Obecna cena gazu w hurcie jest niemal połowę niższa niż zamrożona cena dla gospodarstw domowych. Skąd ten paradoks? To efekt zmian na globalnych rynkach, gdzie cena surowca od początku roku stopniała o około 22 proc.
Przyczyniła się to do tego wyjątkowo ciepła zima. Gazu do ogrzewania potrzeba było mniej. Zapasy pozostały na wysokim poziomie, co z kolei doprowadziło do nadpodaży na rynkach. W końcu duża ilość gazu wymusiła spadek cen, głównie importowanego LNG.
W najbliższych latach ta nadwyżka gazu ma się utrzymywać, co dodatkowo wpływa na cenę surowca. Analitycy Morgan Stanley wręcz prognozują, że zapasy błękitnego paliwa będą rosnąć do niespotykanych wcześniej poziomów. Dlaczego? Bo rozwija się infrastruktura magazynowa.
W nadchodzących latach nadwyżka podaży na rynku gazu osiągnie najwyższe poziomy od kilkudziesięciu lat - wskazuje w swojej analizie Bloomberg.
Cena gazu ziemnego jest obecnie na poziomie 1,83 dol. za MMBtu (milion brytyjskich jednostek cieplnych). Cena ta odbija się również na europejskich hubach i giełdach towarowych.
Dla nas głównym wyznacznikiem cen hurtowych są notowania gazu na holenderskiej giełdzie TTF.
Na przestrzeni roku widać jak cena kontraktów sukcesywnie topniała. Obecnie kontrakty na maj 2024 to 25,81 euro za MWh (około 110,82 zł po aktualnym kursie NBP).
Notowanie z 3 kwietnia z rana oscylowało w okolicy 25,44 euro za MWh (równowartość 109,28 zł). To i tak niewielkie odbicie po wtorkowych (2 kwietnia) odczytach 23,25 euro za MWh (99,83 zł licząc według dzisiejszego kursu NBP).
Co z naszymi rachunkami?
Cena gazu ziemnego na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie, gdzie zaopatrują się polscy dystrybutorzy, dla dostaw w środę (3 kwietnia) wynosi 132,61 zł za MWh, a to i tak blisko 10 proc. wzrost wobec wtorku, kiedy na TGE cena wynosiła 120,85 zł za MWh.
Trzeba jednak pamiętać, że jest to cena hurtowa i choć jest w perspektywie czynnikiem kształtującym ceny detaliczne, nie przekłada się bezpośrednio i automatycznie na rachunki indywidualnych gospodarstw domowych.
Jak podkreśla w rozmowie z money.pl dr hab. Mariusz Ruszel, prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza i prof. Politechniki Rzeszowskiej, ważne jest zarówno to, po jakiej cenie pozyskujemy gaz, jak i to: w jaki sposób płacimy za importowany gaz, jak zawarta jest umowa, czy jest to kontrakt długoterminowy czy umowy spotowe.
Istotny jest też koszt transportu. Przykładowo gaz, który płynie z USA do terminalu LNG w Świnoujściu ma krótszą trasę niż LNG z Kataru. Istotne są koszty przesyłu i dystrybucji gazu do odbiorców końcowych w ramach infrastruktury krajowej. Nasze gazociągi wymagają modernizacji, a koszty z tym związane znajdują się w pewnej części w rachunku za gaz. Są też opłaty stałe tj. abonament. Wpływ na cenę mają również podatki, a także obsługa administracyjna klienta przez firmę dostarczającą gaz - tłumaczy prof. Ruszel.
Mówiąc wprost - to, że dziś ceny globalnie spadły o 22 proc., wcale nie oznacza, że nasze rachunki domowe będą o jedną piątą niższe.
Ma na to wpływ wiele czynników, a jednym z głównych, które determinują obecnie to, ile faktycznie płacimy za zużyty w domach gaz, jest cena, którą ustala Urząd Regulacji Energetyki. To jednak nie wszystko.
Poza taryfami ustalonymi z regulatorem, swoją politykę kształtowania cen wprowadziło również odgórnie państwo, mrożąc je na poziomach z 2023 roku.
Ceny gazu. Jest decyzja. Taryfa zatwierdzona
W efekcie mamy podwójnie regulowany rynek. Czy to źle? Interwencja państwa gdy rozpędzał się kryzys energetyczny, podbity skutkami wojny w Ukrainie i rosyjskim szantażem gazowym, dała osłonę obywatelom i części firm w postaci kolejnych tarcz.
Gdy sytuacja na rynkach się ustabilizowała, część z nich została zniesiona. Jak pisaliśmy w money.pl, z końcem 2023 roku wygasła uruchomiona w kwietniu tarcza dla piekarni i cukierni.
Co najmniej do połowy roku utrzymany został natomiast ustalony maksymalny limit cenowy gazu dla gospodarstw domowych i tzw. odbiorców wrażliwych, który wynosi obecnie 200,17 zł za MWh (to kwota bez VAT, razem z podatkiem wyniosłaby 246,21 zł).
W praktyce oznacza to, że pozostały koszt powyżej tej kwoty bierze na siebie państwo.
URE wezwał do obniżenia cen gazu
Największym operatorem w Polsce obsługującym znaczną część Polaków jest spółka PGNiG Obrót Detaliczny. Ich taryfy również zależą od URE. Ten natomiast pod koniec lutego 2024 r. - w związku z ówczesną sytuacją na rynkach - zdecydował, że obniży zatwierdzoną w grudniu 2023 r. i obowiązującą w 2024 r. taryfę na sprzedaż gazu dla gospodarstw domowych i innych tzw. odbiorców uprawnionych przez spółkę PGNiG Obrót Detaliczny.
- URE na bieżąco monitoruje sytuację rynkową i podejmuje działania w reakcji na zmieniające się warunki. W związku ze spadkiem cen gazu na rynku hurtowym podjąłem decyzję o wezwaniu czternastu przedsiębiorców do obniżenia cen gazu w taryfach. Takie wezwania zostały skierowane do wszystkich przedsiębiorstw, które sprzedają gaz do odbiorców objętych taryfami i stosują ceny wyższe od aktualnych cen rynkowych - tłumaczył pod koniec lutego prezes URE Rafał Gawin.
W efekcie ceny gazu zostały obniżone z 318,14 zł/MWh do 290,97 zł/MWh, czyli o 8,54 proc. Jak wyjaśniał URE, stawki opłat abonamentowych nie uległy zmianie. Łącznie oznacza to spadek średnich płatności na rzecz PGNiG OD o 8,3 proc.
Polacy jednak nie odczuli tej zmiany w portfelach. Dlaczego? Bo do końca czerwca obowiązywać będą przepisy mrożące ceny gazu na poziomie 200,17 zł/MWh.
Problem w tym, że 200,17 zł/MWh to dziś prawie dwa razy więcej niż cena w hurcie.
Ceny paliw gazowych w zatwierdzonych przez Prezesa URE taryfach w zakresie sprzedaży paliw gazowych są wypadkową kosztów zakupu paliw gazowych (wynikających z już zawartych kontraktów i planowanych zakupów), a także kosztów własnych przedsiębiorstwa obrotu, czyli tzw. kosztów uzasadnionych prowadzonej działalności. Aktualne notowania różnych produktów terminowych mogą być niższe niż w zatwierdzonych taryfach i niższe niż wartość wskazana w ustawie - informuje URE w odpowiedzi na pytania money.pl.
Jak tłumaczy Urząd, cena taryfowa nie jest ani na poziomie cen najwyższych, ani cen najniższych.
Nie unikniemy uwolnienia cen gazu
Rząd Donalda Tuska zakłada odejście od mrożenia cen gazu z końcem czerwca. Ale szykuje pewne rozwiązania osłonowe.
Według zapowiedzi minister klimatu Pauliny Hennig-Kloski, pakiet ustaw dotyczących cen energii trafi pod obrady rządu jeszcze w tym tygodniu. Jednak pomoc państwa ma być kierowana tylko do najbardziej potrzebujących. Będzie rozdzielana w formie bonu energetycznego. W jednym z wariantów pomoc może objąć 3,5 mln gospodarstw domowych, decydować ma kryterium dochodowe.
Proponujemy nowe naliczania taryf, bo jest przestrzeń do obniżki cen energii, gazu, choć nowe taryfy na gaz pojawiły się w lutym. Jest przestrzeń, bo sytuacja na rynku paliwowo-energetycznym się stabilizuje - mówiła jeszcze przed świętami wielkanocnymi minister.
Faktem jest jednak, że w perspektywie trzech lat czeka nas powrót do zasad rynkowych. Bo Komisja Europejska zobowiązała nas do uwolnienia cen gazu dla gospodarstw domowych spod kontroli URE.
Jak wyjaśnialiśmy w money.pl, zgodnie z wyrokiem TSUE z 2015 r., Polska miała obowiązek ustalić graniczną datę tej zmiany. Początkowo założono, że uwolnienie cen będzie miało miejsce wraz z początkiem 2024 r. Ze względu na kryzys gazowy rząd PiS znowelizował jednak ustawę Prawo Energetyczne i w ramach tzw. tarczy antyinflacyjnej przesunął okres taryfowania do końca 2027 r.
Chodzi nie tylko o 7 mln gospodarstw domowych, ale i wszystkie podmioty prowadzące działalność pożytku publicznego: m.in. szkoły, szpitale czy przedszkola.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl