Na początku marca rząd przegłosował projekt ustawy, która ma być rewolucją w polskim systemie emerytalnym. W piątek projekt trafił do Sejmu. Posłowie, jak podaje Instytut Emerytalny, mają się nim zająć w przyszłym tygodniu.
Rewolucja ma się rozpocząć 1 czerwca i potrwać do początku 2022 roku. W tym czasie wszystkie pieniądze zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych, czyli ok. 148 mld złotych, mają trafić na Indywidualne Konta Emerytalne.
Środki zgromadzone na IKE będą prywatną własnością oszczędzającego i nie będą mogły stanowić przedmiotu transferu do budżetu państwa. Co to oznacza? Że pieniądze te nie będą mogły być wykorzystywane przez rządzących i gwarantować ma to właśnie ustawa.
To istotna zmiana. W OFE bowiem pieniądze były publiczne - o czym przesądził w orzeczeniu z 2015 r. Trybunał Konstytucyjny.
Przejście z OFE na IKE ma być automatyczne. Stanie się to bez potrzeby wykonywania jakichkolwiek czynności czy dostarczania deklaracji przez oszczędzających. Środki przekazane z OFE do IKE, w przeciwieństwie do tych, które trafią do ZUS-u, będą podlegały dziedziczeniu.
Każdy może zdecydować, czy po likwidacji OFE środki przekazać na IKE, czy przelać je do ZUS-u. Jednym z głównych założeń reformy jest likwidacja tak zwanego "suwaka", który teraz pomniejsza oszczędności emerytów zgromadzone w OFE – na 10 lat przed emeryturą zaczyna się je stopniowo przekazywać do ZUS.
Środki zgromadzone w IKE będą mogły być wypłacone przez oszczędzającego lub spadkobierców w całości bądź w częściach bez dodatkowych opłat czy podatków.