Autorzy: Mateusz Ratajczak, Sebastian Ogórek
I Komisja Nadzoru Finansowego, i Polski Fundusz Rozwoju przyglądały się praktykom inwestycyjnym jednego z podmiotów z grupy MCI Capital należącej do Tomasza Czechowicza - wynika z informacji money.pl. Czechowicz to jeden z bogatszych Polaków, znany inwestor.
Money.pl dotarł do dokumentów, które dowodzą, że do warszawskiej prokuratury wpłynęły w ostatnim czasie pisma sugerujące możliwe złamanie przepisów przez ludzi Tomasza Czechowicza.
O co chodzi? O potencjalny konflikt interesów i ewentualne działanie na szkodę pozostałych inwestorów. MCI z kolei przekonuje, że to zemsta ludzi, z którymi współpracował Czechowicz i jego zespół.
Jak wynika z dokumentów leżących w prokuraturze, wszystko ma się dziać za sprawą Tomasza Danisa. To członek zarządu MCI Capital oraz kierujący funduszem Internet Ventures.
Skąd zarzut konfliktu interesów? W 2014 i 2015 roku Fundusz Internet Ventures wyłożył ponad 3 mln zł na startup Hojo. To pieniądze w połowie prywatne, a w połowie publiczne - pochodzące z Krajowego Funduszu Kapitałowego (dziś jest częścią PFR). Jak wynika z dokumentów, do których dotarł money.pl inwestorem w tym samym czasie był też Tomasz Danis.
Konflikt interesów polegać ma więc na tym, że zarządzający funduszem niejako załatwił dofinansowanie do spółki, w której też nabywał udziały. Tak wynika z dokumentu, który trafił między innymi do prokuratury.
"Ustawa złamana" vs "Wszystko zgodnie z prawem"
Zdaniem autorów informacji - złamane zostały przepisy ustawy o Krajowym Funduszu Kapitałowym. Ta mówi, że fundusz nie może inwestować w spółkę, z którą jest powiązany akcjonariusz, wspólnik lub członek organu nadzorczego. A tak miało być właśnie w tym wypadku. Kara? Ewentualny zwrot wsparcia, którego KFK udzielało przy inwestycji.
"Zgodnie z ustawą o funduszach inwestycyjnych (inny, drugi akt prawny - red.), towarzystwo funduszy inwestycyjnych zobowiązane jest w szczególności zapobiegać powstawaniu konfliktów interesów, wykrywać takie konflikty, a w przypadku powstania takiego konfliktu zapewnić ochronę interesu zarządzanego funduszu inwestycyjnego" - można przeczytać w informacji leżącej w prokuraturze.
Dlaczego miałoby to być groźne? W papierach jest to wprost napisane: wspólnik może oczekiwać inwestycji funduszu po to, aby ratować swoje własne pieniądze. Wspólnik może też oczekiwać wyższej ceny za swoje udziały lub opóźniać wyjście funduszu, licząc na podwyższenie zysków ze swojej prywatnej inwestycji. A skoro wspólnik jest zarządzającym, to teoretycznie może sam wpływać na kluczowe decyzje.
Co na to MCI? - Tomasz Danis obejmował udziały w spółkach w tym samym czasie co Fundusz, na takich samych zasadach co Fundusz, za zgodą TFI i KFK - tłumaczy Bartosz Sawulski, rzecznik MCI. W kwestiach prawnych MCI nie ma sobie nic do zarzucenia. Tłumaczy też, że to standardowa praktyka rynkowa.
Jak dodaje, możliwość zainwestowania przez Danisa środków w spółkę, którą dofinansowywał, miała być dla niego motywacją do lepszej pracy. - Nie było przypadku, w którym Fundusz Internet Ventures zainwestował środki w podmiot, którego wcześniej akcjonariuszem został Tomasz Danis - podkreśla Sawulski. W skrócie: MCI jest przekonane, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Listy o firmie
Jak wynika z informacji money.pl, zastrzeżenia dotyczące praktyk zarządzających w MCI i ich działań w Internet Ventures FIZ powędrowały - w niemal identycznym brzmieniu - w trzy miejsca: do warszawskiej prokuratury, do Komisji Nadzoru Finansowego oraz do Krajowego Funduszu Kapitałowego.
I choć żadne z nich nie mówi wprost o możliwości popełnienia przestępstwa, to dość wyraźnie to sugeruje. "Według mojej wiedzy, MCI TFI w swojej działalności dopuszcza się bowiem naruszenia ustawy (…). Rodzi to z kolei podejrzenie, że (…) może dochodzić do przestępstw…" - można przeczytać w dokumentach, które trafiły do prokuratury.
Dokumenty nie są jednak oficjalnymi zawiadomieniami o możliwości popełnienia przestępstwa. To informacje o gotowości do składania wyjaśnień w przypadku, gdyby śledczy zainteresowali się tematem.
Zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie, co zrobiła z informacjami o potencjalnym konflikcie interesów w funduszu tworzonym przez MCI. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy do momentu publikacji materiału.
