Rosyjska ropa naftowa na wielu rynkach stała się produktem toksycznym. W miesiąc od uruchomienia embarga na jej dostawy drogą morską oraz nałożenia limitu cenowego widać, że wartość "czarnego złota" Putina na rynkach drastycznie spadała. Już za trzy tygodnie Zachód obejmie podobnymi obostrzeniami także produkty ropopochodne, a więc oleje, środki smarne, ale przede wszystkim paliwa, także olej napędowy.
Ma to na celu ograniczenie wpływów z ropy i paliw do budżetu Federacji Rosyjskiej, z których Kreml finansuje inwazję na Ukrainę. Europejskie embargo oznacza utratę większości tego rynku (z zakazu wyłączono czasowo Bułgarię). A przypomnijmy, że od dwóch dekad Rosjanie dostarczali do krajów Unii Europejskiej rocznie od 15 do 25 mln ton produktów ropopochodnych i paliw.
Dodatkowym elementem sankcji będą mechanizmy ograniczeń cenowych, których szczegóły dopracowują przedstawiciele UE, USA i koalicjanci w ramach G7. Według ustaleń "Wall Street Journal" ustanowione zostaną dwa limity cenowe na rosyjskie produkty rafinowane: jeden na eksport produktów wysokowartościowych, takich jak olej napędowy, a drugi na eksport produktów niskowartościowych, jak olej opałowy.
Co prawda Kreml stara się zmienić kierunki importu produktów ropopochodnych, ale nie jest to łatwe, bo wymaga odpowiedniego rodzaju rynku, wystarczającej liczby klientów oraz - co ważniejsze - odpowiedniej infrastruktury na tych rynkach, takich jakie ma Europa czy kraje nowoczesne. To, że Putin ogłasza buńczuczne plany, wcale nie znaczy, że mogą być one zrealizowane - zaznacza w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego, wykładowca z Politechniki Wrocławskiej.
Zaprawiony diesel
Wyzwaniem dla koalicji Zachodu będzie jednak dopilnowanie szczelności tych sankcji. Nie będzie to jednak proste. Jak pisaliśmy w money.pl, sposobów na "pranie" sankcjonowanej ropy jest co najmniej kilka. A jednak w przypadku np. diesla ustalenie pochodzenia choćby składników będzie jeszcze bardziej skomplikowane.
- Diesel to produkt finalny, który spełniać ma pewne wymogi. Jako że jest to już swojego rodzaju "destylat" bez szczegółowej dokumentacji łańcucha dostaw czy certyfikacji, więc określenie, skąd pochodziła ropa, z której zostało to paliwo wyprodukowane może być znacznie trudniejsze niż surowej ropy - zaznacza w rozmowie z money.pl dr Jakub Bogucki, ekspert paliwowy e-Petrol.
Jak wyjaśniał nam dr Zaleski, proces mieszania różnych gatunków surowca jest często stosowany w petrochemii, pozwala bowiem uzyskiwać produkt o konkretnych parametrach, jak gęstość, ciężar, kwasowość czy poziom zasiarczenia. Systemy blendingu ropy naftowej są budowane przy zakładach jako część oficjalnej infrastruktury.
W wyspecjalizowanych laboratoriach na ogół z niezwykłą dokładnością można podać złoże, z jakiego pochodzi dana ropa użyta w mieszance.
- W przypadku diesla najważniejszymi parametrami tego paliwa ciekłego są: jego lepkość, liczba cetanowa, temperatura krzepnięcia, ale najważniejsza jest zawartość siarki, to jakby adres pochodzenia - wyjaśnia dr Zaleski.
Problem w tym, że przy rafinacji produktów ropopochodnych można zastosować metody, które skomplikują możliwość dotarcia do pochodzenia składników np. produkowanego paliwa. To sprawia, że proces "fałszowania" jest w tym przypadku łatwiejszy. Jak to wygląda?
Jeżeli podczas procesu produkcji skorzysta się z odpowiedniego ługu sodowego używanego dla różnych gatunków diesla, dzięki któremu usuwa się zanieczyszczenia w postaci związków siarki - co de facto jest jednym z kluczowych etapów procesu rafinacji ropy i zarazem niezbędnym do spełnienia wymogiem prawnym - to stwierdzenie, skąd pochodzi to paliwo, jest nie do zweryfikowania - wyjaśnia ekspert Politechniki Wrocławskiej.
