Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

3 tony śniętych ryb. To może być początek końca Jeziora Koskowickiego

328
Podziel się:

Upał, spadek poziomu wody o 70 cm i sinice zabijają ryby w 50 hektarowym Jeziorze Koskowickim koło Legnicy. Wędkarze płaczą przy tonach gnijących na brzegu okazałych sumów i sandaczy. Wody Polskie rozkładają ręce.

Wędkarze na brzegach Jeziora Koskowickiego znaleźli około 1,5 tony sumów.
Wędkarze na brzegach Jeziora Koskowickiego znaleźli około 1,5 tony sumów. (PZW, Mariusz Ból)

Przed tygodniem pisaliśmy w money.pl o znikających stawach w Miłocinie pod Wrocławiem. Przed rokiem pływały w stawach karpie karasie, amury, sandacze, a po powierzchni rowery wodne i kajaki. Dziś po stawach pozostało tylko wspomnienie.

Jak się okazuje, to niejedyny taki przypadek na Dolnym Śląsku. Wysycha także Jezioro Koskowickie koło Legnicy. Lustro wody obniżyło się o ok. 70 cm, a ubiegłotygodniowe upały i sinice dokończyły dzieła zniszczenia. W jeziorze zabrakło tlenu i ryby zaczęły zdychać.

Zobacz także: Obejrzyj: Strajk nauczycieli. Broniarz: o dalszej formie zdecydują nauczyciele

- Jak widzę te góry śniętych ryb na brzegu to płakać się chce. Jednak nie mogło być inaczej. Przez suszę kompletnie zniknął strumień Chłodnik zasilający ten zbiornik. Teraz na ponad 50 hektarach jeziora w najgłębszym miejscu woda ma 170 cm głębokości - mówi money.pl Mariusz Ból, prezes legnickiego koła PZW Kotwica.

- Przy sinicach i upałach to za mało, by przeżyły to ryby. Boimy się najgorszego. Trudno powiedzieć, ile jeszcze ich wypłynie - dodaje.

Zupa szczawiowa

Jak mówi prezes Kotwicy, 3 tony śniętych ryb na brzegu to także efekt działania rolników - nawozy z okolicznych pól spływają do jeziora i "karmią" sinice, które gęstym kożuchem pokryły lustro jeziora.

- To wygląda jak zupa szczawiowa, a nie woda jeziora w rezerwacie przyrody, który tu wyznaczono. Tego jest tak dużo, że gdy wysycha na słońcu, to tworzy skorupę, po której bez problemu chodzą ptaki - Mówi Ból.

Jezioro Koskowice jest położone na terenach należącym do Skarbu Państwa. Jednak to właśnie PZW, jako zarządca jeziora je zarybia. Wszystko to ze składek członkowskich, których jednak brakuje, by radzić sobie z taką suszą.

Operacja na mniejszym 8-hektarowym akwenie kosztowała wędkarzy ok. 30 tys. zł. Na działanie na większa skalę brakuje pieniędzy i sprzętu.

- Możemy rozwinąć nasze urządzenia na maksymalnie 20 metrach kwadratowych, a jezioro ma 50 hektarów. Nie było szans na ratunek. Przy około 16 dyfuzorach i dwóch pompach udało nam się powalczyć na 8-hektarowym jeziorze. Tu na 50 ha jesteśmy bez szans. Ponadto bez dopływu wody ze strumienia jezioro dalej będzie wysychać - wyjaśnia Mariusz Ból.

To koniec ryb i jeziora?

Jak dodaje nasz rozmówca, jeśli nic się nie zmieni wszystkie ryby padną. - Ratunkiem może być pogłębienie jeziora, ale przy 50 hektarach to wielomilionowa inwestycja. może łatwiej byłoby odtworzyć strumień Chłodnik. To jednak może być równie kosztowne - mówi Ból.

Jak bardzo? Czy Wody Polskie odpowiedzialne za, jak sama nazwa wskazuje, gospodarkę wodną kraju, mają tu jakiś pomysł na ratowanie jeziora? Czy coś zostało zrobione, by przeciwdziałać wyschnięciu jeziora?

- Na cieku Chłodnik, który zasila Jezioro Koskowickie, w drugiej połowie 2017 roku, dokonano kompleksowych prac konserwacyjnych, które polegały między innymi na oczyszczaniu skarp, udrażnianiu koryta i dna cieku, co skutkowało zwiększeniem możliwości zasilania Jeziora Koskowickiego - mówi money.pl Anna Tarka, rzecznik prasowy wrocławskiego oddziału Wód Polskich.

