60-letnia Dorota z Wrocławia nie ukrywa rozczarowania po otrzymaniu wyliczenia swojej przyszłej emerytury. Po latach pracy na etacie oraz prowadzenia własnej działalności gospodarczej dowiedziała się, że ZUS przyzna jej jedynie 1800 zł miesięcznie.
Emerytura jest na tyle mała, że niestety nie spocznę na laurach. Będę pracować już chyba do śmierci – mówi w rozmowie z Onetem.
Jak przyznaje, w przeszłości wraz z mężem opłacali minimalne składki na ZUS, by w portfelu zostawało więcej pieniędzy. – Oczywiste dla nas było to, że im mniej płacimy na przyszłą emeryturę, tym więcej mamy na życie. Teraz widzę, że to był błąd – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobny problem dotyczy wielu Polaków, którzy latami pracowali "na czarno" lub za minimalne wynagrodzenie. 70-letnia Stanisława, która przez całe życie pracowała bez umowy i dostawała pieniądze "pod stołem", dziś nie chce zdradzić wysokości swojej emerytury. – Wstydzę się po prostu. Ale co mam zrobić? Na wszystko się godziłam, bo nikt wtedy nie myślał o starości – przyznaje.
67-letni Jacek, który otrzymuje nieco ponad 3 tys. zł miesięcznie, także zmaga się z trudnościami. – Za sam czynsz płacę 540 zł, a do tego dochodzą inne opłaty i koszty leczenia. Z mojej emerytury na życie niewiele zostaje – mówi. Dlatego, mimo wieku, wciąż szuka pracy, choć jak podkreśla, nie jest to łatwe. – Większość ofert wymaga pracy nocnej lub w weekendy, a ja po prostu nie mam już na to siły – dodaje.
Rosnące koszty życia sprawiają, że coraz więcej seniorów decyduje się na pracę zarobkową. Nie każdy jednak ma możliwość dorobienia do świadczenia, co dla wielu oznacza konieczność zaciskania pasa i rezygnacji z podstawowych potrzeb.
Ubóstwo emerytalne zagraża milionom Polaków
Patryk Słowik, dziennikarz wp.pl, opublikował materiał o istotnym dokumencie opracowanym przez ekspertów ZUS. Według raportu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych większość osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą odprowadza minimalne składki emerytalne. Problem ten może skutkować ubóstwem emerytalnym dla milionów Polaków, szczególnie dotykając kobiet. Państwo będzie zmuszone dopłacać do minimalnych świadczeń.
Sebastian Gajewski, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej z Nowej Lewicy w rozmowie z portalem i.pl wskazuje, że "ryzyka te są znane i przedstawiane w licznych publikacjach i w dydaktyce akademickiej". Według wiceministra kluczowa jest zasada, że wysokość przyszłego świadczenia zależy od wartości odprowadzonych składek.
Nie godzimy się na to, by ktokolwiek był skłaniany przez pracodawcę do porzucania etatu na rzecz JDG i wykonywał pracę na JDG w warunkach typowych dla stosunku pracy. Dodatkowo, uważamy, że bardzo ważna jest edukacja i budowanie świadomości emerytalnej. Chcielibyśmy, by każdy wiedział, na jakich zasadach płaci się składki na ubezpieczenia społeczne i że wysokość naszej przyszłej emerytury zależy od wysokości odprowadzonych przez nas składek - stwierdził rozmówca i.pl.