Kilka dni temu ze zbiórką ruszyła warszawska restauracja The Cool Cat. Właściciele, by przetrwać do lata, chcą zebrać 50 tys. zł.
"Jeśli nas znacie, to wiecie, że twardo i dzielnie walczyliśmy przez ostatni rok bez marudzenia, bez smutów w social mediach, bez obrażania nikogo. Możecie więc wyobrazić sobie jak źle jest, skoro jako córy i synowie galopującego kapitalizmu i modern-hipi-prywaciarze prosimy o pomoc" -  piszą Zosia Pazik i Jakub Kaftański, właściciele lokalu.
Jak twierdzą, wyczerpali już nadzieję na inne formy wsparcia. Odzew jest ogromny. W kilka dni udało się uzbierać ponad 27 tys. zł. Być może dlatego, że właściciele The Cool Cat postawili na ciekawą formę zbiórki. Wyprzedają "abstrakcyjne nieosiągalne przedmioty pandemicznego użytku”.
Za wpłatę w wysokości 50 zł właściciele odśpiewają na karaoke utwór Bajm "Do lata będę szła”. Za 100 zł udostępnią przepis na bao i sos tysiąca wysp. Dziesięciu pierwszych szczęśliwców, którzy wpłacą 200 zł, otrzymają w przedpremierze ebooka z przepisami. Im wyższe kwoty, tym ciekawsze nagrody, łącznie z możliwością przejęcia na jeden dzień instagramowego profilu restauracji – ta nagroda jest skierowana szczególnie do... konkurencji.
Zaległości rosną
Prawie całą kwotę udało się zebrać restauracji Umeå z Lublina. Jej właściciel, Bartłomiej Piwko, uruchomił zrzutkę w styczniu tego roku. Traktował ją jako ostatnią deskę ratunku dla swojej działalności. Chciał zebrać 20 tys. zł, zebrał 16 tys. zł. Wpłat dokonało 387 osób.
"Nie sądziliśmy, że do tego dojdzie, ale potrafimy prosić o pomoc, kiedy jej potrzebujemy" - pisał.
Restauracja potrzebowała wsparcia, by opłacić zaległe rachunki za czynsz. "Po pierwszym lockdownie było ciężko, ale wszystko wracało na dobre tory. Niestety, nastał kolejny lockdown, który zrobił spustoszenie w finansach firmy. Tuż przed Bożym Narodzeniem dostaliśmy wypowiedzenie najmu lokalu i kilka wezwań do uregulowania płatności za cały ten okres" – wyjaśniał Bartłomiej Piwko.
Mimo dużego odzewu, Bartłomiej Piwko zdecydował się zakończyć działalność.
– Na zbiórce udało mi się zebrać 16,4 tys. zł. Dzięki uprzejmości właściciela lokalu, który wynajmowałem, kwota ta wystarczyła na pokrycie zaległego czynszu. Ale widmo niekończącego się lockdownu skłoniło mnie do zakończenia działalności. Wszystkim osobom wspierającym jestem bardzo wdzięczny, bo to dzięki nim miałem możliwość oddania Umeå w dobre ręce bez zadłużeń czynszu – mówi portalowi money.pl Bartłomiej Piwko.
Walka o przetrwanie trwa
Organizowanie zbiórek stało się bardzo popularne w Lublinie. O wsparcie internautów poprosiła też restauracja Sielsko Anielsko. Uzbierała 7,6 tys. zł, ale potrzebowała aż 100 tys. zł.
"Nie możemy normalnie pracować, nie stać nas na opłaty za wodę, prąd, gaz i czynsz, a przede wszystkim nie mamy na wypłaty dla pracowników, których nie chcemy stracić" - podkreślali właściciele.
Jak mówią money.pl, zbiórka pozwoliła zapłacić... jeden rachunek za prąd. - Zamknięci jesteśmy od października. Wystarczyło nam na załatanie jednej z dziur, jednego z wielu niezapłaconych rachunków - mówią.
Inny lokal - Pomylone Gary - uzbierał 3,5 tys. zł z 30 tys. zł. A jeden z najbardziej znanych pubów rockowych w Lublinie - Publika - uzbierała 13 tys. zł. Potrzebowała 10 tys. zł.
Pieniądze zbiera też Restauracja Placek Wolności z siedzibą we Włocławku. Na razie udało się zebrać zaledwie 2,3 tys. zł. Potrzeba 35 tys. zł. Właściciele restauracji przyłączyli się do buntu przedsiębiorców. Oprócz długów, które spowodowała pandemia, muszą teraz jeszcze zapłacić karę administracyjną, jaką nałożył na nich sanepid.