Jeszcze w 2022 roku rosyjska gospodarka skurczy się o 11,2 proc. - wynika z prognoz Banku Światowego. Dochody Rosji z ropy i gazu w marcu były o 38 proc. niższe niż przewidywał rosyjski resort finansów.
To bezpośrednia konsekwencja inwazji na Ukrainę oraz efekt sankcji wprowadzonych przez Zachód i kraje sojusznicze. Dodatkowo USA i Wielka Brytania wprowadziła zakaz importu rosyjskich surowców w tym również ropy naftowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobną decyzję rozważa również Unia Europejska, która jest głównym odbiorcą rosyjskiej energii. Na rynkach traderzy unikają rosyjskiej ropy, przewidując problemy z jej sprzedażą.
To wszystko powoduje, że Rosja, aby zapewnić funkcjonowanie swojego przemysłu naftowego, musi szukać alternatywnych odbiorców. Aby to zrobić, zmuszona jest więc sprzedawać ją po zaniżonej cenie - pisze amerykański Business Insider.
Rosyjski minister energetyki Nikołaj Szulginow zapowiedział, że Rosja jest gotowa sprzedawać ropę "przyjaznym krajom" w "każdym przedziale cenowym" - podała w środę gazeta Izvestia. Szulginow nie sprecyzował, o które "zaprzyjaźnione kraje" mu chodzi.
Korzystają na tym już Indie i Chiny, które kupują ładunki taniej rosyjskiej ropy. Żaden z tych krajów nie potępił otwarcie Rosji za jej inwazję na Ukrainę.
Jak pisaliśmy w money.pl, Putin przybiera dobrą twarz do złej gry. Przekonuje, że "Rosja z łatwością może przekierować eksport swoich ogromnych zasobów energetycznych z Zachodu do krajów, które naprawdę ich potrzebują".
To jednak nie takie proste – wyjaśniał w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej. – To duży problem techniczny oraz logistyczny. Putin zwyczajnie blefuje – ocenił nasz rozmówca.
W rozmowie z prokremlowskim dziennikiem rosyjski minister finansów mówił o stanie rosyjskiego przemysłu naftowego i gazowego, który boryka się z problemami z powodu bojkotu i sankcji za inwazję na Ukrainę. Powiedział, że ceny ropy naftowej mogą w zasadzie osiągnąć 80-150 dolarów za baryłkę.