Wielkie billboardy pojawiły się w maju. Rząd chwalił się na nich, że Polska będzie mogła liczyć w najbliższych latach na 770 mld zł. Chodzi o pieniądze z unijnego budżetu i Funduszu Odbudowy, choć ta informacja na plakatach nie została wyraźnie ujęta. Dodatkowo w mediach przeprowadzona została specjalna kampania informacyjna.
Okazuje się, że rząd przeznaczył na promocję spore pieniądze. O informację w tej sprawie w interpelacjach poprosili politycy opozycji. Z odpowiedzi z resortu rozwoju, Kancelarii Premiera i ministerstwa funduszy wynika, że nakłady na kampanię wyniosły ponad 10 mln zł.
Bank Gospodarstwa Krajowego przeznaczył ponad 2,5 mln zł, KPRM - 6,5 mln zł, a resort funduszu - ok. 1,2 mln zł. "W propagandę - potrafią, pozyskać - niestety nie" - skomentowała w mediach społecznościowych posłanka Joanna Mucha (Polska 2050).
10 mln zł na promocję unijnych funduszy
Problem polega na tym, że rząd już w maju chwalił się pieniędzmi, których jeszcze nie dostał. I nie wiadomo, kiedy one do Polski w ogóle dotrą.
Komisja Europejska ciągle nie zaakceptowała bowiem naszego Krajowego Planu Odbudowy, w ramach którego możemy otrzymać co najmniej 36 mld euro w ramach bezzwrotnych dotacji i pożyczek. Unijni urzędnicy oczekują od rządu w Warszawie wpisania do dokumentu zobowiązania do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, przeprowadzenia zmian w systemie dyscyplinarnym sędziów, a także rozpoczęcia procesu przywracania sędziów odsuniętych od orzekania.
Przypomnijmy, że wprawdzie polski rząd zadeklarował, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zostanie zlikwidowana, ale do dzisiaj żaden projekt w tej sprawie nie trafił do parlamentu.
Druga kwestia to pieniądze w ramach wieloletniego budżetu. Tutaj gra idzie o ponad 100 mld euro. Los tych funduszy również jest zagrożony, bo nad Polską wisi groźba uruchomienia mechanizmu "pieniądze za praworządność".
Przypomnijmy, że rozporządzenie dot. mechanizmu warunkowości zaskarżyły Polska i Węgry. Na początku grudnia rzecznik generalny TSUE wydał opinię, w której stwierdził, że TSUE powinien oddalić skargi. Opinia rzecznika generalnego TSUE nie jest wiążąca, jednak stanowi sugestię dotyczącą ostatecznego wyroku. Unijny sąd może się z nią zgodzić i zwykle tak się dzieje.