Sprawa jest o tyle ciekawa, że pokazała po raz pierwszy jakąkolwiek poważniejszą różnicę zdań wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. I dotyczy pierwszego projektu PiS w tej kadencji, więc jest dodatkowo prestiżowa. Jednak dla większości Polaków temat jest dość abstrakcyjny. Wystarczy popatrzeć na liczby. Sprawa dotyczy około 350 tysięcy osób - to o ich składki emerytalne toczy się batalia. Czyli, jakby nie patrzeć, grupa dość mała w rzeszy 38 milionów Polaków.
Dodatkowo to ci najlepiej zarabiający. Skoro i tak dużo zarabiają, to co im zależy, że zapłacą więcej na ZUS? Czy to moja sprawa? - może zapytać statystyczny Kowalski zarabiający średnią krajową. Otóż tak. Twoja. Wyjaśnijmy jeszcze raz.
Limit 30-krotności ZUS. Co to jest?
Czym jest 30-krotność limitu składek? Chodzi o maksymalną kwotę podstawy wymiaru składek na ZUS, która obecnie wynosi 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Mówiąc prościej: najlepiej zarabiający po przekroczeniu pewnego pułapu (w tym roku to niemal 12 tys. zł brutto miesięcznie) nie płacą już składek na ZUS.
To jakby państwo umówiło się z tymi najlepiej zarabiającymi: "tak, zapłacicie mniej na emeryturę, ale my też wypłacimy ci w przyszłości mniejszą emeryturę". Korzyści są obopólne. Przyszły emeryt dostaje więcej "na rękę", a państwo śpi spokojnie, że nie będzie musiało najzamożniejszym wypłacać gigantycznych emerytur, rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie.
A dlaczego to miałby być problem wszystkich Polaków, a nie ZUS-u i tych najbogatszych? Bo ZUS jest jeden dla wszystkich. I wypłaca świadczenia wszystkim, a że kasa nie jest bez dna, to w pewnym momencie pieniędzy zabraknie. A skąd weźmie środki na zasypanie dziury? Bingo, od wszystkich.
Wycofanie likwidacji limitu 30-krotności ZUS. I co dalej?
We wtorek PiS wycofał swój projekt z prac sejmowych. Ale to nie znaczy, że pomysł umarł i już go nie ma. Po pierwsze, ze swoim projektem wyszła Lewica. PiS albo będzie chciał go poprzeć, co z punktu widzenia czysto politycznej kalkulacji jest mało prawdopodobne, albo odrzuci w pierwszym czytaniu. W pierwszym przypadku znów natrafi na mur z "Porozumienia" Jarosława Gowina, który od początku mówi, że pomysł jest zły i go nie poprze. W drugim przypadku będzie się tłumaczyć, dlaczego prawicowy pomysł likwidacji limitu 30-krotności ZUS jest dobry, a lewicowy - zły.
Politycy zwracają uwagę, że PiS nie powiedział jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa i fakt, że projekt został wycofany nie znaczy, że już nie wróci.
A jak będzie, czas pokaże.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl