Szef resortu finansów uważa, że nie powinniśmy się martwić o polską gospodarkę. Dane z końca października pokazują, że mamy nadwyżkę w budżecie, a na rachunkach bieżących saldo wynosi 150 mld zł. W tym roku dług sektora finansów publicznych wyniesie ok. 57 proc. PKB, a w przyszłym będzie to ok. 55 proc.
Jestem zwolennikiem obniżania długu poprzez wzrost gospodarki. Ważny jest stosunek długu do PKB – powiedział Kościński. - Nadwyżkę wydamy m.in. na zasilenie ZUS w końcówce roku dużym zastrzykiem pieniędzy. W przyszłym roku chcemy utrzymać wysokość deficytu. Nie zgadzam się, że powinniśmy zacząć obniżać dług publiczny. Najważniejsze jest wzmacnianie gospodarki, a ona rośnie szybciej niż dług. Jesteśmy i tak w dużo lepszej sytuacji niż wiekszość krajów UE. W czasie pandemii nasz dług wzrósł o 12 proc., a średnio w Unii Europejskiej było to ponad 13 proc. - zaznaczył.
"Aspekt emocjonalny" wpływa na inflację
Pytany o inflację Kościński przyznał, że podwyżki cen zostaną z nami na dłużej. Jego zdaniem, to efekt pandemii i tego, że "ratowaliśmy gospodarkę, zwiększając płynność rynku. Jednak to lepsze rozwiązanie niż pozwolić, aby gospodarka upadła i żeby było wysokie bezrobocie".
- Skokowy wzrost inflacji wyhamuje, ale z podwyższoną inflacją musimy liczyć się przez kilka najbliższych lat – powiedział szef resortu finansów. – Istotne są tu czynniki zewnętrzne, sporo dzieje się na rynku energii. Jak rosną ceny energii, mamy podwyżki cen innych dóbr. Tak samo jest z cenami gazu i paliw. Wiele tu zależy od tego, co będzie działo się na świecie.
Zdaniem ministra duże znaczenie w przypadku inflacji ma czynnik ludzki i "aspekt emocjonalny".
- Działa to tak: jak ktoś boi się utraty pracy, zaczyna mniej wydawać, jak mniej wydaje, siada gospodarka. Jak ktoś oczekuje dużej podwyżki, nakręca spiralę inflacyjną, dlatego potrzebny jest spokój – uważa Kościński. – Potrzebne jest schłodzenie gospodarki, temu służą podwyżki stóp procentowych, które ogłasza NBP.
"Presja na rynku wymusi obniżkę cen"
Minister finansów wiele obiecuje sobie po tarczy antyinflacyjnej, która jego zdaniem złagodzi skutki drożyzny. Ale czy stacje paliw nie będą chciały w marży odbić sobie obniżki akcyzy?
- Przy kasach będą ogłoszenia o zerowej akcyzie, to wywoła presję na sprzedawców. Liczę, że obniżka akcyzy zostanie przekierowana na konsumenta – odpowiada minister.
W zeszłym tygodniu Sejm przyjął ustawę obniżającą akcyzę na energię elektryczną i niektóre paliwa silnikowe, zniesienie podatku od energii elektrycznej wykorzystywanej przez gospodarstwa domowe, a także podatku od sprzedaży detalicznej paliw.
Dodatek drożyźniany dla najuboższych
Uchwalona została także ustawa o dodatku osłonowym dla gospodarstw domowych o niższych zarobkach.
Co do zasady świadczenie ma wynosić 400 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego, 600 zł dla gospodarstw, które liczą od dwóch-trzech osób, 850 zł dla gospodarstw składających się z czterech-pięciu osób, a 1150 zł dla gospodarstw, w których jest co najmniej sześć osób.
Dodatek dostaną tylko ubożsi Polacy - będą obowiązywać kryteria dochodowe: 2100 zł miesięcznie dla osób samotnych i 1500 zł miesięcznie na osobę w rodzinie.