Komisja Europejska zamierza wykorzystać sprzężenie, w jakim znalazła się Europa i Rosja. Tak jak UE zależna jest od rosyjskich surowców, tak Rosja uzależniła się od swojego kluczowego klienta. To dlatego europejskie embargo na ropę naftową Putina będzie miało potężne przełożenie na gospodarkę Rosji.
Jednak szósty pakiet europejskich sankcji zawiera jeszcze dodatkowe rozwiązania, które mają uderzyć również w możliwości dotarcia z czarnym złotem do innych kontrahentów i skutecznie storpedować możliwości sprzedaży rosyjskiej ropy na globalnym rynku.
– Oczywistą reakcją Rosji na wprowadzenie przez Unię embarga na import ropy będzie pilne szukanie alternatywnych odbiorców. Ropa może jednak dotrzeć do nich tylko transportem morskim. Celem UE jest więc odcięcie od potencjalnych nabywców, tak aby rosyjska ropa nie mogła dotrzeć np. do Indii, Chin czy krajów południowej Azji. Uderzenie w transport, fracht, ubezpieczenia czy certyfikację to poważny cios – zaznacza w rozmowie z money.pl Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodatkowe wytyczne dla wprowadzonych wobec Rosji ograniczeń zabraniać mają europejskim statkom, portom i armatorom świadczenia usług frachtowych czy przeładunkowych, a firmom ubezpieczeniowym i certyfikującym obsługę transportu rosyjskiej ropy.
Według doniesień Bloomberga, unijne ograniczenia usług miałyby obejmować więc świadczenie "bezpośrednio lub pośrednio pomocy technicznej, usług pośrednictwa, finansowania, pomocy finansowej lub wszelkich innych usług związanych z transportem do krajów trzecich, w tym poprzez transfery między statkami ropy naftowej i produktów pochodnych, które pochodzą z Rosji lub zostały z niej wywiezione".
Tankowce pod obcą banderą
Jak wskazują jednak analitycy katarskiej stacji Al Jazeera, zakaz dostarczania rosyjskiej ropy – niezależnie od miejsca jej przeznaczenia – przez europejskie firmy może być trudny do wyegzekwowania zwłaszcza wobec firm działających poza Wspólnotą.
"Tu nie może być luk"
– Eksport rosyjskiej ropy realizowany jest także przez tankowce pod obcymi banderami państw trzecich. Są pewne możliwości obchodzenia sankcji dotyczących frachtu – przyznaje Iwona Wiśniewska z OSW.
Zdaniem dra Przemysława Zaleskiego, eksperta Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej, wszystko jednak zależy od precyzji wprowadzania przepisów sankcyjnych. – Najważniejsze, aby nie pozwoliły wymykać się sankcjom poprzez możliwości, jakie daje rynek firmom zewnętrznym. Tu nie może być luk – zaznacza nasz rozmówca. W jego ocenie konieczny jest mechanizm, który stosuje się w amerykańskim prawie, czyli tzw. rozszerzony pakiet toksycznego produktu.
Jak wyjaśnia ekspert, polega on na automatycznym sankcjonowaniu każdej firmy – czy to armatora, czy tradera, ubezpieczyciela czy firmy przeładunkowej, która realizowałaby usługi związane z naznaczonym produktem.
– Transport rosyjskiej ropy Ural, jej przeładunek czy jakakolwiek inna usługa związana z toksycznym produktem musi wiązać się z zamknięciem rynku dla takiej wyłamującej się z embarga firmy. Jak skuteczna może być to strategia, widzieliśmy przy projekcie Nord Stream 2, gdzie kolejne podmioty wycofywały się z budowy i obsługi gazociągu, nie chcąc narażać się na wtórne amerykańskie sankcje – przypomina dr Zalewski.
Co ciekawe, już same przecieki dotyczące planowanych rozwiązań Unii odniosły pośredni skutek. – W ostatnich tygodniach obserwujemy dużą aktywność największej rosyjskiej firmy transportującej ropę – Sovcomflot. Ma ona ponad 120 tankowców. Teraz planuje sprzedać 40 tankowców głównie do Chin i Emiratów Arabskich. Choć oficjalnie za główny powód podaje się konieczność pozyskania pieniędzy na spłatę kredytów, to może być to próba wyprowadzenia tej floty spod ewentualnych sankcji – wskazuje Iwona Wiśniewska.
Chirurgiczne cięcie w ubezpieczenia
Aby jeszcze mocniej osłabić możliwości Rosji eksportu ropy w dowolne miejsce na świecie, Komisja Europejska zamierza uderzyć również w ubezpieczenia i certyfikację transportu morskiego.
Ma przy tym potężną dźwignię, bo usługi certyfikacji zapewniane są przede wszystkim przez zagraniczne towarzystwa klasyfikacyjne, jak brytyjski Lloyd’s Register of Shipping czy norweski Det Norske Veritas – wskazuje Reuters.
Natomiast 95 proc. światowych ubezpieczeń tankowców jest aranżowane przez londyńską organizację ubezpieczeniową o nazwie International Group of P&I Clubs. Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, grupa ta ubezpieczała 363 statki przewożące ropę, gaz i węgiel z rosyjskich portów. Łącznie przetransportowały one 39,3 mln ton baryłek rosyjskiej ropy naftowej – informuje Bloomberg.
– To wykorzystanie przewagi, jaką ma w tym aspekcie Zachód – mówi w rozmowie z money.pl Przemysław Zaleski. – Rynek ubezpieczeń żeglugowych jest zdominowany przez firmy z UE, USA i Kanady, choć trzeba pamiętać, że również mocno stoi tu Hongkong i Szanghaj – tłumaczy.
Patrząc jednak na zachowawczą politykę Chin względem potencjalnego narażenia się na sankcje Zachodu, Moskwa raczej nie może liczyć na wsparcie i pomoc ze strony Pekinu.
Jak wskazuje ekspert, uzyskanie certyfikatu zdolności żeglugowej jest wymagane do zawarcia ubezpieczenia i uzyskania zgody na wpływanie do portów. Zgodnie z prawem morskim brak tego ubezpieczenia automatycznie uniemożliwia transport.
Co oznaczałoby więc dla Rosji odcięcie od międzynarodowych ubezpieczeń i certyfikacji? Konieczność poszukiwania alternatywy, czasowy paraliż rosyjskich tankowców, a w dłuższej perspektywie poważny wzrost kosztów ich frachtu morskiego.
Rosja w końcu będzie musiała znaleźć rozwiązania ubezpieczeniowe, choćby na własnym rynku. Jednak już sama wojna podbiła ceny, dopisując do rachunku armatora dodatkowy koszt nazywany czasem premią wojenną. Jak informowała agencja Bloomberga, operowanie statków na Morzu Czarnym już zdrożało o 10 proc.
I bez oficjalnych sankcji Rosja doświadcza problemów z certyfikacją i ubezpieczeniem tych transportów. Wiele firm odmówiło współpracy z Rosją albo żądało znacznie wyższych opłat za transport, wzrosły też koszty ubezpieczeń – potwierdza Iwona Wiśniewska.
A przecież dotychczasowe sankcje nadszarpnęły również możliwości rosyjskich firm ubezpieczeniowych – jak choćby borykającego się z problemami finansowymi Ingosstrakh.
Warto zaznaczyć, że podobny mechanizm sankcyjny na rynku ubezpieczeń już się sprawdził. Ostatnim razem przy wspomnianym projekcie Nord Stream 2, kiedy amerykańskie obostrzenia skutecznie zmusiły szwajcarskiego ubezpieczyciela do wycofania swojej rękojmi. Wcześniej zastosowano go również wobec Iranu, skutecznie ograniczając eksport ropy z tego kraju.
Czy ten cios będzie celny?
Ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich podkreśla jednak, że siła i skuteczność kolejnego pakietu sankcji będzie zależeć od jedności całej UE. – Już wiadomo, że dla części państw ograniczenia transportu morskiego będą bolesne. To dlatego sprzeciwiają się im Grecja, Malta czy choćby Cypr. W państwach tych zarejestrowanych jest wiele tankowców, w obecnej sytuacji ich konkurencyjność względem jednostek zarejestrowanych w krajach, które nie przyłączyły się do sankcji, spadnie – wylicza.
Jeśli udałoby się wprowadzić embargo na rosyjską ropę i ograniczenia dla jej transportu morskiego, byłby to poważny cios dla gospodarki Federacji Rosyjskiej – powtarza Iwona Wiśniewska. Nie ma wątpliwości, że największym instrumentem nacisku Europy na Rosję jest kwestia importu surowców energetycznych, głównie ropy i gazu.
Komisja Europejska chce, aby część sankcji dotycząca ograniczeń w transporcie morskim zaczęła obowiązywać na początku czerwca. – Konsekwencje jednak nie będą natychmiastowe, ale odłożone w czasie – mówi Iwona Wiśniewska.
Rosyjski rząd poza bieżącymi dochodami budżetowymi posiada rezerwy, z których może finansować wydatki. Wystarczy ich na kilka miesięcy, nawet jeśli w całości wstrzymany zostałby rosyjski eksport – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Jednak z czasem skończą się zapasy, a jeśli Rosja chce uregulować swoje problemy ekonomiczne, niezbędna jest zmiana polityki zagranicznej Kremla, przede wszystkim zakończenie wojny w Ukrainie.
– Już przerwane zostały łańcuchy logistyczne, znalezienie nowych szklaków dostaw i realizacji opłat za nie jest kosztownym i długotrwałym procesem – wskazuje ekspertka. Czytając między wierszami wypowiedzi ministra finansów czy prezes rosyjskiego banku centralnego, można wywnioskować, że pod koniec drugiego i w trzecim kwartale rosyjska gospodarka znajdzie się w poważnych tarapatach, skończą się zapasy importowanych części i towarów, i nie będzie jak kontynuować produkcji. Problem w tym, że nie ma takich sankcji, które byłyby w stanie zatrzymać Władimira Putina. Może to zrobić tylko militarny opór Ukrainy.