Przyjęta w 2016 r. ustawa dezubekizacyjna obniżyła do poziomu emerytury minimalnej świadczenia (około 900 zł netto) nie tylko byłym funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa, ale także osobom, które ze służbami PRL miały do czynienia jedynie przez kilka miesięcy, by przez kolejnych kilkanaście służyć III RP. Są wśród nich i oficerowie, którzy w 1990 r. ewakuowali Amerykanów z Iraku, jak i policjanci czy BOR-owcy.
Nie dziwi zatem skala odwołań, która zalała sądy – jak poinformowała "Gazeta Wyborcza” na rozpatrzenie czeka 18 906 wniosków, ale 10,5 tys. jest zawieszonych ze względu na skierowanie w 2018 r. pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Kierowana przez Julię Przyłębską instytucja, choć minęło już 20 miesięcy, nie wyznaczyła nawet terminu rozprawy.
W efekcie 793 osób zmarło nim rozpoznano ich sprawy – informuje „GW”. - W tej grupie jest sporo osób, które służyły w wydziałach łączności, broniły granic, tworzyły system PESEL i nie mając za co żyć, po zmniejszeniu świadczeń popełnili samobójstwa - mówi Zdzisław Czarnecki, szef Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP. -
W związku z opieszałością TK, sądy zaczynają wydawać wyroki bez oglądania się na sąd konstytucyjny. W pięciu przypadkach przywrócono już byłym funkcjonariuszom odebrane świadczenia.
Ustawa dezubekizacyjna dotyczyła 31 tys. rent i emerytur, w tym około 8 tys. wdów i dzieci funkcjonariuszy. 4,5 tys. osób pozbawionych świadczeń odwołało się od decyzji do resortu spraw wewnętrznych i administracji, a niemal 20 tys. do sądów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl