Argentyna posiada potężne złoża gazu. Już ponad dekadę temu odkryli je w rejonie Vaca Muerta (Martwa Krowa) eksperci nieistniejącego już konsorcjum argentyńsko-hiszpańskiego Repsol-YPF - pisze "Rzeczpospolita".
Dziś szacuje się, że zasoby argentyńskich złóż sięgają 16,2 mld baryłek ropy oraz 8,7 bln m sześc. gazu. To ogromne pokłady.
Wydobycie rozpoczęto w 2018 r., ale nie zapewniło ono Argentynie finansowego eldorado. Dlaczego? Ponieważ, jak tłumaczy "Rz", samo wydobycie to za mało, bo infrastruktura łącząca region z resztą kraju czy umożliwiająca eksport była niewystarczająca.
Konieczne inwestycje
Plany inwestycji w kosztujący 2,5 mld dol rurociąg Nestora Kirchnera przez lata były odkładane. Dopiero w na początku lipca 2023 r. uruchomiono pierwszy odcinek, liczący kilkaset kilometrów, do Salliquelo.
Aby transportować gaz dalej - do Buenos Aires - trzeba wybudować drugie tyle. Dodatkowo potrzeba łączników, które pozwolą dotrzeć na rynki regionu: Brazylii, Chile i Urugwaju.
Inwestycja jest konieczna. Po pierwsze pozwoli zrezygnować z importu (już w tym roku ma przynieść 1,7 mld dol. oszczędności, a 4 mld dol. w kolejnym), a po drugie dałaby szansę wywindować kraj z powrotem na pozycję eksportera. Zagospodarowanie tak dużych złóż z miejsca lokowałoby Argentynę ścisłej czołówce eksporterów.
Jak zaznacza "Rzeczpospolita", dodatkowe inwestycje w terminale LNG pozwoliłby Argentynie do lat 30. rywalizować z największymi dostawcami LNG, Australią, Rosją czy Katarem.
LNG może więc się stać tratwą ratunkową dla pogrążonego w największym od 30 lat kryzysie kraju. Problem w tym, że zależy ona od kosztownych inwestycji, jakie trzeba by wprowadzić w infrastrukturę oraz rozwijanie rezerw surowca.