Prezes Prawa i Sprawiedliwości w myśl porzekadła mówiącego o tym, że jeżeli sam się nie pochwalisz, to nikt się nie domyśli, opowiada Polakom o sukcesach rządu jego formacji. Druga kadencja rządu prawicy powoli zbliża się do końca, a wyborcy – zanim ewentualnie zdecydują się przyznać trzecią – chcą dowiedzieć się, na co mogą liczyć w zamian.
"Czternastka" na stałe
Istotnym elektoratem dla PiS na pewno są emeryci, w końcu jest ich w Polsce już około 9 mln. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, ponad co piąty Polak przekroczył już granicę 60 lat. Dlatego właśnie jedna z obietnic Jarosława Kaczyńskiego dotyczyła 14. emerytury.
Będę dążył do tego, żeby 14. emerytura była już stała – zapowiedział polityk w Białymstoku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To powtórzenie obietnic z 2019 r. Wtedy Jarosław Kaczyński także zapowiadał, że "czternastki" będą trafiać do seniorów i rencistów każdego roku. Tak mówił przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi:
Przede wszystkim stawiamy na dochody ludności, stawiamy na płace, na emerytury, na to, żeby za cztery lata Polacy byli wyraźnie zamożniejsi, polskie rodziny były wyraźnie zamożniejsze niż dziś. Chciałbym jeszcze raz zapewnić – bo jest taka propaganda, która próbuje wprowadzić wśród emerytów niepewność – że w przyszłym roku będzie trzynasta emerytura. Ale w kolejnym roku już na stałe będzie czternasta emerytura – przekonywał prezes PiS.
Deweloperzy, miejcie się na baczności
W bitwie o trzecią kadencję na głównego przeciwnika Zjednoczonej Prawicy wyrastają powoli deweloperzy. Jarosław Kaczyński najpierw w Inowrocławiu przekonywał, że rządowi dotychczas nie udało się złamać układu deweloperskiego, ale zapowiedział zarazem, że ich "złoty interes" wkrótce się skończy. W miniony weekend w Bielsku Podlaskim znów groził deweloperom.
Prezes PiS wypowiedź o sytuacji na rynku mieszkaniowym rozpoczął od przyznania się do porażki. Przyznał, że program Mieszkanie+ okazał się klapą. Winy jednak nie szukał we własnym obozie, lecz wśród deweloperów. Podkreślał, że są "możliwości techniczne" do budowy mieszkań, ale inicjatywy są blokowane przez układy, które "wdzierają się do władzy, parlamentu, utrudniają uchwalanie odpowiednich ustaw".
Jest w tej chwili tylko ok. 43 tys. mieszkań albo już oddanych, albo w budowie. [...] Złamiemy tę dyktaturę deweloperów, bo to ona jest na przeszkodzie – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Po deweloperach przyjdzie pora na banki
Zaraz za deweloperami w sztandarze przeciwników rządu – w oczach prezesa PiS – podążają banki. W Białymstoku lider obozu rządzącego zagrał na nucie tak dobrze poznanej przez Polaków w ostatnich tygodniach: zbyt wysokich zyskach banków. Po znaczącej podwyżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej rządzący podnoszą, że instytucje finansowe żyją teraz jak pączki w maśle, ale swoim dobrobytem muszą się też podzielić.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że banki powinny pójść "po rozum do głowy" i podwyższyć, "ale to radykalnie", oprocentowania wkładów oszczędnościowych, depozytów. Jak zaznaczył, dziś często są na poziomie 0,1-0,3 proc. A jeżeli tego nie zrobią, to wtedy rząd nałoży na nie podatek sektorowy.
Nie chcę za bankierów decydować, ale to musi być solidny procent, nie na wysokości inflacji, ale żeby ludzie czuli sens w tym, że te pieniądze jednak dużo mniej stracą, jak będą w banku – podkreślił prezes PiS.
Wsparcie rolników i "deprowincjalizacja Polski"
Rozpoczęła się już na dobre gra o elektorat wiejski. Jarosław Kaczyński puścił oko do rolników zapowiedzią zmian w polityce rolnej. W Kielcach polityk zaznaczał, że większa pula funduszy ma trafić do małych gospodarstw rolnych. Oprócz tego pochwalił się też utrzymaniem unijnego programu wsparcia Polski Wschodniej.
Program nie tylko nie został zlikwidowany, ale został utrzymany, a następnie jeszcze w ciężkim boju powiększony do 2,6 mld euro, czyli więcej niż 11 mld złotych – zapowiedział Jarosław Kaczyński.
Pieniądze to posłużą m.in. też do celu "deprowincjalizacji" Polski. Do tego założenia jednak przede wszystkim ma przysłużyć się Centralny Port Komunikacyjny (CPK). Jak tłumaczył prezes PiS w Ostrowcu Świętokrzyskim, megalotnisko jest potrzebne dlatego, by Polacy nie mieli lotniska w Berlinie.
Mamy wielkie przedsięwzięcia, największe to Centralny Port Komunikacyjny, szczególnie atakowany, bo on będzie miał ogromne znaczenie gospodarcze. Ale on został wymyślony kilkanaście lat temu, bo to nasz stary pomysł, z jeszcze innego powodu. Chodzi o – tego pojęcia rzadko używamy – "deprowincjalizację" Polski – opowiadał.
– Nie możemy być prowincją, mówiłem to wczoraj i powtarzam dzisiaj. Musimy być państwem pierwszorzędnym i nie możemy mieć lotniska dla Polaków w Berlinie, jak chcą nasi przeciwnicy – podkreślał Jarosław Kaczyński.
W ostatnich tygodniach oglądamy wzmożoną aktywność prezesa PiS. W ciągu miesiąca opuścił rząd, zreorganizował partię przed nadchodzącym maratonem wyborczym, a teraz ruszył w Polskę, by chwalić swoje ugrupowanie za dotychczasowe osiągnięcia.