Minister Tomasz Siemoniak, szef MSWiA poinformował w miniony poniedziałek, że od stycznia tego roku aresztowano już kilkanaście osób w związku z planowaniem i próbami podjęcia dywersji. Poinformowano również o rozbiciu grupy dywersantów związanych ze służbami białoruskimi i rosyjskimi.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiał money.pl, najbardziej narażona jest infrastruktura krytyczna. Szczególnie czułym puntem jest Bałtyk. To właśnie drogą morską zabezpieczamy dostawy ropy naftowej, paliw i gazu do kraju. Naftoport i gazoport nad Bałtykiem to nasze surowcowe i energetyczne okna na świat. Po dnie morza biegną zarówno linie energetyczne, jak i gazociąg łączący nas z Norwegią. Każdy z tych obiektów może być celem ataku dywersyjnego. A wrażliwej infrastruktury przybywa, zaczynając od morskich farm wiatrowych po budowaną na wybrzeżu elektrownię atomową.
Rosja testuje naszą odporność
Działania dywersyjne są trudne do jednoznacznego wykrycia. Niepokojąca seria pożarów w Polsce, o której pasaliśmy, może, choć nie koniecznie musi, być działaniem inspirowanym przez obce służby. Mimo tego ze strony rządu co jakiś czas płyną informacje potwierdzające również takie przypadki.
Polska, jako kraj przyfrontowy i silnie zaangażowany logistycznie w pomoc Ukrainie jest na nie szczególnie narażona. Przybywa też ataków cybernetycznych. Tylko w pierwszej połowie tego roku zgłoszono ponad 400 tys. incydentów związanych z cyberatakami i podjęto ok. 100 tys. działań służb związanych z rozpoznaniem tych, które rzeczywiście wskazywały na ataki - informował minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Jak wskazuje Zuzanna Nowak, ekspertka Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza oraz dyrektorka ds. analiz w The Opportunity Institute for Foreign Affairs, działania Rosji są widoczne również na Bałtyku. - W przypadku chęci zaszkodzenia natowskim krajom bałtyckim, Rosja ma więc do dyspozycji cały wachlarz działań, który sukcesywnie, w małej skali już testuje - zaznacza w rozmowie z money.pl.
- Rosja zakłóca systemy nawigacji satelitarnej w ostatnich miesiącach, co wpływa m.in. na transmisje AIS statków - zakłócenia te występują zarówno na Morzu Czarnym, jak i na Morzu Bałtyckim. Brak nawigacji to oczywiste zagrożenie dla żeglugi. Do tego dochodzą oczywiście bezpośrednie uszkodzenia infrastruktury – np. Balticconectora, a także dezinformacja – np. zapowiedź Rosji o jednostronnej zmianie granic na Bałtyku - wylicza.
Miękkie podbrzusze
Według ppłk. rez. Macieja Korowaja, byłego oficera Służby Wywiadu Wojskowego, takie incydenty, jak pożary firm, czy inne działania dywersyjne należy rozpatrywać pod kątem tego, jakie mają skutki dla gospodarki państwa, czy dane działanie dywersyjne jest wydajne. Dotychczasowe incydenty mają na celu raczej testowanie odporności kraju, niż jego destabilizację, jednak jak podkreślają eksperci, mogą się przerodzić w ataki o bardzo poważnych konsekwencjach.
Zdaniem Andrzeja Sikory, prezesa Instytutu Studiów Energetycznych, to właśnie Morze Bałtyckie jest tym "miękkim podbrzuszem" i szczególnie wrażliwym punktem. - Sytuacja międzynarodowa jest jednak bardzo zmienna. Dziś Polska polega na dostawach morskich. Każdy incydent na Bałtyku czy w Cieśninach Duńskich może być realnym zagrożeniem - tłymaczy.
Wątpliwości w tym względzie nie ma również dr hab. Mariusz Ruszel, prof. Politechniki Rzeszowskiej, prezes IPE. - Rosja zapowiada znaczącą militaryzację tego obszaru, co w kontekście oparcia bezpieczeństwa energetycznego Polski o północny wektor polityki zagranicznej, wytwarza określone ryzyka. Z tego względu zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego w regionie Morza Bałtyckiego wymaga zaangażowania militarnego państw Sojuszu Północnoatlantyckiego - zaznacza.
Nie można wykluczyć, że w nadchodzących latach będzie wzrastać zagrożenie atakiem terrorystycznym na obiekty infrastruktury krytycznej zlokalizowanej w basenie Morza Bałtyckiego. Dlatego ochrona tych strategicznych obiektów energetycznej infrastruktury krytycznej jest dzisiaj kluczowa - podkreśla prof. Ruszel.
Jak zaznacza, w naszym interesie leży odpowiednie zabezpieczenie morskich szlaków żeglugowych, ponieważ mają one znaczenie geostrategiczne. W tym celu należy rozbudowywać zdolności polskiej floty marynarki wojennej, a także zwiększać zdolności ochrony w cyberprzestrzeni - wylicza ekspert.
- Bezpieczeństwo energetyczne ma dzisiaj wielopoziomowe znaczenie. Ponadto ważne jest, aby Polska i inne państwa regionu Europy Środkowo-Wschodniej zbudowały takie relacje polityczne oraz infrastrukturę energetyczną, które w sytuacji kryzysowej na Bałtyku umożliwi zachowanie ciągłości dostaw w oparciu o alternatywne trasy - podkreśla prezes IPE.
Chodzi między innymi o interkonektory łączące nas z sąsiadami, rurociągi, które pozwolą pozyskać surowce z innych krajów, dając dostęp do portów nad Morzem Północnym czy choćby Adriatykiem.
Wewnętrzne, ale wrażliwe morze NATO
Po rozszerzeniu NATO o skandynawskie kraje Finlandię i Szwecję Bałtyk stał się niemal wewnętrznym morzem UE jak i Paktu Północnoatlantyckiego. Mimo to przyparta do muru Rosja wciąż może stanowić zagrożenie na akwenie, z którego również korzysta.
W razie eskalacji konfliktu można wyobrazić sobie zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego, w przypadku dokonania zmasowanych ataków przez Rosję na bałtyckie porty, infrastrukturę importową i tankowce - przekonuje Zuzanna Nowak.
To może nieść za sobą poważne konsekwencje zarówno ekologiczna i jak z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.
- W tej chwili Polska jest energetycznie zależna w 48 proc. od dostaw surowców i nośników energii przez Bałtyk, a odsetek ten wzrośnie wraz z rozwojem MEW (morskie elektrowni wiarowe - przyp. red.). Dla innych państw wokół Bałtyku, morze to także jest cennym zasobem, który trzeba chronić - przypomina Nowak. Bo choć samo w sobie nie posiada znaczących zasobów energetycznych, jest ważnym szlakiem transportowym i areną rozwoju czystych technologii energetycznych.
Problem w tym, że ukraińskie ataki na rosyjskie zaplecze naftowe unaoczniają, że nawet oddalone o setki kilometrów obiekty pozostają w zasięgu. Warto przypomnieć choćby uderzenie na rosyjski terminal eksportowy paliw Ust-Luga. Kluczowy port nad Bałtykiem został zaatakowany w styczniu przez ukraińskie drony, a skutkiem tego nalotu był pożar i w rezultacie ograniczenie mocy produkcyjnych i eksportowych zakładu.
O realnym zagrożeniu świadczą również wybuchy na gazociągu Nord Stream czy uszkodzenia wspomnianego już Balticonectora.
Flota cienia cichym zagrożeniem
Zagrożeniem dla dostaw przez Bałtyk nie muszą być bezpośrednie ataki, czy działania dywersyjne. Rosja zwiększa presję już poprzez samo wykorzystywanie starych statków do przewozu ropy i gazu w celu ominięci sankcji. Zatonięcie, wyciek czy nawet awaria powodująca zablokowanie wąskich wejść na Bałtyk może oznaczać paraliż.
Europa wciąż szuka sposobu na wyeliminowanie tzw. floty cienia Putina z Bałtyku. Problem w tym, że choć stwarza ona realne zagrożenie ekologiczne, a nawet podejrzewa się ją o działania wywiadowcze, korzysta z ram międzynarodowego prawa morskiego.
Jak przypomina Zuzanna Nowak, począwszy od wąskich Cieśnin Duńskich zapewniających dostęp z Bałtyku do wód Atlantyku - zgodnie z Traktatem Kopenhaskim z 1857 roku są one "cieśninami międzynarodowymi", zapewniającymi swobodę żeglugi dla każdego statku. - Z jednej strony ułatwia to ich ochronę, z drugiej zwiększa skalę oddziaływania ewentualnej lokalnej blokady na bałtycką żeglugę - zaznacza.
- Bezpieczeństwo i wolność żeglugi na Morzu Bałtyckim są zatem gwarancją dostaw surowców i nośników energii, a także rozwoju OZE. Patrząc na cały łańcuch dostaw, jest jednak wiele punktów newralgicznych i wrażliwych, które mogą doprowadzić do zakłóceń ich podaży - zaznacza ekspertka ISE.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl