"Gazeta Wyborcza" opisuje przykład pana Marka, który siedząc na pracy zdalnej w domu postanowił wziąć zwolnienie lekarskie. Wystarczyły dwa telefony do prywatnego lekarza i bez problemu je uzyskał. Pod pozorem zwiększonego stresu przez telemedycynę stwierdzono u niego rzekomą depresję.
- Okazja czyni złodzieja - mówi "GW" pan Marek. Ma tu na myśli przede wszystkim łatwość w oszukaniu lekarzy, ale także praktyczny brak możliwości wykrycia oszustwa przez ZUS. Według danych tej instytucji w zeszłym roku liczba kontroli spadła blisko trzykrotnie.
I tak jak w 2019 urzędnicy mówili "sprawdzam" ponad 149 tys. razy, tak w pandemicznym 2020 roku było to już tylko 55 tys. razy. ZUS rok temu zakwestionował zwolnienia na kwotę 15 mln zł. Dwa lata temu na ok. 28 mln zł.
Jak pisaliśmy w money.pl, kilka dni temu to właśnie choroby psychiczne stały się w znacznej mierze przyczyną zwolnień w covidowym roku.
W ubiegłym roku Polacy spędzili 35 mln dni, lecząc choroby układu oddechowego, 30 mln dni na leczeniu zatruć i urazów, a 27 mln dni nie chodzili do pracy przez zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania.
Rok do roku liczba zaświadczeń chorobowych z tytułu właśnie takich problemów urosła o 25 proc. Jeszcze mocniej podskoczyła liczba dni wolnego, którego potrzebowali Polacy, by wrócić do siebie. Tu skok wynosi 36 proc.