KNF i PFR sprawdzały temat
Z informacji money.pl wynika, że sprawie przyglądało się kierownictwo PFR Ventures (który połączył się z Krajowym Funduszem Kapitałowym). Po otrzymaniu wyjaśnień od MCI sprawa jednak się zatrzymała - żądania zwrotu pieniędzy nie było.
- Fundusz Internet Ventures, każdorazowo przy dokonywaniu inwestycji, przedstawiał pakiet dokumentów. Bazując na tych materiałach, możemy stwierdzić, że nie doszło do złamania ustawy o Krajowym Funduszu Kapitałowym - komentuje w rozmowie z money.pl Maciej Polak, rzecznik PFR Ventures.
Jak wynika z informacji money.pl, również Komisja Nadzoru Finansowego sprawdzała ten wątek.
- KNF podjął stosowne działania wyjaśniające względem MCI Capital TFI, jako podmiotu zarządzającego funduszem Internet Ventures FIZ oraz obowiązanego do stosowania odpowiednich procedur wewnętrznych regulujących zasady zarządzania konfliktem interesów - potwierdza Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
- Informacje dotyczące podjętych przez Urząd KNF czynności oraz działań będących efektem pozyskanych wyjaśnień nie mogą jednak zostać ujawnione z uwagi na przepisy o tajemnicy zawodowej - podkreślił Barszczewski.
Spór o spółkę
MCI Capital twierdzi też, że całe zamieszanie to próba zemsty. Z dokumentów, do których dotarliśmy wynika, że Fundusz już w marcu tego roku, a więc kilka miesięcy przed pismem do prokuratury, zażądał od wspólników Hojo ponad 15 mln zł.
Miała być to być kara za niedopełnienie obowiązków wynikających z umowy inwestycyjnej. Przypomnijmy, że MCI zainwestował w spółkę ponad 3 mln zł. Aktualnie fundusz chce od wspólników Hojo 5 mln zł kar - płacić mają solidarnie.
MCI wskazuje za to, że źródłem zarzutów jest najpewniej właśnie prezes spółki Hojo, czyli Tomasz Wójkowski.
- Zarzuty kierowane do Internet Ventures przez obecnego prezesa za pośrednictwem mediów uważamy za odwetowe, bezpodstawne i będące elementem nacisku związanego ze zgłoszonym przez nas kilka miesięcy temu postępowaniem - mówi money.pl rzecznik MCI.
Pozew ze strony MCI ma aż 35 stron. I krok po kroku wylicza kolejne - zdaniem funduszu - nieprawidłowości w spółce i działaniach zarządu.
Głównie dotyczą tego, że Wójkowski miał zbyt mało angażować się w rozwój Hojo. Jako dowód wskazuje się na to, że prowadził w tym czasie także inne firmy. Pojawiają się również zastrzeżenia do sprawozdań finansowych, są też fragmenty dotyczące złamania umowy inwestycyjnej.
Skontaktowaliśmy się z Tomaszem Wójkowskim. - Nie kierowałem nigdy zarzutów do Internet Ventures za pośrednictwem mediów - zaznacza już na wstępie. Potwierdza, że wspólnicy otrzymali pozew od MCI.
- Rzeczywiście w tej sprawie toczy się postępowanie, ale nie jest ono rozpoznane. Sprawa ma wiele wątków, porusza między innymi kwestie praktyk biznesowych. Ze względu na dobro sprawy, a przede wszystkim dobro spółki i jej wszystkich wspólników, w tym samego MCI, nie mogę nic więcej w tym temacie powiedzieć - mówi.
I jak dodaje, "nie chodzi o konflikt wspólników", a o kwestie prawne. Gdyby się okazało, że popełniono błąd, a konflikt interesów rzeczywiście występował - wszyscy musieliby zwracać środki publiczne. I nie chodzi tylko o jedną spółkę, a cały szereg inwestycji.
Jak zaznacza, jego przypadek sporu z MCI nie jest odosobniony. - Jak wiemy z wcześniejszych doniesień prasowych, konflikty między założycielami start-upów a MCI występowały już wcześniej - dodaje.
MCI konsekwentnie stoi na stanowisku, że ani praktyki biznesowe, ani kwestie prawne nie zostały złamane.
Przypomnijmy, że to nie pierwsze problemy MCI i Tomasza Czechowicza w ostatnich miesiącach. Jeden z najbardziej znanych inwestorów w Polsce bryluje na konferencjach tematycznych, chętnie odwiedza media. To znana twarz biznesu, z majątkiem wartym około 200 mln zł.
Przed Hojo jego praktykami oburzali się inwestorzy z funduszu MCI TechVentures. Zarzucali Czechowiczowi nieczystą grę i wykorzystywanie kruczków prawnych. Dzięki zapisom w statucie funduszu Czechowicz mógł wypłacać z niego pieniądze blokując jednocześnie taką możliwość pozostałym inwestorom.
- Dziś nie wyłożyłbym ani złotówki - tak o inwestycji mówił money.pl Adam Maciejewski, były prezes Giełdy Papierów Wartościowych. Sprawa wylądowała w prokuraturze, ale obie strony zaczęły się dogadywać. Z trudem, ale jednak.