Niedawno Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, przekonywał w programie money.pl, że długotrwałe tolerowanie wysokich poziomów inflacji w imię niewywoływania recesji i potencjalnego wzrostu bezrobocia jest kardynalnym błędem i ostrzegał, że może skończyć się gremialnym ruszeniem pracowników po podwyżki rekompensacyjne, gdy tylko ceny się ustabilizują.
Skumulowana inflacja, oszacowana przez eksperta na podstawie prognozy Narodowego Banku Polskiego (NBP), od 2022 do 2025 r. wyniesie blisko 42 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja drenuje budżet domowy
Jak skumulowana inflacja wpłynie na portfele Polaków i czym może skutkować? Oto zapytaliśmy innych ekspertów.
Prognozy na rok 2025 można włożyć między bajki, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się wydarzy w tak odległej perspektywie w sprawie inflacji i dochodów gospodarstw domowych. Można oszacować, jak wzrost cen wpływa na nasze portfele w tym roku, bo wiemy, że skumulowana inflacja za lata 2022-23 będzie o 26 proc. wyższa w stosunku do roku 2021 - szacuje w rozmowie z money.pl Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
Innymi słowy, w ciągu dwóch lat wartość pieniądza spadnie o jedną czwartą. Jeśli w tym czasie czyjś dochód wzrośnie o tyle samo, to - według Kuczyńskiego - wpływ inflacji będzie neutralny. Podobnie uważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG). W rozmowie z money.pl zwraca uwagę nie tylko na stosunek wzrostu cen do wzrostu dochodów, ale również na topniejące oszczędności z powodu wysokiej inflacji.
- W ciągu ostatnich 3-4 lat pieniądze na lokatach straciły na wartości jakieś 25 proc. - wylicza ekspert KIG.
Emocje próbuje studzić inny rozmówca money.pl.
Inflacja negatywnie wpływa na poziom życia, ale pamiętajmy, że pewna część czynników, które powodują przyspieszony wzrost cen (rozgrzana gospodarka i napięty rynek pracy), są wodą na młyn wzrostu płac - przekonuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Liczby nie kłamią
Przyjrzyjmy się liczbom. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2022 r. wyniosło 7329,96 zł - według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). To wzrost o 10,3 proc. w porównaniu z grudniem 2021 r. W tym samym miesiącu mieliśmy inflację na poziomie 16,6 proc. Wzrost płac w tempie wolniejszym od wzrostu cen oznacza, że nasze realne płace maleją.
Spójrzmy na wynagrodzenia z szerszej perspektywy. Przeciętne wynagrodzenie w 2022 r. wyniosło 6653,67 zł brutto wobec 5889,84 rok wcześniej (wzrost rok do roku o 13 proc.). Natomiast średnioroczna inflacja ogółem w 2022 r. wyniosła 14,4 proc., co oznacza wzrost o 9,3 pkt proc. w porównaniu do roku 2021.
Co przyniesienie przyszłość? Zdaniem ekonomisty PKO BP - poprawę. W rozmowie z money.pl powołuje się na prognozy, zgodnie z którymi w czwartym kwartale tego roku inflacja będzie jednocyfrowa, a płace będą rosły w tempie dwucyfrowym.
Ekspert PKO BP dodaje, że przez kolejne dwa lata inflacja ma nadal spadać, a dynamika płac pozostanie wysoka. Przypomnijmy, że najbardziej prawdopodobny scenariusz NBP zakłada zbliżenie się inflacji w okolice 3 proc. w 2025 r. Nie można jednak wykluczyć wystąpienia czynników, które zaburzą ten scenariusz. To może być - wymienia eksperta PKO BP - eskalacja wojny w Ukrainie, wybuch nowego konfliktu zbrojnego np. na Dalekim Wschodzie, szok podażowy na globalnym rynku żywności itp.
Z poprzednikiem nie zgadza się Piotr Soroczyński.
Gospodarka obecnie zwalnia. Zatem założenie, że płace będą rosnąć szybciej niż inflacja, może okazać się błędne - uzasadnia ekspert KIG.
Polacy zaczynają mieć problemy z płynnością. Według danych Krajowego Rejestru Długów w trzecim kwartale minionego roku niewypłacalność ogłosiło 750 przedsiębiorstw, a w poprzednim kwartale 596 firm, co oznacza 26-proc. wzrost w ciągu trzech miesięcy.
Kto zyska, kto straci?
Jak wylicza Kuczyński, płaca minimalna wzrosła z 2800 zł brutto w 2021 r. do 3010 zł brutto w 2022 r. Z kolei w tym roku płaca minimalna wzrosła do 3490 zł brutto od stycznia oraz wzrośnie do 3600 zł brutto od lipca, co daje ponad 28 proc. skumulowanego wzrostu od 2020 r.
Skutek jest taki, że osoby zarabiające powyżej minimalnej płacy również prą na podwyżki. Jednak wątpię, aby w tym roku wynagrodzenia tych osób wzrosły o tyle, by wpływ inflacji na ich finanse był neutralny - uważa Kuczyński.
W ubiegłym roku płace w dużych firmach (ponad 9 osób zatrudnionych) wzrosły średnio o około 13 proc. w stosunku do roku 2021 (przy średniej inflacji 14,4 proc.), ale to jedynie 1/3 ogółu zatrudnionych. Większość zarabiała dużo gorzej. Zdaniem analityka Xelionu, jakieś podwyżki w sektorze przedsiębiorstw będę w tym roku, ale jak duże, trudno mu to przewidzieć.
Zdaniem Soroczyńskiego skokowy wzrost rok do roku minimalnego wynagrodzenia dla małej firmy z małej miejscowości może być zabójczy, a pracownik, zamiast dostać podwyżkę, straci pracę. - Nie jestem zwolennikiem niskich płac, ale jestem za ich zróżnicowaniem pod względem regionalnym - uzasadnia ekspert.
Na tym nie koniec. Jak dodaje ekspert KIG, za chwilę może się okazać, że osoby w administracji centralnej w Warszawie zarabiają niewiele więcej, niż wynosi minimalna krajowa, co - jego zdaniem - nie świadczy dobrze o państwie.
W 2023 r. wynagrodzenia pracowników sektora publicznego z wzrośnie średnio o 7-8 proc. w stosunku do roku wcześniejszego. Zdaniem Kuczyńskiego sytuacja tych osób będzie zdecydowanie najgorsza, ale taka jest niestety od wielu lat.
Chcemy być dobrze obsłużeni w urzędach, ale nie dbamy o właściwe wynagradzanie urzędników - dodaje Kuczyński.
Idźmy dalej. Waloryzacja emerytur w minionym roku wyniosła 7 proc., a w tym roku wyniesie minimum 14,8 proc. Co w sumie da skumulowany wzrost o ponad 23 proc. Sytuacja emerytów i rencistów jest trudna, dlatego rząd dodatkowo wypłacił im 13. i 14. świadczenie. Zdaniem eksperta KIG warto byłoby zastanowić się na ustawowym podniesieniem rent i emerytur, które bez wątpienia są za niskie.
- Nie jestem wrogiem waloryzacji, ale uważam, że należałoby uregulować ten obszar, bo w tej chwili wygląda na to, że najbardziej uprzywilejowaną grupą w społeczeństwie są seniorzy - ich realne świadczenia rosną szybciej niż płace. Jeśli wciąż będziemy sztucznie "podciągać" emerytury i renty, to przy rosnącej liczbie emerytów i malejącej liczbie pracujących, skończy się to systemowym problemem - ostrzega Sroczyński.
Zatem jeśli parcie na podwyżki wynagrodzeń, które sygnalizował w programie money.pl Janusz Jankowiak, zakończy się fiaskiem - a wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie - to może dać to początek kolejnym problemom, z którymi rząd będzie musiał się zmierzyć w ciągu kilku najbliższych lat.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.