Działania podejmowane przez Rosjan i europejskie koncerny zaangażowane w budowę drugiej nitki Gazociągu Północnego w ostatnich dniach przyspieszyły. Najpierw Aleksiej Miller, szef Gazpromu, poinformował, że budowa jest w około 60 proc. zrealizowana i zostanie zakońcozna sukcesem.
Dzień później moskiewski dziennik "Kommiersant" opublikował informację o wycofaniu wniosku z 2017 r., w którym konsorcjum budujące gazociąg poprosiło o zgodę na położenie gazociągu na dnie Bałtyku w wodach terytorialnych Danii.
"Wycofanie wniosku jest niezbędne, by chronić europejskich akcjonariuszy i inwestorów Nord Stream 2 z Austrii, Frnacji, Niemiec i Holandii przed ryzykiem dalszych opóźnień i stat finansowych" – brzmi uzasadnienie decyzji zawarte w oświadczeniu konsorcjum.
Wycofanie wniosku nie oznacza jednak porzucenia projektu – istnieją bowiem jeszcze dwa wnioski, w których trasa wytyczona jest na północy zachód oraz południowy wschód od Bornholmu. W obu przypadkach przebiega przez wyłączną strefę ekonomiczną Danii.
De facto daje to Rosjanom i ich partnerom z Europy wolność w położeniu gazociągu. Zgodnie z prawem morza wszystkie państwa mają bowiem prawo układać kable i rurorciągi w wyłącznych strefach ekonomicznych innych państw z zastrzeżeniem uzgodnienia takiego działania z państwem kontrolującym WSE. Ewnetualna budowa nie może także blokować możliwości korzystania z wyłącznych praw państwa nabrzeżnego.
Nord Stream 2 to druga nitka istniejącego Gazociągu Północnego. Rurą położoną na dnie Bałtyku będzie można przesłać nawet 55 mld m3 gazu. Magistrala liczyć będzie około 1,2 tys. km. Właścicielem spółki celowej realizującej projekt jest Gazprom, a finansowanie mają zapewnić koncerny Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl