Od lat popularne są inwestycje w sztukę, wino czy kruszce. Jednak czas nie stoi w miejscu, a inwestorzy poszukują nowych zasobów, którymi można handlować i zarabiać na nich. Osoby, które interesuje rynek majątkowych praw autorskich z pewnością poruszyła wiadomość o tym, że artysta folkowy Bob Dylan postanowił sprzedać prawa do swoich 600 utworów wydawnictwu UMG. Ile mogła wynieść transakcja? Szacuje się, że nawet 300 mln dolarów.
Jeśli nowy właściciel praw do utworów Dylana zdecyduje się spieniężyć je np. na jednej z giełd praw majątkowych, niewykluczone, że będzie mógł wzbogacić się jeszcze bardziej, a za zarobione pieniądze mógłby np. sfinansować karierę innego obiecującego muzyka, który z czasem (kto wie) okaże się następcą Boba Dylana. Do tego, wielu melomanów-inwestorów zapewne ucieszyłoby się dzierżąc prawa do takich piosenek, jak "Mr Tambourine Man" czy "Lay Lady Lay".
Handlem takimi zasobami zajmują się m.in. giełdy Royalty Exchange i Songvest. Ale na rynku praw autorskich artystów scenicznych obecni są także polscy przedsiębiorcy. Bartłomiej Tworek i Piotr Wasaty uruchomili w lipcu pierwszą w Europie giełdę dla tego typu inwestycji. Tworek – absolwent SGH i przedsiębiorca działający dotychczas w branży deweloperskiej – jest prezesem, z kolei Wasaty pełni funkcję doradcy strategicznego. Mężczyzna był w przeszłości dyrektorem finansowym ZAiKS-u. Jak twierdzi, nie raz był świadkiem problemów branży, a przede wszystkim samych twórców.
- Stąd też pomysł, aby stworzyć narzędzie, które da inwestorom zarobić, a artystom zapewni kapitał np. na nagranie nowej płyty – podkreśla Wasaty.
Projekt tworzą dwie firmy - ANote Music, czyli luksemburska spółka odpowiedzialna za prowadzenie platformy transakcyjnej, oraz Royalty Trade Zone S.A. - polski podmiot, który zajmuje się dostarczaniem na giełdę katalogów muzycznych.
- Podczas badania rynku natrafiliśmy na firmę w Luksemburgu o nazwie ANote Music, która posiadała podobną wizję na demokratyzację rynku muzycznego. Postanowiliśmy połączyć siły z tym zespołem. To zaowocowało stworzeniem platformy transakcyjnej – tłumaczy Bartłomiej Tworek.
Jak przebiega cały proces? Artysta wybiera wariant współpracy. Może odsprzedać do 49 proc. swoich praw autorskich. Następnie musi wybrać czas – rok, dziesięć lat, a może dożywotnio? Na koniec twórca dostaje pieniądze. Aktywa, których część stała się teraz własnością giełdy, trafiają do obrotu.
- Odkupujemy katalogi utworów posiadające potwierdzoną historię przychodów. Nie kupujemy i nie planujemy wprowadzać na giełdę wszystkich katalogów, które do nas trafiają. Zależy nam na dostarczeniu inwestorom produktu, który posiada ugruntowany potencjał inwestycyjny i daje stabilne perspektywy zarobkowe. My z kolei odpowiadamy za dobór i weryfikację katalogów pod względem formalno-prawnym oraz finansowym – wyjaśnia Tworek.
Do Royalty Trade Zone zgłaszają się twórcy, którzy szukają środków do sfinansowania nowych projektów muzycznych lub do większych inwestycji. Dotychczas na giełdzie odbyły się dwie aukcje polskich artystów: Tomasza Luberta (Virgin, Video, Volver) oraz Piotra Koncy (IRA, Patrycja Markowska). Udziałami ich katalogów można obecnie handlować na rynku wtórnym, na platformie transakcyjne ANote Music. Ponadto, inwestorzy mogą wybierać w prawach do utworów włoskich artystów, jak Laura Pausini, Marco Masini oraz Paola & Chiara.
Dane pokazują, że od czasu lockdownu użytkownicy częściej słuchają muzyki. Liczba odtworzeń w aplikacjach do streamingu w pierwszym kwartale tego roku wzrosła o 20 proc., w porównaniu z poprzednim kwartałem. Zarobek dla artysty za odtworzenie wynosi "aż" kilka tysięcznych dolara. Ale internet to nie jedyne źródło. Organizacje takie jak ZAiKS wypłacają twórcom tantiemy także za odtworzenia w radiu, telewizji, z retransmisji, wystąpień scenicznych czy użyczenia muzyki w filmach.