Pod koniec września zostanie otwarty gazociąg Baltic Pipe, który ma zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne. Szacuje się, że w 2023 r. osiągnie pełną przepustowość poziomie 10 mld m sześc. rocznie. Sam gazociąg ma nas uniezależnić od rosyjskiego gazu.
Późniejsze osiągnięcie pełnej przepustowości to jednak plan rządu, o czym mówił pod koniec sierpnia Mateusz Morawiecki. Premier stwierdził na antenie "Wiadomości TVP", że do końca 2022 r. zakontraktowane będzie 30-50 proc. przepustowości. - Od stycznia dalej będziemy dopełniać gazociąg nawet do 80 proc. w pierwszej połowie roku. Do końca przyszłego roku być może do pełni możliwości przepustowości gazociągu - dodał premier.
To podejście krytykuje jednak Piotr Maciążek, który przez lata doradzał największym firmom z sektora. - Biznesowa zasada jest taka, że najpierw zapewnia się dobry, duży kontrakt na gaz, a dopiero potem buduje się rurociąg. Bo jeśli najpierw zbudujesz rurę, to dostawca gazu wie, że będziesz gotowy zapłacić znacznie wyższą cenę za gaz. Przecież nie wsadziłeś w tę rurę miliardów złotych, żeby teraz nie płynął nią gaz. Gdyby negocjowano z dostawcą cenę przed zbudowaniem rury, ten nie miałby tego argumentu, i byłby skłonny dać niższą cenę - powiedział dla "Onetu".
I przypomniał, że w ten sposób realizowano inwestycję gazoportu w Świnoujściu. Na kilka lat przed jego budową dogadano się z Katarem w kwestii dostaw skroplonego gazu ziemnego LNG. To była decyzja biznesowa, czego zabrakło w kontekście Baltic Pipe.
A niebiznesowe decyzje podejmuje się wtedy, kiedy nadrzędną wartością jest polityka. Najwyraźniej politycy tak bardzo chcieli postawić tę rurę, że nie zaprzątali sobie głów analizami biznesowymi.W latach 2015-2022 mieliśmy w Europie pokój i ceny gazu były niskie. To był wciąż dobry czas na kontraktowanie taniego gazu. Zamiast tego robimy to dziś, kiedy wybuchła wojna i cała Europa chce kupować od Norwegii - podkreślił Maciążek.
Za małe Świnoujście
Kolejnym z grzechów władzy ma być podejście do wspomnianego gazoportu w Świnoujściu. Po prostu go nie rozbudowano.
Niech mi ktoś wytłumaczy, bo ja jako człowiek, który od 12 lat zajmuje się energetyką, tego nie rozumiem, dlaczego od siedmiu lat rządów PiS nie rozbudowano gazoportu w Świnoujściu do 7,5 mld m sześc., choć takie były plany - zastanawia się ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez gazoport można przetransportować 6 mld m sześć. gazu. Ale to za mało, dlatego powinien zostać rozbudowany do przepustowości wynoszącej 7,5 mld m sześc.
Ekspert przypomniał też o potrzebie budowy pływającego terminala.
- W okolicach 2015 r. Polska zużywała 15 mld m sześc. gazu rocznie, a dziś zużywa 20 mld, czyli o jedną czwartą więcej. Rząd miał te prognozy, a skoro je miał, to moje pytanie brzmi: dlaczego przez ostatnich siedem lat nikt nie zbudował pływającego terminalu w Polsce? - pytał Maciążek.
Analityk wyliczył, że obecne możliwości, przy ograniczonym 30 proc. dostępie z Baltic Pipe, dadzą 16 mld m sześc. gazu. Do rocznego zużycia będzie brakować 4 mld m sześc. Jednak ze względu na "trzy patologiczne sytuacje w tym sektorze" nie mamy obecnie największego komfortu na Starym Kontynencie pod kątem dostaw gazu.