Baryłka ropy naftowej Brent na światowych rynkach w czwartek rano kosztowała niewiele 80 dol. To tylko nieznaczny wzrost, gdyż na otwarciu giełd znajdowała się poniżej psychologicznej granicy około 79 dol. za baryłkę – pierwszy raz pierwszy od 21 lipca. Jak wskazuje "Rzeczpospolita", grudniowe kontrakty terminowe na amerykańską markę WTI potaniały o 2,09 proc. do 75,73 dolarów.
Spadkowy kurs cen czarnego surowca trwa od ponad trzech tygodni z rzędu. Dzieje się tak pomimo działań Moskwy. Rosja wspólnie z Arabią Saudyjską reprezentującą OPEC ograniczyły wydobycie ropy naftowej w celu zmniejszenia jej ilości na rynkach i podniesienia cen.
- Obecny spadek cen ropy ma charakter bardziej fundamentalny i wiąże się z równowagą na rynku światowym; w przyszłym roku notowania będą nadal spadać i będą kształtować się w przedziale 75-80 dolarów za baryłkę - stwierdza Iwan Timonin, dyrektor w firmie Implementa, w komentarzu dla rosyjskiej agencji RIA Nowosti.
Na początku listopada Arabia Saudyjska potwierdziła swoje zamiary kontynuowania redukcji wydobycia o milion baryłek dziennie. Jak podało źródło Reutersa w saudyjskim ministerstwie energii, to przełożyć się ma na produkcję na poziomie około 9 mln baryłek dziennie w grudniu.
Po oświadczeniu Arabii Saudyjskiej, zareagowała również Moskwa. Rosja ogłosiła, że do końca grudnia będzie kontynuować cięcia dostaw eksportu ropy naftowej i produktów naftowych o 300 tys. baryłek dziennie.