Rosja będzie szukać przecieku
Cios w rosyjski sektor paliwowy może znacznie osłabić możliwości prowadzenia i tak już kosztownej wojny w Ukrainie. Jednak naiwnością jest sądzić, że Kreml nie sięgnie po wszelkie możliwości, by wciąż sprzedawać ropę, z której będą powstawać paliwa. Tak na rynkach wschodnich, jak i - w miarę możliwości - wysłać ją na rynek europejski.
Wystarczył tydzień od wdrożenia embarga na paliwa, kiedy na Morzu Śródziemnym zdemaskowany został rosyjski tankowiec, który próbował ukryć swoje położenie. Rosja uruchomiła "armadę cienia" do przemytu naznaczonego surowca, należy więc zakładać, że podobne działania będzie prowadzić przy przemycie paliw.
Rosja będzie starała się maksymalnie uniknąć sankcji na produkty ropopochodne, jednym ze sposobów będzie albo odpowiednie blendowanie ropy z innymi gatunkami, aby rozmyć i uniemożliwić podczas kontroli miejsce pochodzenia, albo pośrednicy będą stosować różne triki podczas procesu produkcji - zaznacza dr Zaleski.
Wątpliwości nie ma również dr Bogucki z e-petrol, który wyjaśnia, że nie tylko Rosja będzie korzystać na omijaniu tych sankcji. Kraje, które nie przystąpiły do sankcji, wciąż mogą kupować rosyjski surowiec. Mało tego korzystają przy tym z przeceny, którą wprowadziła Rosja dla "przyjaznych" krajów. Tym sposobem mają tańszą ropę, mogą produkować tańsze paliwa, które dalej będą sprzedawać jako własny produkt.
Wśród potencjalnych krajów, które mogą w ten sposób wprowadzać na inne rynki paliwa, będące pochodną rosyjskiego surowca, wymienia się Turcję. Ankara nie przystąpiła do zachodnich sankcji, może więc teoretycznie zakupić ropę z Rosji i przerobić ją w swoich rafineriach na tureckiego diesla i takiego oferować Europie - sugeruje dr Bogucki.
Co istotne, prezydent Erdogan podobny mechanizm zupełnie oficjalnie zamierza stosować na rynku gazu, o czym również pisaliśmy w money.pl. Służyć temu ma budowany przy udziale Rosji hub gazowy pod Stambułem.
- Tajemnicą poliszynela jest to, że zarówno Indie, jak i Chiny żądają obniżki prawie 30 dolarów na ropie i na pewno wykorzystają to do produktów ropopochodnych - zaznacza dr Zaleski.
Zaznacza jednak, że transport tych produktów np. do Indii płynie różnymi szlakami, zarówno przez Kanał Sueski, jak i trasą wzdłuż południowych wybrzeży Afryki, a to znaczący koszt. - Nie robi tutaj dla całego biznesu dużej różnicy, czy surowiec wypływa z portów rosyjskich na Bałtyku, czy na Morzu Czarnym, bo i tak koszty frachtu są duże - zaznacza.
Sankcje wymagają determinacji
Co w takim razie mogą zrobić kraje Zachodu, aby wprowadzane przez nie sankcje nie były jedynie działaniem fasadowym? Tu istotna będzie kontrola i solidarna decyzja o zakupie paliw o transparentnym pochodzeniu. Przymykanie oka, dla okazyjnych zakupów diesla byłoby działaniem podważającym ograniczenia o osłabiającym kleszcze, w które Zachód próbuje złapać Władimira Putina.
W związku z możliwymi perturbacjami na rynkach paliw po 5 lutego, a więc po wprowadzeniu sankcji, potencjalnie mniejszej dostępności diesla i wyższych cenach, taka pokusa może się pojawić.
Jak zaznacza ekspert Fundacji Pułaskiego, sankcje z pakietu 6. są dodatkowym i istotnym utrudnieniem, bo wpływają na niepewność transakcji i zarazem na marże surowca.
- Oczywiście to, jak dotkliwe okażą się sankcje, będzie zależeć od kilku elementów: determinacji w kontroli ich przestrzegania przez państwa zachodnie, a także od tego, jak duża będzie to koalicja, czyli ile krajów spoza grupy G7 zdecyduje się przyłączyć do pułapu cenowego na rosyjską ropę i produkty naftowe oraz jak dalece uda się wchłonąć te produkty przez takie mocarstwa jak Chiny, Indie czy mniejsze kraje azjatyckie - konkluduje dr Zaleski.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.