Pomysł zniesienia zasady, zgodnie z którą składki ZUS opłaca się jedynie od pensji do kwoty około 12 tys. zł brutto, wydawał się być martwy.
Najpierw ze względów proceduralnych ustawę przewidującą taki mechanizm uchylił Trybunał Konstytucyjny, później zdołał zablokować ją Jarosław Gowin, wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego, a zarazem prezes koalicyjnej partii Porozumienie.
Bez jego 18 głosów w Sejmie PiS nie mógłby liczyć na zwycięstwo w głosowaniu, bo dysponowałby jedynie 217 głosami (do zwycięstwa potrzeba przy obecności wszystkich posłów na sali 231 "szabel").
Członkowie szerokiego klubu PO są co do zasady przeciwni pomysłowi. Teoretycznie bliscy politycznie Konfederaci są zbyt mało liczni dla przepchnięcia projektu (do tego są wśród nich wolnościowcy przeciwni pomysłowi).
W rozmowie z money.pl członek klubu poselskiego Koalicja Polska PSL-Kukiz’15 przyznał, że rozmawiać o pomyśle będzie można dopiero, gdy okaże się, czy to "poważny” projekt czy "wrzutka”. Furtką może okazać się 49-osobowy klub Lewicy.
Zapytany przez nas przed południem Krzysztof Gawkowski powiedział, że stanowiska klubu w sprawie jeszcze nie ma, ale "zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS to program, który rzeczywiście daje jakieś poczucie sprawiedliwości społecznej".
Kilka godzin później portal Onet.pl poinformował, że Lewica rozważa poparcie dla projektu w zamian za wpisanie do niego zastrzeżenia o maksymalnej emeryturze. W ten sposób zabezpieczony zostałby system – likwidacja limitu 30-krotności wyciąga bowiem "bezpiecznik" blokujący możliwość wypłacania w przyszłości gigantycznych świadczeń emerytalnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl