Już nie tylko polskie, ale także i światowe media oraz organizacje oceniają wpływ ustawy "lex Tusk" na sytuację Polski na globalnej scenie. Swoje zaniepokojenie w tej kwestii już wyraziła Komisja Europejska. Zapowiedziała, że "nie zawaha" się przedsięwziąć wszelkich działań zmierzających do poprawy praworządności w Polsce. Swoje trzy grosze w tej sprawie w czwartek dorzuciła agencja ratingowa Moody's.
Spodziewamy się, że powołanie komisji w dalszym stopniu pogorszy już napięte relacje Polski z UE w obszarze obaw o praworządność i zagrozi dostępowi do znacznej ilości finansowania z UE – piszą przedstawiciele agencji w swoim raporcie.
Polska o KPO może zapomnieć
Dodają wprost, że istnieją niewielkie szanse, żeby polski rząd porozumiał się z Unią ws. wypłaty funduszy przewidzianych w Krajowym Planie Odbudowy (KPO) przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Polska zresztą już teraz ściga się z czasem, gdyż okno na wydatkowanie tych pieniędzy szybko się zamyka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bez pieniędzy z Funduszy Odbudowy i Odporności (to z niego wypłacane są pieniądze z KPO – przyp. red.) realny wzrost PKB Polski byłby niższy średnio o 0,4-1,0 pp. do 2027 r., przy czym niektóre projekty z KPO są rozpoczynane i prefinansowane przez rząd za sprawą PFR – zauważyła agencja Moody's.
Reakcja rynków na raport agencji była błyskawiczna. Po doniesieniach o tym, że "lex Tusk" może być kolejną blokadą dla polskiego KPO, złoty zaczął się osłabiać względem euro.
To zresztą kolejny spór Warszawy z Brukselą, który blokuje wypłatę funduszy z KPO. Wciąż bowiem Unia Europejska czeka na reformę polskiego sądownictwa. Ustawę w tym zakresie, która miała być efektem kompromisu między rządem a KE, prezydent skierował do Trybunału Konstytucyjnego. A ten nie może rozpocząć prac nad nią ze względu na wewnętrzny konflikt.
Miażdżąca reakcja inwestorów
Na reakcję inwestorów na warszawskim parkiecie nie trzeba było długo czekać. Niedługo po tym, jak głos ws. decyzji prezydenta o podpisaniu ustawy zabrała KE i Stany Zjednoczone, najważniejsze indeksy na Giełdzie Papierów Wartościowych zaczęły świecić się na czerwono.
Eksperci i obserwatorzy mówili zgodnie: inwestorzy zaniepokoili się stanowczymi reakcjami KE i Stanów Zjednoczonych. Rzecznik Departamentu Stanu USA wezwał polski rząd, by nie wykorzystywał nowego prawa do blokowania kandydatur polityków opozycji w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Polskie MSZ wydało oświadczenie, że "stanowienie przepisów krajowych to suwerenna kompetencja polskiego parlamentu". Dodało, że ministerstwo zawsze jednak jest gotowe, by "wyjaśniać wszelkie nadinterpretacje i wątpliwości".
Krytyka posypała się również na głowę państwa, ale nie tylko ona. W reakcji na decyzję Andrzeja Dudy ws. "lex Tusk", opuszcza go szereg współpracowników, którzy współtworzyli Radę ds. Przedsiębiorczości przy prezydencie.
"Lex Tusk". Szczegóły ustawy o komisji
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda zdecydował się podpisać ustawę o powołaniu państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 nazwaną potocznie "lex Tusk". Jak tłumaczył, w odpowiedzi na wątpliwości opozycji, prawników i obserwatorów w trybie następczym skierował ją do TK. Oznacza to, że ustawa wchodzi w życie i będzie obowiązywać, chyba że sędziowie Trybunału uznają, że jest ona niezgodna z konstytucją.
Opozycja twierdzi, że jej zapisy są wycelowane w nią. W ich ocenie głównym celem komisji ma być lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Dlatego też w geście solidarności niemal cała opozycja zamierza wziąć udział w marszu 4 czerwca, który pierwotnie miał być akcją PO.
Komisja ds. rosyjskich wpływów ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które może podjąć, to m.in.:
- uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich,
- wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat (co w praktyce uniemożliwiałoby pełnienie publicznych funkcji),
- cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.