Roman Rużeczko, były dyrektor Samartransneftu, został zatrzymany na podstawie międzynarodowego nakazu aresztowania wydanego jeszcze 15 maja przez sąd w Samarze. Taką informację podała rosyjska agencja TASS powołując się na źródła zbliżone do śledztwa. Adwokat mężczyzny odmówił komentarza do sprawy.
Poza Romanem Rużeczką Rosjanie oskarżają pięć innych osób o to, że od sierpnia minionego roku do kwietnia 2019 r. wyprowadzili ze spółki surowiec wart milion rubli. W celu ukrycia tej sytuacji mieli w marcu i kwietniu tego wprowadzić do systemu rurociągów ropę nieodpowiadającą standardom. Stamtąd surowiec trafił do Przyjaźni, a następnie na teren Białorusi, Rosji i Polski. Do winy przyznała się tylko jedna osoba.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej bada także czy pracownicy firmy Transnieft Drużba, operatora rurociągu, nie są przypadkiem zaangażowani w sprawę. Afera wybuchła w drugiej połowie kwietnia, gdy operator białoruskich ropociągów odkrył, że zawartość chlorków organicznych w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30-krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie. Te związki przyśpieszają korozję i mogą niszczyć kosztowne instalacje rafineryjne.
Polskie władze musiały uruchomić strategiczne rezerwy ropy naftowej po wstrzymaniu dostaw z Rosji, by rafinerie w Gdańsku i Płocku mogły utrzymać produkcję.
Brudna ropa. Temat zamiatany pod dywan?
Białoruski koncern Biełnaftachim poinformował Rosjan o problemie już 19 kwietnia, czyli gdy tylko zorientował się, że taki surowiec trafia rurociągiem Przyjaźń do rafinerii w Mozyrzu. W efekcie doszło tam do korozji i awarii niektórych urządzeń. Zdemontowano je do remontu.
Strona rosyjska, czyli Transnieft, przyznała, że doszło do obniżenia jakości przesyłanego surowca. Według rosyjskiej firmy zanieczyszczenie celowo spowodowała firma, która dostarcza do rurociągów surowiec pochodzący od małych kompanii wydobywczych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl