Pracownik rosyjskiego giganta energetycznego Gazprom zakręca kurek. W efekcie ciśnienie na manometrze spada do zera. I zaczyna się nowa epoka lodowcowa. W skutych lodem miastach zamiera życie, na wietrze powiewa jedynie flaga Unii Europejskiej. Tak pokrótce wygląda scenariusz propagandowego wideo, który wyprodukował Gazprom:
"Czy oni naprawdę myślą, że mogą zabijać tysiące Ukraińców i okupować terytoria innego państwa, a Europa odwróci wzrok, bo boi się gazowego szantażu?" – komentuje na Twitterze ukraiński polityk Anton Heraszczenko.
Europę gra Krasnojarsk. Miasto od lat błga Gazprom o gaz
Komentujący wskazują też na jeden szczegół. Wśród pokazanych w zimowej scenerii miast jest m.in. Kraków, ale najwięcej pokazanych w filmie obrazów skutego lodem miasta pochodzi tak naprawdę z... syberyjskiego Krasnojarska.
Liczący ponad milion mieszkańców Krasnojarsk to trzecie co do wielkości miasto Syberii i akurat dowód na to, że... srogą zimę bez gazu da się jakoś przeżyć. A to dlatego, że gaz do Krasnojarska nigdy nie dotarł.
Miasto od lat czeka na inwestycję w gazociąg, który doprowadziłby do niego gaz. Region pozostaje zależny od elektrowni węglowych, a jego mieszkańcy też masowo ogrzewają domy węglem. Z tej przyczyny powietrze zimą należy tu do najgorszych na świecie. – Czarne niebo to częste zjawisko u nas. Czasem jest tak czarno, że nie widać bloku na przeciwko – żaliła się mieszkanka miasta w poświęconym temu problemowi materiale agencji Bloomberg z 2020 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Latem też zresztą nie jest najlepiej z powietrzem w Krasnojarsku. Spowodowane przez człowieka zmiany klimatyczne spowodowały, że na Syberii coraz częściej wybuchają trudne do opanowania, gigantyczne pożary lasów.
Zima bez gazu? Miliony Rosjan żyją tak od zawsze
Chociaż Rosja jest największym światowym potentatem na rynku gazu, do dużej części Syberii gaz w ogóle nie dociera. Rozwiązaniem dla Krasnojarska byłby mierzący ponad 500 kilometrów gazociąg, którego koszt dwa lata temu wyceniano na około 1,8 miliarda dolarów.
Na razie jednak Gazprom nie kwapi się z wykonaniem inwestycji, a termin jej wykonania z roku na rok się oddala. Budowa gazociągu – jak zauważył rosyjski analityk rynku energetycznego Siergiej Kapitonow w rozmowie z agencją Bloomberga – to trzy razy tyle, ile Rosja wydaje na gazyfikację kraju rocznie. Choć Rosjanie dzięki rządowym dopłatom oficjalnie mają znacznie niższe ceny gazu od Europejczyków, to z tej właśnie przyczyny – jak stwierdził Kapitonow – paradoksalnie duże części kraju muszą bazować na innych źródłach energii. Władze nie kwapią się, by rozszerzać w Rosji dostęp do gazu.
1,8 miliarda dolarów to może być mniej więcej tyle, ile Rosja wypali teraz wypuszczonego w powietrze gazu przez okres mniej więcej pół roku. Rosjanie wypalają gaz, bo nie mają co z nim zrobić, gdy dostawy do Europy zostały przerwane.