Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Handlarze paliwami śpieszą przed sankcjami. Zwiększają zamówienia i pompują kieszeń Putina

Podziel się:

Dwa miesiące od uruchomienia embarga na dostawy rosyjskiej ropy drogą morską UE odcina się również od paliw. Handlarze walczą z czasem, skupując olej napędowy również z Rosji. To nawet 770 tys. baryłek dziennie, najwięcej od marca 2022.

Handlarze paliwami śpieszą przed sankcjami. Zwiększają zamówienia i pompują kieszeń Putina
Rosji zależy, aby sprzedać jak najwięcej paliwa przed nałożeniem embarga (Getty Images, Hannibal Hanschke)

Niebawem zapadnie kolejny element mechanizmu sankcyjnego skierowanego przeciw Rosji. Unia Europejska od 5 lutego nie będzie sprowadzać rafinowanych produktów ropopochodnych z tego kierunku. W odpowiedzi na zachodnie sankcje Rosja już zapowiedziała odcięcie dostaw.

Jednocześnie trwa wyścig z czasem. Traderzy skupują z rynku zapasy diesla, w tym również rosyjski olej napędowy. Ma to zabezpieczyć nas przed ewentualnymi brakami na rynku, ale jednocześnie pompuje "kieszeń" Władimira Putina.

Niestety europejscy handlowcy pomimo tego, co dzieje się w Ukrainie, zwiększają zakupy przed wprowadzeniem 5 lutego sankcji na produkty ropopochodne. Według danych znanej firmy analitycznej Vortex import oleju napędowego wynosił w połowie stycznia już 770 tys. baryłek dziennie, czyli najwięcej od marca 2022 r. Wynika to z dużego zapotrzebowania dla samochodów z silnikami wysokoprężnymi oraz obaw przed problemami związanymi z zamieszaniem na rynku paliw, a przede wszystkim wzrostem marż w pierwszym okresie po wdrożeniu sankcji - komentuje dla money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i wykładowca z Politechniki Wrocławskiej.

Jak podkreślają analitycy rynku paliw, taka sytuacja utrzymuje się od kilku tygodni. Tylko w pierwszych dziesięciu dniach grudnia Wielka Brytania i kraje Unii importowały drogą morską ponad 16 mln baryłek oleju napędowego - wynika z danych Vortexa. Jak wyjaśniał Bloomberg, jeśli takie tempo będzie się utrzymywać do 5 lutego, zbliżymy się do sześcioletnich rekordów z 2016 r., kiedy strajki we francuskich rafineriach doprowadziły do skokowego wzrostu importu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Inwestycja Żabki w małą gastronomię. To już nie tylko sklep

- Precyzyjnych danych na ten moment nie ma. Wciąż poruszamy się w sferze szacunków. Faktem jest jednak, że w związku z ustanowieniem dosyć odległej daty zapadania sankcji handlarze wykorzystują czas, aby robić zapasy. Kupują wszyscy, także polscy importerzy i również z kierunku wschodniego - zaznacza Grzegorz Maziak, redaktor naczelny portalu branżowego e-Petrol.pl.

Zlokalizowane w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii terminale (tzw. porty ARA) przyjmują większe niż zwykle dostawy paliw z różnych kierunków z Azji i Bliskiego Wschodu, ale wciąż również z Rosji.

Rosja wypycha swoje paliwa

Rosji zależy, aby sprzedać jak najwięcej paliwa przed nałożeniem embarga, jak również początkiem obowiązywania własnych kontrsankcji wymierzonych w nieprzyjazne kraje.


Dostawy paliw z głównych rosyjskich portów bałtyckich, jak Promorsk czy Wysocki, oraz czarnomorskiego Noworosyjska i Białorusi do końca stycznia mają wzrosnąć do 2,68 mln ton - wynika z szacunków prezentowanych przez agencję Bloomberg. To oznacza wzrost o 8 proc. i najwyższy poziom od co najmniej trzech lat.

Rosja właśnie traci największy rynek dla swoich produktów naftowych, jakim była do tej pory Europa. Zyski ze sprzedaży ropy naftowej i jej pochodnych tylko do państw Unii stanowiły aż 10 proc. centralnego budżetu Federacji Rosyjskiej.

Po 5 grudnia transport morski ropy naftowej do UE niemal całkowicie zamarł. Podobny efekt ma przynieść embargo wchodzące w życie 5 lutego. Przypomnijmy, że na rynek unijny tylko drogą morską z rosyjskich terminali eksportowych na Bałtyku, Morzu Czarnym i Arktyce trafiało 1,5 mln baryłek dziennie ropy, rocznie to już 18 mln baryłek. W przypadku produktów ropopochodnych, w tym paliw, mowa o od 15 do 25 mln ton rocznie.

- Rosja zdaje sobie sprawę ze zbliżających się problemów z sankcjami. Dlatego do Chin sprzedaje o ponad połowę więcej produktów ropopochodnych niż w zeszłym roku, ale o ile transport do Europy z Rosji trwa tydzień, to do Azji i Indii 8-10 tygodni, co obniża rentowność transakcji w sposób znaczący - zaznacza dr Zaleski.

Europa poszukuje nowych szlaków

Embargo to również wyzwanie dla Europy. Choć poszczególne kraje zapewniają o gotowości odcięcia się od rosyjskich dostaw, to napięcie jest widoczne.

- Powoli przestawiamy się na dostawców z innych kierunków. Jest pewne zaplecze. Mamy Bliski Wschód, gdzie moce rafineryjne rosną. Potencjał ma duża rafinera nigeryjska, która jeszcze w tym roku ma zwiększyć eksport. Są również Chiny, które ograniczały dotąd eksport, a na ten rok mają więcej wolnych mocy - wylicza Grzegorz Maziak.

Choć zdaniem dra Zaleskiego oczywistym rynkiem dostaw jest Bliski Wschód, to pojawiają się obawy o drożność Kanału Sueskiego. Kolejną niewiadomą są możliwości samych rafinerii. - Do tej pory nikt nie potrzebował tam takiej ilości produkcji i nie wiadomo, jaka jest ilość samej kadry technicznej. Zainteresowanie jednak widać, bo chociażby Abu Dhabi National Oil Co. zawarło już umowę na dostawy do Niemiec - zaznacza.

Część rynku na pewno przejmą USA, które także zwiększają możliwości produkcyjne swoich rafinerii, ale - jak zauważa ekspert Fundacji Pułaskiego - będzie to zależało od ceny produktów na rynku europejskim, a na ten moment nie są one atrakcyjne dla tak dalekich tras.

Zmiana szlaków będzie więc oznaczać koszty. Jak wielkie? - Trudno być precyzyjnym. Możemy jedynie spekulować - przyznaje analityk paliwowy z e-Petrol. - Nie było dotąd takiej sytuacji w Europie, nikt tego nie testował w praktyce. Z tego, co słyszymy na rynku, koszty zakupu z pozarosyjskich kierunków już są kilkadziesiąt groszy wyższe.

Pytani przez nas eksperci wprost podkreślają, że mimo tego, iż o sankcjach wiemy od jakiegoś czasu, perturbacji nie da się uniknąć.

Zaburzane są dotychczasowe procesy zakupowe z ustalonymi ścieżkami oraz cenami logistyki i transportu. Zbudowanie nowych relacji, baz przeładunkowych, tras żeglugowych, harmonogramów transportu wymaga czasu, ale też i innych kosztów, bo firmy traderskie zajmujące się głównie dieslem będą chciały tę sytuację wykorzystać - zaznacza dr Zaleski.

Prognozy firmy konsultingowej Wood Mackenzie zakładają, że zapasy diesla w północno-zachodniej Europie mogą osiągnąć najniższy poziom od co najmniej 12 lat. Rynek będzie więc pod presją, ale jak podkreślają eksperci, zapaści jednak nie należy się spodziewać.

Problemem weryfikacja

Niewątpliwie wyzwaniem dla koalicji zachodu będzie jednoczesne zabezpieczenie własnych rynków i utrzymanie szczelności sankcji, a to ostatnie - jak pisaliśmy już w money.pl - może być trudniejsze w przypadku paliw niż obostrzeń dotyczących ropy naftowej.

Do tej pory nikt nie określił metody weryfikacji źródeł kupowanych paliw, co jest olejem rosyjskim, a co nie jest. Prostą logistykę z bałtyckich portów Promorsk czy Wysocki oraz z Morza Czarnego da się wyrugować, ale co z benzyną mieszaną w innych portach i sprzedawaną globalnie? - pyta Grzegorz Maziak.

Jak donosił Bloomberg, popyt na zbiorniki na ropę w Singapurze gwałtownie wzrósł, co świadczyć może o tym, że to tam miesza się rosyjskie paliwo z dostawami z innych źródeł i reeksportuje w świat. Proces ten może pomóc w ukryciu pochodzenia sankcjonowanych ładunków. Ropa ma być mieszana również w innych miejscach, jak choćby w Fudżajrze w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl