Przed tygodniem pisaliśmy w money.pl o znikających stawach w Miłocinie pod Wrocławiem. Przed rokiem pływały w stawach karpie karasie, amury, sandacze, a po powierzchni rowery wodne i kajaki. Dziś po stawach pozostało tylko wspomnienie.
Susza w Polsce. Znikające stawy pod Wrocławiem
Jak się okazuje, to niejedyny taki przypadek na Dolnym Śląsku. Wysycha także Jezioro Koskowickie koło Legnicy. Lustro wody obniżyło się o ok. 70 cm, a ubiegłotygodniowe upały i sinice dokończyły dzieła zniszczenia. W jeziorze zabrakło tlenu i ryby zaczęły zdychać.
- Jak widzę te góry śniętych ryb na brzegu to płakać się chce. Jednak nie mogło być inaczej. Przez suszę kompletnie zniknął strumień Chłodnik zasilający ten zbiornik. Teraz na ponad 50 hektarach jeziora w najgłębszym miejscu woda ma 170 cm głębokości - mówi money.pl Mariusz Ból, prezes legnickiego koła PZW Kotwica.
- Przy sinicach i upałach to za mało, by przeżyły to ryby. Boimy się najgorszego. Trudno powiedzieć, ile jeszcze ich wypłynie - dodaje.
Zupa szczawiowa
Jak mówi prezes Kotwicy, 3 tony śniętych ryb na brzegu to także efekt działania rolników - nawozy z okolicznych pól spływają do jeziora i "karmią" sinice, które gęstym kożuchem pokryły lustro jeziora.
- To wygląda jak zupa szczawiowa, a nie woda jeziora w rezerwacie przyrody, który tu wyznaczono. Tego jest tak dużo, że gdy wysycha na słońcu, to tworzy skorupę, po której bez problemu chodzą ptaki - Mówi Ból.
Jezioro Koskowice jest położone na terenach należącym do Skarbu Państwa. Jednak to właśnie PZW, jako zarządca jeziora je zarybia. Wszystko to ze składek członkowskich, których jednak brakuje, by radzić sobie z taką suszą.
Operacja na mniejszym 8-hektarowym akwenie kosztowała wędkarzy ok. 30 tys. zł. Na działanie na większa skalę brakuje pieniędzy i sprzętu.
- Możemy rozwinąć nasze urządzenia na maksymalnie 20 metrach kwadratowych, a jezioro ma 50 hektarów. Nie było szans na ratunek. Przy około 16 dyfuzorach i dwóch pompach udało nam się powalczyć na 8-hektarowym jeziorze. Tu na 50 ha jesteśmy bez szans. Ponadto bez dopływu wody ze strumienia jezioro dalej będzie wysychać - wyjaśnia Mariusz Ból.
Susza w Polsce. Rolnicy załamują ręce
To koniec ryb i jeziora?
Jak dodaje nasz rozmówca, jeśli nic się nie zmieni wszystkie ryby padną. - Ratunkiem może być pogłębienie jeziora, ale przy 50 hektarach to wielomilionowa inwestycja. może łatwiej byłoby odtworzyć strumień Chłodnik. To jednak może być równie kosztowne - mówi Ból.
Jak bardzo? Czy Wody Polskie odpowiedzialne za, jak sama nazwa wskazuje, gospodarkę wodną kraju, mają tu jakiś pomysł na ratowanie jeziora? Czy coś zostało zrobione, by przeciwdziałać wyschnięciu jeziora?
Susza w Polsce. Znikające stawy pod Wrocławiem
- Na cieku Chłodnik, który zasila Jezioro Koskowickie, w drugiej połowie 2017 roku, dokonano kompleksowych prac konserwacyjnych, które polegały między innymi na oczyszczaniu skarp, udrażnianiu koryta i dna cieku, co skutkowało zwiększeniem możliwości zasilania Jeziora Koskowickiego - mówi money.pl Anna Tarka, rzecznik prasowy wrocławskiego oddziału Wód Polskich.
1,5 tony okazałych sumów
Jak dodaje, zbyt niska zawartość tlenu w wodzie, która powoduje masowe śnięcie ryb, a więc tak zwana przyduchę, to efekt trwającej obecnie suszy i niskiego poziomu opadów. Zatem nie jest to problem tylko okolic Legnicy.
Zapytaliśmy jeszcze o planowane działania na tym konkretnym akwenie. Pogłębianie, a może dalsze prace związane ze strumieniem. A może sytuacja jest już tak poważa, jeśli chodzi o susze, że to może nie przynieść żadnych efektów? Czekamy na odpowiedź.
Wędkarze nie chcą mówić wprost o stratach finansowych. Jeden z nich nieoficjalnie powiedział , że jak przeliczył śnięte sandacze, to tylko w przypadku tej ryby na brzegu zgniło około 30 tys. zł.
Zupełnie oficjalnie Mariusz Ból wyliczył z kolei, że z ogółu padniętych ryb, 1,5 tony to sumy. Niektóre okazy miały nawet po 60 kg. Średnio na rynku za kilogram żywego suma trzeba zapłacić około 30 zł. Zatem wartość tych wyrzuconych na brzeg to ponad 67 tys. zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl