Amerykanie wydali w czwartek komunikat, w którym rozszerzyli dotychczasową listę sankcji o 130 pozycji. Najnowszy pakiet restrykcji obejmie zarówno firmy technologiczne, jak i banki wspierające rosyjski przemysł. A to oznacza bardzo precyzyjne uderzenie w finansowanie projektu Arctic LNG 2, na który mocno liczył Kreml.
Amerykańskie sankcje to poważna sprawa. Uderzenie punktowe w LNG, a więc w projekt, z którym Rosja wiąże duże oczekiwania. Moskwa wciąż podtrzymuje wysokie parametry zapowiadanej produkcji skroplonego gazu, zakładając poziom 100 mln ton rocznie do 2030 roku – przypomina w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś, ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).
Utrata większości europejskiego rynku gazu to duży problem dla Rosji. Po drastycznym ścięciu przepływu rurociągami kraj ten zmuszony był rozwijać handel skroplonym gazem LNG. Choć rosyjskie plany rozwoju tej gałęzi jeszcze przed wojną były bardzo ambitne, inwazja na Ukrainę mocno zredukowała możliwości tego kraju.
Rujnowany potencjał
Jak pisaliśmy w money.pl, do 2035 roku Rosja miała stać się największym na świecie producentem skroplonego gazu LNG. Gazowy podbój miały prowadzić nowe terminale LNG wsparte 140 mln ton produkowanego rocznie surowca, rozsyłanego gazowcami w świat. Jeśli te plany by się ziściły, Rosja rzuciłaby wyzwanie potentatom w tym obszarze: Katarowi i USA.
Paradoksem okazało się to, że pomimo technologicznych sankcji nałożonych przez Brukselę, dodatkowo ograniczających potencjał rozwoju projektów LNG w Rosji, Moskwa uniknęła bezpośrednich restrykcji na przesyłanie rosyjskiego skroplonego gazu do UE.
– To, co dla Rosji było dobrą wiadomością, jeśli chodzi o gaz i LNG, to to, że Europa się nie zdecydowała na objęcie sankcjami importu płynnego gazu. Były wysyłane sygnały, ale ostatecznie to nie nastąpiło. Niestety za dużo państw jest żywo zainteresowanych wykorzystywaniem tego gazu. Hiszpanie czy Francuzi mają długoterminowe kontrakty – tłumaczy dr Szymon Kardaś. – To się przełożyło na dobre statystyki. W konsekwencji Rosjanie byli drugim dostawcą LNG do Europy po USA – dodaje.
Jak informowaliśmy pod koniec sierpnia, od początku tego roku aż do końca lipca Unia Europejska nabyła ponad połowę rosyjskiego LNG. Łącznie kraje członkowskie UE zakupiły 22 miliony metrów sześciennych LNG, w porównaniu do 15 milionów metrów sześciennych w analogicznym okresie 2021 roku, czyli jeszcze przed wybuchem konfliktu.
Tym samym rosyjski potentat gazu LNG Novatek, który od lat rywalizował z faworyzowanym przez Kreml państwowym Gazpromem, stał się nową nadzieją Rosji.
– Mówimy o innym dostawcy niż Gazprom, który był bezpośrednim narzędziem Moskwy w politycznych rozgrywkach Putina. Novatek, choć mający powiązania z Kremlem, nie jest tak postrzegany, a umowy z nim zawarte były dotąd realizowane – wskazuje dr Kardaś.
Precyzyjne uderzenie
Wspomniany nowy pakiet amerykańskich sankcji celuje bezpośrednio w interesy Novateku. Jak pisze Wojciech Jakóbik, analityk, redaktor naczelny biznesalert.pl, sprawiają one, że nie będą możliwe transakcje z udziałem Arctic LNG 2.
Szymon Kardaś również zwraca na to uwagę. Postrzega najświeższe amerykańskie sankcje jako cios nie tyle w odniesieniu do obrotu gazem LNG, ale uderzającym bezpośrednio w realizację projektów zwiększających możliwości produkcyjne Rosji.
Co ciekawe USA uderzyły nie w Jamał LNG, z którego Europa kupuje gaz, ale w Arctic LNG 2, projekt, który jeszcze w pełni nie wystartował. Rosja zakłada, że docelowo terminal będzie się składał z sześciu linii po 6,6 mln ton rocznie, to bardzo poważny udział, duży zakład. Istotne jest też jego położenie, bowiem ma możliwość zaopatrywania zarówno Azji, jak i Europy. Rosjanie są na ukończeniu pierwszej linii. Restrykcje stawiają znak zapytania nad przyszłością tego projektu. Druga i trzecia linia będąca wciąż budowie może być zagrożona – uważa ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Sygnał ostrzegawczy dla sojuszników
Ruch Stanów Zjednoczonych może być również próbą zmobilizowania Europejczyków do jednoznacznego opowiedzenia się w kwestii restrykcji wobec rosyjskiego LNG.
Jak pisaliśmy w money.pl, w marcu unijni ministrowie poparli rozwiązania, które mają dać państwom członkowskim skuteczne narzędzia do zakazania dostaw skroplonego gazu ziemnego z Rosji. I to bez wprowadzania nowych sankcji. Brak odgórnych decyzji powoduje, że np. Hiszpania stała się hubem dla rosyjskiego gazu płynnego.
Warto przypomnieć, że amerykański system sankcyjny daje możliwość zastosowania tzw. rozszerzonego pakietu toksycznego produktu, o którym to mechanizmie pisaliśmy TUTAJ. W uproszczeniu oznacza on, że kraje lub przedsiębiorstwa handlujące z naznaczonym sankcji podmiotem mogą zostać objęte sankcjami wtórnymi.
Amerykańskie sankcje to również sygnał dla Europy, a szczególności dla tych krajów, które wciąż kupują rosyjski surowiec, że należałoby zrewidować swoją politykę. Sam projekt Arctic LNG staje się projektem toksycznym. Pytanie, jak zachowają się jego prozachodni udziałowcy, jak choćby francuski TotalEnergies, czy japońskie Mitsui oraz JOGMEC (Japońska Organizacja ds. Metali i Bezpieczeństwa Energetycznego – przyp. red.) – mówi dr Kardaś.
Swoje udziały w projekcie mają również Chiny (poprzez spółki CNPC i CNOOC). Choć warto zaznaczyć, że już w maju ubiegłego roku Pekin wysyłał sygnały, że rosyjski LNG nie jest dla Chin sprawą, za którą warto nadstawiać karku.
Przypomnijmy też, że w marcu tego roku swoje wsparcie dla projektu Arctic LNG2 wycofały Włochy. Koszt inwestycji rosyjskiej firmy Novatek to 21 mld dol., a pół miliarda euro pochodzić miało z włoskich pożyczek, udzielonych przez państwowy bank inwestycyjny Cassa Depositi e Prestiti (CDP) oraz rosyjski oddział największego włoskiego banku Intesa Sanpaolo. Włochy wstrzymały swoją część finansowania.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl