Nawet w warunkach rosyjskiej inwazji Ukraina, mająca potencjał produkcji około 55 GW mocy, zasilała nie tylko własną - jedną z bardziej energochłonnych - gospodarkę, ale była również w stanie sprzedawać nadprodukcję do krajów sąsiedzkich.
Nim Władimir Putin wprowadził w życie plan, mający na celu pogrążenie w mroku i zimnie Ukraińców, transgraniczne interkonektory przysłały tanią energię do UE przez Rumunię, Słowację, Polskę i Węgry oraz do Mołdawii. Potencjał był na tyle duży, że Kijów zapowiadał zwiększenie eksportu energii elektrycznej, czym redukował działanie imadła energetycznego Kremla, w jakim Putin umieścił Zachód i sojusznicze kraje.
Rosyjskie rakiety mają cel
Zmasowany atak rakietowy przeprowadzony 15 listopada był najsilniejszym od czasu rozpoczęcia inwazji 24 lutego. Jak poinformował Kijów, Rosjanie atakowali cały system energetyczny, zarówno obiekty produkujące prąd, jak i sieci przesyłowe.
Część rakiet osiągnęła cel. Ukraiński minister energii przekazał, że w Równym trafiony został obiekt energetyczny. W obwodzie winnickim również było kilka trafień w infrastrukturę. Kolejne dwa pociski pozbawiły prądu Żytomierz, inne trafiły w obiekt energetyczny w Kowlu. Energii pozbawione zostały też dzielnice Lwowa i Kijowa. A to efekt tylko części z blisko 90 wystrzelonych pocisków.
W efekcie 7 mln Ukraińców pozbawionych jest prądu, a ponad 40 proc. systemu energetycznego uległo uszkodzeniu. "Sytuacja jest krytyczna" - napisał we wtorek w mediach społecznościowych wiceszef gabinetu ukraińskiego prezydenta Kyryło Tymoszenko.
- To kolejny etap niszczenia infrastruktury krytycznej Ukrainy. Rosja celowo dewastuje tę infrastrukturę, przy okazji destabilizując jej sojuszników - mówi money.pl Magdalena Maj, kierownik zespołu klimatu i energii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Jak przypomina, już w październiku na tym polu Putin odniósł pierwsze taktyczne sukcesy. Ukraina musiała podjąć decyzję o wstrzymaniu eksportu energii dla zachowania stabilności własnego systemu. - Można zakładać, że jednym z celów Rosji jest całkowite wyeliminowanie Ukrainy jako węzła energetycznego. Stąd też branie na cel elektrowni, sieci przesyłowych, transformatorów, ale i mostów energetycznych łączących ją z innymi krajami - dodaje Magdalena Maj.
W tym kontekście pojawiają się spekulacje, że tragiczny wybuch w polskiej wsi Przewodów mógłby być skutkiem prób uszkodzenia połączenia energetycznego Ukrainy z Polską. Bez względu na to, czy wybuch był efektem działań ukraińskiej obrony, rosyjskiego rykoszetu czy innych badanych hipotetycznych czynników, dość szczególny wydaje się fakt, że doszło do niego zaledwie 4-5 km od jedynej działającej jeszcze instalacji energetycznej łączącej Polskę z Ukrainą.
Jak zauważył we wtorek wieczorem na Twitterze Bartłomiej Dębski, ekspert Wysokiego Napięcia, to również "jedno z połączeń, za pomocą których Ukraina i Mołdawia zostały w lutym zsynchronizowane z europejskim systemem elektroenergetycznym".
- Takie sugestie dają do myślenia, czy wybuch w Przewodowie mógł mieć coś wspólnego z próbą zniszczenia tego połączenia na terenie Ukrainy. To jedyna działająca linia umożliwiająca przesył od 190 do 210 MW. Dla Polski nie jest to więc kluczowe dla bezpieczeństwa połączanie, ale z pewnością dające zawsze jakieś zaplecze wspomagające - podkreśla ekspertka PIE. - Oczywiście to jednak tylko jedna z bardzo ostrożnych hipotez - zaznacza.
Putin odcina tani prąd sojusznikom
Eksperci nie mają wątpliwości, że rosyjski ostrzał infrastruktury krytycznej, a zwłaszcza elektrowni, ma szersze znaczenie niż sam paraliż Ukrainy. Przy okazji próby złamania ducha walki Ukraińców, realizuje równolegle plan "B".
- To również sabotaż mający na celu zniszczenie jej potencjału wsparcia dla krajów ościennych. Te kraje mogłyby zyskać większą stabilność dostaw dzięki współpracy z Ukrainą – podkreślał w rozmowie z money.pl dr hab. Robert Zajdler, ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego.
Jak wynikało z szacunków przedstawionych przez ministra Ukrainy Hermana Hałuszczenkę dyrektorowi wykonawczemu Międzynarodowej Agencji Energetycznej Fatihowi Birolowi, synchronizacja z europejską siecią ENTSO-E i eksport ukraińskiej energii elektrycznej do UE pozwoliłyby zastąpić zużycie 5-6 mld m sześc. gazu ziemnego.
Przed 10 października, a więc wyłączeniem eksportu przez Kijów, Ukraina planowała zwiększenie dostaw energii elektrycznej do Europy z 400 MW do 2,7 tys. MW. Dodatkowo w ramach kontyngentu wysyłała 300 MW do Rumunii i Słowacji. Specjalną linią przesyłową do Polski wysyłała ponadto 260 MW.
Sprzedaż energii do UE dawała obopólną korzyść. Jak pisaliśmy w money.pl, Europa pozyskiwała w pierwszym etapie 100 MW na dobę, co miało przynieść Ukrainie – według informacji rządu w Kijowie – ponad 700 mln hrywien, czyli równowartość 19 mln dol. Pod koniec lipca Unia zdecydowała się zwiększyć maksymalny import do 250 MW na dobę.
Europa ma duże możliwości dywersyfikacji energii elektrycznej. Ukraina mogła być dla UE tańszym zasobnikiem, dodatkowym zabezpieczeniem, ale odcięcie dostaw z tych kierunków nie jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego Wspólnoty - zaznacza Magdalena Maj.
Jednak nie wszyscy sojusznicy mają taki komfort. Prozachodni rząd w Mołdawii wprost mówi o tym, że znalazł się na celowniku Moskwy. Uderzenie w system energetyczny Ukrainy sparaliżował również ten mały kraj, który 30 proc. energii kupował od Ukrainy. Kijów dostarczał ponad 150 MW i oferował rozszerzenie eksportu do 600 MW. 11 października po serii ataków rakietowych na Ukrainę część Mołdawii została pozbawiona prądu, a rząd ogłosił, że rozpoczyna poszukiwania alternatywnych źródeł zaopatrzenia w prąd.
Choć obecnie rumuński prąd stanowi już ponad 90 proc. energii elektrycznej zużywanej w Mołdawii, to również atak z 15 listopada spowodował ograniczenia dostaw. Jak donosiła Polska Agencja Prasowa, z nieznanych przyczyn wstrzymany został też przesył prądu z Rumunii poprzez sieć Isaccea-Vulcanesti.
Mołdawia ma również problemy z dostawami energii z kontrolowanej przez Rosjan elektrowni Cuciurgan w separatystycznym Naddniestrzu. Tym sposobem Kreml stosuje lewar również na rząd w Kiszyniowie, destabilizując sytuację w regionie.
Wyniszczyć potencjał
- Gdyby nie ta wojna, Ukraina miałaby potencjał stać się ciekawym graczem na rynku energetycznym - zaznacza Magdalena Maj, ekspertka PIE. Jak podkreśla, Ukraina poprzez oparty na różnych źródłach energii system energetyczny, wielkie magazyny oraz własne surowce miała uzasadnione ambicje bycia hubem energetycznym w Europie Wschodniej.
Ukraina ze swoimi czterema elektrowniami atomowymi to potęga energetyczna w Europie. Jest stawiana na trzecim miejscu pod względem potencjału wytwórczego z atomu na Starym Kontynencie. Jak wynika z danych przytaczanych przez portal branżowy nuklear.pl, łączna moc zainstalowana 15 ukraińskich bloków to 13 835 MW energii. Stanowi ona ponad połowę energii elektrycznej produkowanej w Ukrainie.
Dane Forum Energii Ukraina wskazują, że nasi sąsiedzi mają także jeden z największych systemów elektroenergetycznych w Europie. Blisko połowa mocy to elektrownie cieplne. Większość z nich wykorzystuje węgiel kamienny, ale w znacznie mniejszej części elektrownie cieplne spalają też gaz oraz mazut – wylicza Forum Energii. Problem w tym, że te o największym potencjalne znajdują się we wschodniej i centralnej części kraju, w Doniecku, Ługańsku, Charkowie, Zaporożu, Dnieprze. Część z nich znalazła się pod kontrolą samozwańczych republik Doniecka i Ługańska.
- Ukraina stale rozwija potencjał odnawialnych źródeł energii. Ma do tego dobre warunki - dodaje Magdalena Maj. Jak wylicza Forum Energii, na Dnieprze i Dniestrze działa osiem elektrowni wodnych przepływowych. Rośnie znaczenie elektrowni fotowoltaicznych, biogazowni i farm wiatrowych. W Ukrainie znajdują się również trzy elektrownie szczytowo-pompowe.
Wszystkie te elementy znalazły się na celowniku Rosjan. Moskwa grozi nie tylko katastrofą nuklearną, ostrzeliwując elektrownie jądrowe, ale również zniszczeniem zapór na gigantycznych zbiornikach wodnych. Ukraiński wywiad już w październiku informował o zaminowaniu przez Rosjan śluz Kochowskiej Elektrowni Wodnej na Dnieprze. Przypomnijmy, że ma ona zdolność wytwarzania 357 MW mocy. Odprowadza też wodę do chłodzenia Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Jej potencjalne wysadzenie może zagrozić 80 ukraińskim miejscowościom, w tym również wyzwolonemu spod rosyjskiej okupacji Chersoniowi.
- To strategia na wyniszczenie. Nie na darmo dzieje się to tuż przed zimą. Ma złamać Ukraińców, ale również zrujnować potencjał kraju - konkluduje ekspertka PIE.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl