W poniedziałek odbyła się konferencja prasowa LPP. Była reakcją na raport amerykańskiej firma Hindenburg Research ws. rzekomej działalności polskiej spółki za wschodnią granicą. - LPP nie prowadzi handlu w Rosji - zapewniał prezes spółki Marek Piechocki.
Po konferencji swoje stanowisko zaprezentował Hindenburg. Spółka twierdzi, że LPP wciąż nie rozwiało wielu wątpliwości. Jakich?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hindenburg ma kolejne wątpliwości
Amerykańska firma odnosi się przede wszystkim do kwestii "całkowitego wstrzymania transportu towarów do Rosji". Hindenburg podkreśla, że dopiero po opublikowaniu jej raportu wyszło na jaw, że towary LPP nadal trafiają do Rosji - ale przez "agentów handlowych" powiązanych z LPP.
Kolejną podnoszoną wątpliwością jest kwestia Kazachstanu. "LPP twierdzi, że nie wysyłała towarów do Rosji przez Kazachstan. Ale nie wyjaśniła, dlaczego 187 276 rekordów eksportowych zagregowanych przez Tradesparq pokazuje, że towary o wartości 755,5 miliona dolarów zostały wysłane do jej spółki zależnej Kazak w roku 2023" - czytamy w dokumencie.
LPP stanowczo zaprzeczyła, jakoby spółka realizowała jakiekolwiek dostawy do Rosji przez terytorium Kazachstanu. Poinfomrowała, że sprzedaż LPP do spółki w Kazachstanie, która zarządza działającymi na tym rynku 23 salonami, wyniosła 15 mln USD. Te dane dotyczą jednak roku 2022. Na konferencji nie zaprezentowano danych za rok 2023.
Ponadto, jak wskazuje amerykańska firma, LPP nie wyjaśniła, dlaczego kody kreskowe w Rosji zostały zmodyfikowane tak, by miały chińskie prefiksy krajowe, ani nie wytłumaczyła firmowych dokumentów pokazujących, że zostało to zrobione w celu śledzenia zapasów z powrotem do systemu LPP.
Hindenburg wyraża też wątpliwość, że wybór systemu kodowania produktów był "niezależną decyzją" rosyjskiej firmy.
Amerykanie pytają o kolekcje sprzedawane w Rosji
Hindenburg ma więcej wątpliwości. Podkreśla, że LPP nie próbowała wyjaśnić, dlaczego kody produktów sprzedawanych w Rosji są dokładnie takie same, jak w polskim systemie firmy dla najnowszych linii produktowych.
Jak zauważa Hindenburg, LPP nie wyjaśniła, dlaczego obecne linie produktów sezonowych - identyczne z tymi oferowanymi w Polsce - pojawiają się w Rosji lata po rzekomej sprzedaży i wstrzymaniu dostaw towarów do tego kraju. Zdaniem amerykańskiej firmy, jedynym rozsądnym wyjaśnieniem jest to, że "agenci handlowi" umożliwiają sprzedaż produktów LPP w Rosji. .
Zdaniem amerykańskiej firmy LPP co prawda przyznała, że księguje przychody ze sprzedaży przez rosyjskich "agentów handlowych", ale nie wyjaśniła, któremu krajowi przypisuje te sprzedaże. Polska spółka nie wytłumaczyła również, zdaniem Amerykanów, dlaczego nie powinny one być ujawniane jako transakcje z podmiotami powiązanymi w jej sprawozdaniach finansowych.
Hindenburg pyta o okres przejściowy
Hindenburg interpretuje też na swój sposób oświadczenie LPP dotyczące uzyskiwania samodzielności przez rosyjską spółkę. Twierdzi, że jest to koronny dowód na to, sprzedaż w Rosji trwa.
To prawdopodobnie nawiązanie do słów szefa polskiej firmy. - LPP nie prowadzi handlu w Rosji. Nie prowadzi na terenie Rosji działalności operacyjnej, ani handlowej. LPP sprzedało biznes rosyjski w czerwcu 2022 roku. Nie jest właścicielem spółki rosyjskiej, nie ma nad nią kontroli. Spółka rosyjska we własnym imieniu i na własny rachunek sprzedaje towary na terenie Rosji. W tym i towary nabyte w ramach umowy przejściowej - dodał prezes spółki.
Amerykańska firma zwraca też uwagę, że nagle, po opublikowaniu jej raportu, operacyjny "okres przejściowy" dla sprzedaży rosyjskiej spółki zależnej wynosi cztery lata i jest to pierwsza wzmianka o takich ramach czasowych od momentu ogłoszenia transakcji.
Hindenburg podkreśla, że LPP twierdziła, iż "nie ma opcji odkupu biznesu w Rosji". Twierdzi jednak, że pośrednio taka możliwość istnieje - rosyjski biznes mógłby zostać "przekazany" z powrotem do LPP w 2026 roku - spekulują Amerykanie.
W poniedziałek ok. godz. 16:30 notowania LPP notowały wzrost o ok. 25 proc.