Szantaż energetyczny Kremla nie zadziałał. Przypomnijmy, że rosyjski dyktator Władimir Putin w odpowiedzi na zachodnie sankcje, odcinające Rosję od systemu SWIFT, zażądał płatności za gaz w rublach, chociaż umowy stanowiły inaczej. Większość krajów europejskich się nie ugięła, a do tego UE postanowiła, że w ogóle porzuci paliwa sprzedawane przez moskiewski reżim.
Putin groźbę spełnił, kurki zakręcono, na czym teraz cierpi Gazprom. Gigant stracił bogaty rynek zbytu, a przekierowanie dostaw w przypadku gazu ziemnego nie jest tak łatwe, jak w przypadku np. ropy naftowej. Do tego musi mierzyć się z pozwami odbiorców, którym nielegalnie zaprzestano dostawy surowca.
"Rzeczpospolita" za agencją Reutera oraz opozycyjnym "The Moscow Times" podaje, że co najmniej 19 firm z 11 krajów - w tym Polski - pozwało Gazprom na łączną kwotę blisko 19 mld euro. Łączna kwota roszczeń wobec giganta przekroczyła jego przychody netto ze sprzedaży gazu na wszystkich rynkach zagranicznych, jak oszacowała firma BCS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gazprom nie jest bezkarny
W Polsce pozew przeciwko Gazpromowi złożyła spółka EuRoPol Gaz, które zarządza polskim odcinkiem gazociągu Jamał-Europa. Mówimy o kwocie 1,5 mld euro. Największy pozew (13 mld euro) złożył niemiecki koncern Uniper, w przeszłości największy klient rosyjskiej spółki oraz współinwestor Nord Stream 2.
"Wielomiliardowe roszczenia stwarzają ryzyko zajęcia płatności na rzecz Gazpromu w Europie, ostrzega analityk Alfa Bank Nikita Błochin: firmy żądające odszkodowań mogą próbować przejąć pieniądze, które przekazują spółce pozostali nabywcy rosyjskiego gazu. Do takiej sytuacji mogłoby dojść zwłaszcza w Austrii, gdzie pod koniec maja narodowy operator gazowy OMV informował o próbach 'przechwytywania' płatności na rzecz Gazpromu" - pisze "Rz".
Dziennik zwraca uwagę, że Rosjanom za gaz wciąż płacą również Węgrzy, Słowacy i Włosi. - Dla rosyjskiej firmy obecna sytuacja wróży dalsze ograniczenie działalności w Europie - ostrzega Błochin.