Wicepremier została zapytana we wtorek w Radiu Lublin o obecną sytuację ludności cywilnej na terytoriach ostatnio wyzwolonych na Ukrainie.
- Sytuacja polepsza się, ale w dalszym ciągu pozostaje stabilnie ciężka. Wróg pozostawił po sobie dużo zniszczeń, wszystko jest zaminowane (…) Powoli pojawia się woda, bardzo ciężko jest odnowić elektryfikację, bardzo ciężko jest przywrócić światło w domach i ciepło, na które bardzo mocno czekają ludzie – mówiła.
"Bez ciepła i wody będzie im ciężko przetrwać zimę"
Zaznaczyła, że właśnie z tych powodów zaproponowano ewakuację mieszkańcom obwodu chersońskiego, ponieważ cały czas słychać tam działania wojenne, a ludzie żyją w strachu i stresie.
- Ludzie z lewego brzegu Dniepru nie mogą ewakuować się na terytoria kontrolowane przez Ukrainę, ale władza, my, centralny urząd, bierzemy na siebie odpowiedzialność i apelujemy do mieszkańców, by wyjechali, przeczekali zimę, a już wiosną - kiedy będzie cieplej, kiedy więcej miejsc będzie odbudowanych - wtedy wrócili i dalej wspólnie odbudowywali obwód chersoński – zaznaczyła Iryna Wereszczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podała, że z obwodu charkowskiego, który został wyzwolony we wrześniu, na ewakuację zdecydowało się już około 30 tys. osób. Z obwodu chersońskiego wyzwolonego w listopadzie – mowa o około 6 tys. osób.
- Zazwyczaj są to kobiety i dzieci, chorzy, osoby niepełnosprawne, starsze osoby – ludzie, którym będzie bardzo ciężko przeżyć bez ciepła i pod ostrzałami. Wróg nie zwraca uwagi na to, że tam są cywile, dzieci. Ostrzeliwuje używając minometów, granatników – to wszystko dzieje się teraz. Ostatnio na przykład został ostrzelany szpital – opisała wicepremier Ukrainy.
Sprecyzowała, że ludzie z Chersonia kierują się pociągami ewakuacyjnymi na przykład do Chmielnickiego, Krzywego Rogu i Lwowa albo do Mikołajowa. Z kolei mieszkańcy obwodu donieckiego korzystają z pociągu do Tarnopola.
"Chcemy, żeby oni zabrali się z naszej ziemi"
Wicepremier została również poproszona o odniesienie się do ostatniej serii wybuchów na terenie Federacji Rosyjskiej i zapytana, czy jest to zgodne z warunkami dostarczenia broni na Ukrainę. Wereszczuk podkreśliła, że Ukraina walczy o swoje terytoria.
- My nigdy nie chcieliśmy żadnego kawałka ziemi innego państwa. My nigdy nie chcieliśmy żadnego centymetra ziemi Federacji Rosyjskiej, ale swojej ziemi my nie oddamy. Jesteśmy nastawieni, by walczyć, by bronić się. My prowadzimy wojnę obronną i mamy prawo na swoich terytoriach używać broni, różnej broni, broni konwencjonalnej – zaznaczyła.
- Jeśli chodzi o broń, która była użyta na terytorium Federacji Rosyjskiej, to nic mi nie jest wiadome na ten temat. Wiem tylko, że zdarzają się wypadki np. w obwodzie moskiewskim, jakieś masowe pożary, ale to są problemy Rosjan, ich państwa, ich prezydenta i władzy, którą oni wybrali. My chcemy, żeby oni zabrali się z naszej ziemi, zabrali swoją broń i wznowili granicę, którą sama Rosja uznała w 1991 roku – odpowiedziała wicepremier Ukrainy ds. terytoriów czasowo okupowanych.
Została też zapytana o doniesienia mówiące o tym, że Ukraina dostała zielone światło, by używać bezzałogowych statków powietrznych na terytorium Federacji Rosyjskiej.
- Nie mogę tego potwierdzić, nie mogę też tego sprostować, ponieważ ta informacja nie jest mi znana. Nikt nie wskazuje nam, które bezzałogowe statki możemy używać, a które nie. Oczywiście prowadzimy wojnę obronną i nasze bezzałogowe statki nie atakują cywilów i na pewno nie mają na celu przyniesienia bólu czy szkody cywilom, ludziom, którzy mieszkają w Rosji. Nie sądzę, że używamy bezzałogowych statków na terytorium Rosji – mówimy tu tylko o terytorium Ukrainy – sprecyzowała wicepremier.
"Nauczyliśmy się żartować z bólu i śmiać się przez łzy"
Odnosząc się do sytuacji energetycznej w Ukrainie, Wereszczuk określiła ją jako bardzo trudną. Jej zdaniem, Kreml liczy, by "zniszczyć nas energetycznie".
- Kreml liczy, że będziemy zamarzać bez światła, wody, ciepła. Oczywiste jest, że zima, czyli te 100 dni będą decydujące. Jesteśmy gotowi. Sama wiem, jak to jest trudne. Mieszkam w Kijowie po lewej stronie Dniepru, czasem światła nie ma po 12 i więcej godzin, nie ma wody (…), ale to tylko zwiększa nasz opór – powiedziała.
Według niej, taka sytuacja czasami nawet może łączyć ludzi. Przekazała, że widać to szczególnie w mediach społecznościowych. - Naród po prostu żartuje, nauczyliśmy się żartować z bólu, nauczyliśmy się śmiać przez łzy, nauczyliśmy się żyć mimo wszystko - i będziemy żyć. Żadna Rosja nie będzie nam mówić, jak należy żyć na swojej ziemi – podkreśliła ukraińska wicepremier.
Poinformowała również, że obecnie toczą się tysiące postępowań karnych dotyczących zbrodni żołnierzy rosyjskich na Ukrainie, ale także są już wyroki dla tych osób.
- Oni dostają swoje wyroki zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. Mamy dużo dowodów, by pociągać ich do odpowiedzialności, ale najważniejsze dla nas, by pociągnąć do odpowiedzialności górę Kremla, tych, którzy dawali pierwsze rozkazy, tych, którzy je wykonywali, tych, którzy zabijali pośrednio przez swoich najemników czy swoich ludzi. Dlatego Putin i cała reszta powinni i będą odpowiadać – powiedziała Iryna Wereszczuk.