To miała być ważna inwestycja. Polska zmierzała wybudować nowy ropociąg łączący Gdańsk z Płockiem. Byłaby to druga magistrala, zdolna transportować dodatkowe 25 mln ton ropy rocznie. PERN, polska spółka zarządzająca strategiczną infrastrukturą naftową i paliwową, już w rok temu informowała money.pl, że jest "praktycznie gotowa" do budowy drugiej nitki Rurociągu Pomorskiego i posiada wszystkie pozwolenia.
Sytuacja zmieniła się na początku sierpnia, kiedy prezes PERN Daniel Świętochowski podczas podkomisji stałej do spraw infrastruktury krytycznej, górnictwa i energetyki poinformował, że realizacja tej strategicznej z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa inwestycji "jest zawieszona" i "nie będzie realizowana".
Powodem miał być brak zainteresowania projektem i jego finansowanie przez partnerów krajowych i zagranicznych. A przypomnijmy, zgodnie z szacunkami koszt inwestycji miał pochłonąć około 2,8 mld zł. Dodatkowo, jak tłumaczył prezes Świętochowski, przepustowość ropociągu odpowiada obecnemu zapotrzebowaniu, dodawany specjalny środek redukujący opory przepływu ropy ma zwiększać możliwości ropociągu o 30 proc.
Zwróciliśmy się z pytaniami o przyszłość drugiej magistrali do Macieja Bando, Pełnomocnika Rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej. To państwo jest bowiem właścicielem spółki PERN. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy uznawana za strategiczna inwestycja faktycznie została pogrzebana. Okazuje się jednak, że sprawa pozostaje otwarta, a ostatecznej decyzja nie została podjęta.
Spółka PERN S.A., zarządzająca siecią rurociągów naftowych i produktowych, prowadzi dodatkowe analizy dotyczące zasadności realizacji inwestycji budowy II nitki Rurociągu Pomorskiego w nowych warunkach geopolitycznych i rynkowych (związanych m.in. z trwającą wojną w Ukrainie). Decyzja nt. przyszłości inwestycji zostanie podjęta po zakończeniu prowadzonych analiz - odpowiada nam Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej.
"Państwo powinno zabezpieczyć tę inwestycję"
Sprawa realizacji drugiej nitki ropociągu budzi emocje. "To, że wstrzymano projekt budowy drugiej nitki Rurociągu Pomorskiego, jest niczym innym, jak igraniem z bezpieczeństwem kraju. To jedyna nitka, którą ropa płynie do rafinerii w Płocku. Jej przerób się zwiększy ze względu na budowę Olefin" - reagował na początku sierpnia były prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.
Dodatkowo, magistrala ta wykorzystywana jest również do transportu ropy naftowej do niemieckich rafinerii. Zdaniem dra Andrzeja Sikory, prezesa Instytutu Studiów Energetycznych tu potrzeba jednoznacznych deklaracji ze strony państwa.
- Kwestia budowy drugiej nitki ropociągu pomorskiego powinna być przede wszystkim decyzją polityczną. PERN, choć jest spółką należącą do Skarbu Państwa, jest także spółką prawa handlowego, a więc odpowiada za ekonomiczny skutek wszelkich podejmowanych decyzji inwestycyjnych. Biorąc pod uwagę zagrożenia dla tej inwestycji, zarówno dotyczące potencjalnych problemów z dostawami z Morza Bałtyckiego, jak i kwestii możliwości sprzedaży ropy z tego kierunku, to państwo, jako właściciel operatora, powinien zabezpieczyć tę inwestycję - podkreśla w rozmowie z money.pl Andrzej Sikora.
Ważny ropociąg
Liczący około 240 km ropociąg docelowo miał biec równolegle do istniejącej już magistrali, znacznie zwiększając możliwości odbioru i transportu ropy naftowej z portu na Bałtyku do Płocka.
Według pierwotnych planów umożliwiłoby to wprowadzenie do systemu 25 mln ton ropy rocznie z przeznaczeniem zarówno dla naszych rafinerii, jak i z myślą o eksporcie.
Czy druga nitka jest potrzebna? Dobrze byłoby, aby powstała. Należałoby ją potraktować jako zabezpieczenie, nawet na czas wojny, a w razie niewykorzystania jej potencjału dla transportu ropy wykorzystać dla transportu produktów łącznie z propanem, ale tu potrzeba decyzji strategicznych - przekonuje Sikora.
Należący do PERN Naftoport już stał się naftowym hubem dla regionu. To właśnie przez gdański Naftoport zabezpieczane są potrzeby rafineryjne zarówno Polski, jak i naszych najbliższych sąsiadów. W całym 2023 r. przez polską "bramę północy" przypłynęło 37 mln ton ropy (w porównaniu do roku wcześniej 24,5 mln ton) oraz gotowych produktów w postaci paliw. W sumie do polskiego nabrzeża zawinęło 471 zbiornikowców.
Ropa dostarczana jest nie tylko do Płocka, ale również do niemieckiej rafinerii PCK Schwedt obsługującej sam Berlin, jak i niemieckie stołeczne lotnisko. Przez lata Niemcy płacili Polsce za samą gotowość przesyłu surowca tą drogą dla rafinerii w Schwedt i zarządzanej przez francuski Total rafinerii w Leuna.
- Obecnie zwiększona przepustowość ropociągu jest wystarczająca dla naszych potrzeb. Biorąc pod uwagę również ewentualne dostawy dla rafinerii w Schwedt czy Leuna, to obecnie pozyskują one surowiec dostarczany przez rurociąg "Przyjaźń" z Kazachstanu przez Polską. PERN również za to pobiera opłaty, a strona niemiecka uzyskuje lepsze ceny niż te osiągane z kierunków morskich - tłumaczy prezes ISE.
Dynamiczna sytuacja
Druga nitka Ropociągu Pomorskiego ma znacznie strategiczne. Zwiększa bowiem elastyczność dostaw i daje możliwości dywersyfikacji dostaw dla partnerów zza granicy.
Jak pisaliśmy w money.pl, cześć niemieckich polityków obawiała się, że Polska może odciąć transporty z kierunku wschodniego w momencie rozbudowy północnej magistrali, a wówczas Niemieckie rafinerie byłyby zmuszone zwiększać dostawy przez własny, ale zbyt mały do potrzeb, port w Rostoku i właśnie przez terminal w Gdańsku.
Jednak znacznie poważniejszym zagrożeniem może być decyzja samych Rosjan. Dostawy z Kazachstanu wykorzystują rosyjskie systemy przesyłowe. Moskwa zarabia na tym transporcie, ale może go zawsze wykorzystać jako narzędzie szantażu lub nacisku.
- Sytuacja międzynarodowa jest jednak bardzo zmienna. Dziś Polska w 100 proc. polega na dostawach morskich. Każdy incydent na Bałtyku czy w Cieśninach Duńskich może być realnym zagrożeniem. Z drugiej strony również dostawy rurociągiem ze wschodu nie są pewne. Ropa z Kazachstanu przepływa przez tereny należące do Rosji. Jest również kwestia południowej nitki ropociągu "Przyjaźń", którą obecnie kontrolują Ukraińcy. Ci już zapowiedzieli, że rosyjskie surowce, czy to ropa, czy gaz tą drogą nie będą transportowane od 2025 r. - zaznacza Andrzej Sikora.
Zaostrzenie sankcji wobec rosyjskiego Lukoil odcięło część dostaw rosyjskiej ropy Węgrom i Słowakom. Deklaracja władz w Kijowie nie pozostawia złudzeń, co dalszych dostaw rosyjskich surowców w do Europy. Doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, Mychajł Podolak przypomniał, że od stycznia przyszłego roku ostatecznie zakończy się tranzyt przez ukraińskie terytorium zarówno rosyjskiego gazu, jak i płynącej rurociągiem Przyjaźń rosyjskiej ropy.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl