Ostatnie zamieszanie na rynkach było udziałem amerykańskiego sprzedawcy gier wideo GameStop. Akcje tej spółki stały się polem walki pomiędzy największymi graczami z Wall Street a drobnymi inwestorami. Orężem była strategia tak zwanej "krótkiej sprzedaży" - pisaliśmy o tym na money.pl.
Polega ona na tym, że inwestor pożycza akcje po to, by sprzedać na rynku. Następnie musi je odkupić i zwrócić. Przy słabych perspektywach spółki pozwala to im zarobić na spadku kursu, gdyż sprzedaje akcje po wyższym kursie, a następnie odkupuje je po niższym.
W przypadku GameStop to się nie udało. Kiedy tylko fundusze specjalizujące się w krótkiej sprzedaży skupiły się na akcjach GameStopu, te natychmiast odkupywali drobni inwestorzy, którzy w ten sposób podbijali ich cenę.
To z kolei powodowało wahnięcia kursu. W sprawę Game Stopu zaangażowała się dyrektor generalna parkietu Nasdaq Adena Friedman. Stwierdziła ona, że giełdy i regulatory powinni zwrócić uwagę na praktyki podbijania i obniżania kursu akcji spółek wskutek czatów prowadzonych w mediach społecznościowych, o czym pisała Gazeta Wyborcza.
Według szacunków firmy analitycznej Ortex stosujący strategię krótkiej sprzedaży doprowadzili w tym roku do strat wysokości 70,87 mld dol. w 5 tys. amerykańskich firm - donosi Reuters.