1,5 tony okazałych sumów

Jak dodaje, zbyt niska zawartość tlenu w wodzie, która powoduje masowe śnięcie ryb, a więc tak zwana przyduchę, to efekt trwającej obecnie suszy i niskiego poziomu opadów. Zatem nie jest to problem tylko okolic Legnicy.

Zapytaliśmy jeszcze o planowane działania na tym konkretnym akwenie. Pogłębianie, a może dalsze prace związane ze strumieniem. A może sytuacja jest już tak poważa, jeśli chodzi o susze, że to może nie przynieść żadnych efektów? Czekamy na odpowiedź.

Wędkarze nie chcą mówić wprost o stratach finansowych. Jeden z nich nieoficjalnie powiedział , że jak przeliczył śnięte sandacze, to tylko w przypadku tej ryby na brzegu zgniło około 30 tys. zł.

Zupełnie oficjalnie Mariusz Ból wyliczył z kolei, że z ogółu padniętych ryb, 1,5 tony to sumy. Niektóre okazy miały nawet po 60 kg. Średnio na rynku za kilogram żywego suma trzeba zapłacić około 30 zł. Zatem wartość tych wyrzuconych na brzeg to ponad 67 tys. zł.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
ekologia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(328)
WYRÓŻNIONE
Bo w jeziorac...
5 lata temu
Wody Polskie w każdym województwie zaniedbuja temat jezior
Mi
5 lata temu
A może zamiast stawiać wszedzie "ekrany dźwiękochłonne" zacząć dbać o akweny wodne w Polsce. Nie zabetonowywać wszystkiego. Nie wydawać zgidy na zabudowę w kazdym dowolnym miejscu. Przeciez nie każdy musi mieć dwór z hektarowym ogrodem. Pola, łąki i lasy to naturalne rezerwuary wody. Rzeki, potoki, jeziora i stawy trzeba oczyszczać z tzw.nanosów i pogłębiać. Zamiast wypłacać patologii, a przepraszam, elektoratowi, kasę za nic, przeznaczyć te pieniądze na walkę o czystą przyrode- wodę dla wszystkich i świeże powietrze.
Maciej Miesza...
5 lata temu
PiSs powołał Wody Polskie - i na efekty nie trzeba było długo czekać! Za co się nie weźmie, to zniszczy.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (328)
Florek
3 lata temu
Trzaskowski i Budka załatwili by ten problem,tak jak ścieki do wisły
Jaro
3 lata temu
Czytam to po latach i... naprawdę? Nie ma pieniędzy w PZW na ratowanie wody? No bo Centrala woli pojechać sobie na ekskluzywny wypad na ryby, gdzieś daleko od Polski za naprawdę grube pieniądze Rok rocznie PZW przewala miliony złotych polskich z Naszych składek na jakieś podejrzane inwestycje, a na jezioro zabrakło...
Franek 1211
4 lata temu
Za te skażenia także odpowiadają ci rolnicy- którzy wykaszają rowy melioracyjne.Nadmiar nawozów spływa po deszczach do jezior bez filtracji roślinnej.
PTJ
5 lata temu
Według mnie to powinni pozwolić na wycinkę trzciny, bo ona tworzy dużą biomasę która powoduje wypłycanie jezior. Jak widać trzcina nie chroni jeziora przed nawozami rolników. Przecież ludzie nie wytną całej trzciny z jeziora, szczupak i ryby będą miały gdzie się chować. Wody polskie powinny dać większą swobodę ludziom (wędkarzom), którzy chcą wyciąć trzcinę czy też pogłębić jezioro. Jest grono wędkarzy, którzy zrzucą kasą, by tylko móc połapać. Wody Polskie by tylko na tym zyskały, a najbardziej jeziora. Problem może stanowić "ekolodzy" co wszystkiego bezmyślnie chronią. Obecnie dbanie jezior przez Wody Polskie spowoduje, że za 50 lat spora ilość jezior zarośnie. Ta instytucja przestanie być potrzebna.
husar
5 lata temu
chciałbym zauważyć jeden aspekt, znam jeziora w których sinice sie nie rozwijają aekosystem ma się rewelacyjnie ...dlaczego ???? bo jest na nich dopuszczony ruch motorowodny !!!!! łodzie ,skutery powodują ,że wodą jest wręcz przebogata w tlen i ryby sa super zdrowe i dorodne ...przykład ??? pogoria 4 vs chechło-nakło na śląsku... na pogorii mozna plywac na chechle nie
...
Następna strona