Październikowe wybory do Sejmu i Senatu były jednym z czynników, którym od dawna w kontekście polskiego rynku kapitałowego przyglądali się inwestorzy krajowi i zagraniczny. Powody można mnożyć: od zaciętej rywalizacji i stawki samych wyborów, przez rolę państwa w gospodarce i głębokie różnice w programach wyborczych głównych obozów politycznych, aż po specyficzną dla polskiej giełdy istotną rolę spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa.
Chociaż pod względem politycznym wciąż trwamy w powyborczym okresie zawieszenia – starego rządu już nie ma, nowy wciąż nie powstał i nie wiadomo, kiedy to się stanie – to na rynkach dzieje się aż nadto. Krajowy Plan Odbudowy (KPO) przewija się w rynkowych depeszach i komunikatach spółek, jednak granie pod pieniądze z UE w tym momencie wcale nie musi być pewnym sposobem na zarobek na giełdzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taki mamy rynkowy klimat
Na wstępie jasno określmy, że żadna giełda i żadna waluta — w szczególności w przypadku kraju średniego, jakim jest Polska — nie funkcjonują w oderwaniu od trendów na rynkach światowych. Gdybyśmy w USA czy Europie Zachodniej mieli potężny krach, to najprawdopodobniej jego odbicie znaleźlibyśmy także na warszawskim parkiecie. Podobnie byłoby, gdyby globalni inwestorzy przestali mieć apetyt na akcje z segmentu rynków rozwijających się (w tym gronie znajduje się Polska) lub za sprawą czynników zewnętrznych (np. nasilenie działań wojennych na Wschodzie) woleli omijać nasz region.
Od początku listopada na rynkach rozwiniętych dominują jednak wzrosty, które wsparcie znalazły m.in. w słabnących oczekiwaniach na mocne podwyżki stóp procentowych w USA. Do tego rynki wschodzące pojawiają się w typach inwestycyjnych czołowych amerykańskich banków na 2024 r. Wykresy wskazują, że w drugiej połowie października GPW szła w górę, w przeciwieństwie do wielu rynków zagranicznych. Fakt ten każe wiązać zwyżki z czynnikami wewnętrznymi, a wśród nich nie sposób pominąć wyniku wyborów parlamentarnych.
KPO. "Kupuj plotki, sprzedawaj fakty"
21 listopada Komisja Europejska potwierdziła, że Polska dostanie 5 mld euro zaliczki z KPO. Jak na ironię, informacja ta zbiegła się ze spadkiem indeksu WIG o 0,1 proc. oraz lekkim wzrostem kursów dolara i euro.
Był to dobry przykład, że rynek wycenia (dyskontuje) przyszłość, więc wpływ na ceny akcji czy walut mają już same pogłoski o wydarzeniach, a nie same wydarzenia. Jak głosi jedno z najbardziej znanych inwestorskich porzekadeł, "kupuj plotki, sprzedawaj fakty". W dniu przyznania KPO szeroki indeks warszawskiej giełdy nieznacznie stracił, a w dniach poprzedzających to wydarzenie wyznaczał historyczne maksima.
Gwoli ścisłości należy dodać, że zaliczka z KPO ma związek z funduszami REPowerEU oraz wynika z pozytywnej oceny przez Brukselę zmian w dokumentach nadesłanych z Warszawy. Pełna pula pieniędzy dla Polski (59,8 mld euro) wciąż zależy od wypełnienia kamieni milowych, związanych m.in. ze zmianami systemie sprawiedliwości.
Ślady KPO na GPW i złotym
Inwestorzy od dawna typowali spółki, którym środki z KPO mogą pomóc w osiąganiu większych zysków – było to o tyle łatwiejsze, że KPO to znaczone pieniądze, które wydać można tylko na określone cele. Są to:
- Odporność i konkurencyjność gospodarki
- Zielona energia i zmniejszenie energochłonności
- Transformacja cyfrowa
- Efektywność, dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia
- Zielona, inteligentna mobilność
- Poprawa jakości instytucji i warunków realizacji Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności.
Oczywistymi kandydatami były podmioty z branży infrastruktury i budownictwa (np. Torpol, Trakcja, Budimex, Pekabex), cyfryzacji (Orange) czy energii odnawialnej. W tym ostatnim kontekście mowa zarówno o spółkach w stu procentach skupionych na danej branży (producent pomp ciepła Sunex), dostawcach (Grodno pompy ciepła dystrybuuje) czy większych podmiotach, które realizują "zielone" projekty (Orlen, Tauron, PGE).
Im mniejsza jest relacja potencjalnego wsparcia z KPO do ogólnej skali działalności spółki, tym mniejsze przełożenie na kurs giełdowy. Analogicznie, napływ kapitału od inwestorów zagranicznych obejmuje przede wszystkim akcje dużych spółek (bo to w nie inwestuje zagranica), jednak z czasem na tym trendzie zyskać powinny także mniejsze spółki.
Listę beneficjentów KPO uzupełnić można o mniej oczywiste podmioty. Spółka HiProMine zajmująca się produkcją białka z owadów, podpisała już z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa umowę na "wdrożenie innowacyjnej linii produkcji mączki i mięsa z owadów przeznaczonych do żywienia zwierząt". Z kolei Synektik liczy na to, że z KPO popłyną pieniądze na systemy robotyczne do zabiegów chirurgicznych Da Vinci, których spółka jest dystrybutorem.
Pieniądze z KPO najpierw trafią do określonych segmentów gospodarki, ale z czasem mają się "rozlewać" także na inne, poprzez wydatki pierwotnych beneficjentów. Czynnik ten postrzegany jest przez rynek jako dodatkowe paliwo dla polskiej gospodarki, co z kolei przekłada się na lepszy klimat wokół naszej waluty. Złotego wspiera także postrzegana przez rynek mniejsza skłonność Rady Polityki Pieniężnej do obniżania stóp procentowych. Nie bez znaczenia jest oczywiście wspomniany szeroki rynek i sytuacja na parze walutowej EUR/USD, dzięki której oglądaliśmy dolara po mniej niż 4 zł i euro poniżej 4,35 zł.
Chwilo, trwaj. Dobrze mieć jednak plan B
Pod względem wycen polski rynek ma co nadrabiać względem rynków zagranicznych, więc rekordy WIG czy nowe lokalne szczyty WIG20 to wydarzenia od dawna oczekiwane przez inwestorów. Powyborcza hossa na GPW, której jednym z elementów było oczekiwania rynku na odblokowanie transferów z KPO, nie jest zjawiskiem, które utrzymać może się w nieskończoność. Nadzieje inwestorów nie wystarczy rozpalić, trzeba jeszcze je spełnić. Tyczy się to zarówno reform na krajowym podwórku, jak i udrożnienia przepływu środków z UE. Na dodatek nie jest powiedziane, że globalna i regionalna koniunktura będzie Polsce sprzyjać.
Udział inwestorów zagranicznych na GPW przekracza 60 proc. Złoty jako waluta pozostająca w systemie płynnego kursu walutowego również budzi zainteresowanie globalnego kapitału, który może odpłynąć równie szybko, co przypłynął (aczkolwiek nad tempem zmiany kursu złotego czuwa NBP zdolny do interwencji walutowych). Polscy inwestorzy skorzystali na wzmożonych zakupach na GPW, jednak nawet w takich momentach nie ma konieczności, aby ograniczać się jedynie do inwestowania na krajowym parkiecie. Biura maklerskie i inne firmy inwestycyjne oferują coraz więcej coraz tańszych możliwości inwestowania na innych rynkach.
Na koniec jeszcze jedna rada dotycząca ściśle potencjalnych beneficjentów KPO. To, że (prawdopodobnie) ludzie zawsze będą jeść chleb nie oznacza, że każda piekarnia to dobry biznes. Ba, nawet na rosnącym rynku mogą zdarzyć się firmy, którym nie powiedzie się w wyniku rozmaitych czynników. Skrupulatna analiza pojedynczych spółek nie jest rzeczą łatwą, choć fundamenty takiej analizy wbrew pozorom nie są trudne i warto je poznać. Alternatywą pozostaje inwestowanie w szerokie koszyki akcji, najlepiej w ramach długoterminowej strategii.
Autorem artykułu jest Michał Żuławiński ze Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych