Lockdown był dla biznesu gastronomicznego ciężkim doświadczeniem. Wiele restauracji i pubów musiało zamknąć swoją działalność, inne ledwo wiązały koniec z końcem. Czy w związku z tym właściciele lokalów będą chcieli odbić sobie ten gorszy czas i podwyższą ceny jedzenia i napojów w swojej karcie?
Porównanie dzisiejszych cen z tymi, które widniały w menu jeszcze jakiś czas temu pokazuje jasno, że ceny w knajpach poszły w górę. I to sporo.
Kilka złotych na daniu
Dwa lata temu w jednej z warszawskich restauracji porcja makaronu Carbonara kosztowała 23,80 zł. Dziś trzeba za nią zapłacić 34,80 zł. Oczywiście mogła się zmienić receptura dania, zapewne podrożały też użyte w nim składniki, ale wzrost jednej pozycji w karcie o 11 zł to naprawdę sporo. Makaron z owocami morza w tej samej restauracji też kosztował przed pandemią 23,80 zł – dziś 36,80 zł to 55 proc. wzrost. - Tak, podwyższyliśmy ceny, ale to nie powinno nikogo dziwić. Byliśmy zamknięci ponad pół roku – słyszę przez telefon od pracownicy restauracji.
- Tak, podwyższyliśmy ceny, ale to nie powinno nikogo dziwić. Byliśmy zamknięci ponad pół roku - słyszę przez telefon od pracownicy restauracji.
Podniosły się również ceny burgerów w jednej z popularnych burgerowni. W 2019 r. za bułkę z wołowiną i serem trzeba było zapłacić 24 zł. W dzisiejszym menu jego cena to 30 zł lub 35 zł (w zależności od ilości mięsa). Z kolei burger "godzilla", który kiedyś kosztował 33 zł, dziś kosztuje 36 lub 41 zł.
Porównanie zamówień
Sprawdziłam kilka swoich dawnych zamówień internetowych i tutaj również zauważyłam wzrost cen dań. Przykładowo "wieprzowina 5 smaków" kosztowała jeszcze w czerwcu 2020 r. - 19 zł. Dziś musimy za nią zapłacić 21 zł. Różnica w cenie dotyczy także zamówionego wtedy dania z krewetkami w pikantnym sosie. Wtedy płaciłam za nie 27 zł, dziś kosztuje 30 zł.
Podrożała również pizza. W lutym 2020 r. za pikantną pizzę z salami o średnicy 40 cm płaciłam 36 zł. Dziś kosztuje 37 zł. Z kolei mała pizza wegetariańska kosztowała wtedy 27 zł, dziś musimy za nią zapłacić 30 zł.
Kontaktuję się z kilkoma restauracjami i wszędzie słyszę podobną odpowiedź. - Trochę podnieśliśmy ceny, ale w obecnej sytuacji to chyba nic nadzwyczajnego - zdanie z takim wydźwiękiem pada najczęściej ze strony restauracji.
Przypomnijmy, że na podwyższenie cen zdecydowali się nawet giganci. W kwietniu cennik zmienił McDonald's.
Podwyżki cen zależne od kilku czynników
Z czego wynikają podwyżki? Ekonomista dr Sergiusz Prokurat mówi, że podwyżki cen w restauracjach rzeczywiście są zauważalne, ale nie składa się na nie tylko i wyłącznie sytuacja pandemiczna, a wiele innych czynników.
- Posiłek zrobiony jest z półproduktów, które w dużej mierze drożeją. Do tego dochodzi wzrost cen wykorzystywanej energii elektrycznej czy paliw, bo przecież trzeba te produkty dowieźć. To nie jest tak, że restauratorzy stwierdzają nagle, że od jutra podnosimy ceny. Przedsiębiorcy operują marżą, analizują, ile zarabiają na danym produkcie czy daniu. Patrzą na swoje koszty i przychody i gdy marża nagle zaczyna spadać, to są delikatnie mówiąc "zmuszeni" do podwyższenia cen – mówi ekspert.
Ekonomista zwraca również uwagę na zmianę wysokości opłaty za wywóz śmieci. - Do tego dochodzi jeszcze niedopasowanie stóp procentowych do sytuacji gospodarczej. Zbyt niskie stopy procentowe będą skutkować inflacją, która jest obecnie w fazie wzrostowej. To też ma wpływ na podnoszenie cen przez restauratorów - mówi dr Sergiusz Prokurat.
Dodatkowo oczywiście wpływ na ceny ma pandemia. Przedsiębiorcy bardzo mocno przeżyli lockdown. - Wiele firm musiało wykorzystać swoje oszczędności, aby się utrzymać. Niektórzy musieli nawet brać kredyty. Dlatego zasoby, które mogły być wykorzystane na rozwój czy inwestycje, musiały zostać przeznaczone na pokrycie bieżących kosztów i zobowiązań - mówi ekonomista.
Ekspert zwraca również uwagę na zwiększający się popyt na usługi gastronomiczne. Ludzie tęsknili za wyjściem do restauracji i dali temu wyraz już w pierwszy dzień otwarcia.
- Jeżeli zwiększa się popyt, to można dostosować do tego cenę, czyli ją podwyższyć. Nie jest to stricte związane z tym, że właściciele biznesów chcą sobie "odbić" i się dorobić. Tak to nie działa. Jeżeli jedna restauracja podniesie ceny, a inna nie - to klienci pójdą do tej, która tego nie zrobiła. Musimy pamiętać, że konkurencja w tym biznesie jest duża, dlatego na te podwyżki składa się wiele czynników - mówi dr Prokurat.