Pisze o tym piątkowa "Rzeczpospolita". Czytamy w niej, że spadki na giełdach mogą zniechęcić Polaków do inwestowania na rynku kapitałowym. A tak przecież ma działać program Pracowniczych Planów Kapitałowych. Ale nie tylko.
- Koronawirus i to, co dzieje się na giełdzie, nie powinno mieć negatywnego wpływu na oszczędności gromadzone w PPK – mówi w rozmowie z "Parkietem" Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, który odpowiada za PPK.
Jak tłumaczy, inwestowanie w PPK opiera się na długim okresie i takie chwilowe wahania na giełdach nie powinny mieć wielkiego znaczenia w kontekście zgromadzonego w programie kapitału.
- Oszczędzanie w PPK ma bardzo długi horyzont czasowy. I oczywiście wahania kursów w krótkim terminie mogą być znaczące, ale w perspektywie kilku lat stopy zwrotu podlegają równaniu do średniej i są atrakcyjne, powiązane z tempem wzrostu PKB - tłumaczy.
Tyle teoria. Praktyka jednak może być inna, na co wskazuje dr Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego. – Tu dochodzi efekt psychologiczny. Większość osób widząc kolor czerwony w notowaniach kursów akcji czy indeksach odwraca się od nich w stronę bezpieczniejszych inwestycji - mówi "Parkietowi".
Jako przykład podaje osobę, która właśnie stoi przed wyborem, czy wybrać PPK, czy z programu zrezygnować. - Jeśli od znajomego czy członka rodziny, który już do PPK przystąpił usłyszy, że po miesiącu stracił powiedzmy 5 proc. swoich oszczędności, to dodatkowo może go to od programu odepchnąć - mówi Kolek.
Podobnie sytuacja ma się z OFE, które po likwidacji może zamienić się IKE lub pieniądze mogą trafić do ZUS. Ludzie wybiorą bezpieczniejszą opcję, a na tym ucierpi budżet.
Rząd bowiem zaplanował wpływy z opłaty przekształceniowej, a ta występuje tylko wtedy, gdy wybierze się IKE. Jeśli ktoś zdecyduje się na ZUS, to opłaty nie ponosi. A przy zachowawczym podejściu na pewno wielu Polaków zrezygnuje z IKE, które przecież też jest elementem rynku kapitałowego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl