Według szacunków organizacji pozarządowej Global Witness, w całym 2023 roku Rosja zarobi na sprzedaży gazu skroplonego (LNG) do Unii 5,3 mld euro. Od początku roku kraje UE kupiły 22 mln m sześc.
Dla porównania w analogicznym okresie 2021 roku, a więc przed inwazją rosyjską na Ukrainę import z Rosji wynosił 15 mln m sześc. Oznacza to, że mimo planu ograniczeń zakupów rosyjskich surowców do Moskwy wciąż płyną miliardy euro. Szacuje się, że w całym 2023 roku Rosja zarobi na LNG sprzedawanym do UE 5,3 mld euro.
Podczas gdy Niemcy, Polska i kraje bałtyckie w coraz większym stopniu unikają rosyjskiego LNG, Hiszpania, Belgia i Francja należą do krajów, które zwiększają zakupy.
Jak podje Bloomberg, w sierpniu nastąpiło jednak tąpnięcie w dostawach Europy. Te spadły do poziomu najniższego od 2021 roku - 770 tys. ton. Redukcja w stosunku do roku poprzedniego wyniosła nawet 25 proc. - wynika ze wstępnych danych śledzenia statków zebranych przez agencję.
Tym samym udział rosyjskiego LNG w dostawach do Europy spadł do 10 proc. Jak wyjaśnia Bloomberg, powodem tego są dwa czynniki: mniejszy popyt oraz ograniczone możliwości eksportowe Rosji związane z corocznymi pracami serwisowymi.
Czarny koń zza oceanu
Chociaż wciąż Rosjanie pozostają na europejskim rynku, z kretesem przegrywają z największym politycznym przeciwnikiem - USA.
Stany Zjednoczone, to dostawca LNG nr 1 w Europie. W zeszłym miesiącu zwiększyły swój udział do 49 proc., podczas gdy Katar utrzymał swój udział na poziomie 15 proc. - wskazuje Bloomberg.
Dla Polski Katar i USA są głównymi partnerami w imporcie LNG. W styczniu Orlen podpisał umowę z Sempra Infrastructure na dostawy LNG z USA, na mocy której sprowadzimy 20 mln ton skroplonego. Od 2027 roku mamy ściągać z teksasu po 1 mln ton rocznie gazu. Da to 1,2 mld m3 gazu rocznie po regazyfikacji.