie ZUS.
Likwidacja OFE nie ma więc wiele wspólnego z obowiązującymi od niedawna Pracowniczymi Planami Kapitałowymi. PPK ma w zasadzie zastąpić OFE, tyle że ma być w pełni prywatne. Mechanizm będzie podobny do tego w "opcji IKE".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl