Lato 1989 roku. Polska ogarnięta wiatrem odnowy po wyborach 4 czerwca, a w sierpniu pierwsze próby stworzenia rządu.
Czesławowi Kiszczakowi się to jednak nie udało. Później misję tę otrzymał Tadeusz Mazowiecki, kandydat koalicyjny Solidarności, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego oraz Stronnictwa Demokratycznego. 24 sierpnia jego kandydaturę przegłosował parlament, a 12 września - jego rząd otrzymał wotum zaufania.
W Polsce w tym czasie szalała inflacja, ceny podstawowych produktów liczyło się w setkach i tysiącach złotych. Przykłady? W 1990 roku trzeba było wydać 697 zł za litr mleka i niemal 850 zł za bochenek chleba. Pół litra wódki kosztowało 11,8 tys. zł, garnitur - 21 tys. zł, a samochód Polonez - 18 mln zł (to dane Głównego Urzędu Statystycznego, w tabeli poniżej przeliczamy ówczesne ceny na dzisiejsze).
Jednym z głównych zadań rządu było więc wówczas zahamowanie szaleńczego wzrostu cen.
Po pierwsze, opanowanie inflacji
Tutaj kluczowa okazała się nowa ustawa o Narodowym Banku Polskim. - Uregulowanie kwestii reżimu kursowego, ustalenie relacji złotego do pozostałych walut. To był ważny początek przemian - mówi money.pl prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
- Ustalono wówczas, że za jednego dolara trzeba zapłacić 9500 zł. To była jedna z ważniejszych decyzji - dodaje prof. Stanisław Gomułka. Był on jednym z głównych doradców Leszka Balcerowicza, ówczesnego wicepremiera i twórcy planu przekształceń polskiej gospodarki.
To również wtedy na NBP został nałożony cel inflacyjny, który obowiązuje do dziś. Później zakazano też finansowania deficytu budżetowego przez bank centralny.
- Ustawa budżetowa na 1990 rok zakładała zerowy deficyt. I to w bardzo trudnym otoczeniu, przy znacznym zmniejszeniu PKB - mówi prof. Gomułka.
Pomagało również szersze egzekwowanie tzw. "popiwku". W skrócie był to podatek od zbyt szybkiego wzrostu wynagrodzeń. Jeśli firma dawała zbyt wysokie podwyżki, musiała zapłacić podatek.
- Przed 1989 roku z inflacją radzono sobie tak, że po prostu podnoszono pensje jeszcze szybciej, niż rosły ceny. I spirala się nakręcała. Błędne koło - mówi prof. Noga. Popiwek miał sprawić, by wzrost cen znacząco osłabł.
Po drugie, uwolnienie cen
- Bardzo trudnym krokiem było urynkowienie cen, przede wszystkim energii elektrycznej i ogrzewania mieszkań - wspomina prof. Gomułka.
Jak dodaje, wcześniej na wsparcie dla gospodarstw domowych czy przedsiębiorstw przeznaczano nawet 20 proc. PKB. Po wprowadzeniu zmian zmalało ono do ledwie 4-5 proc. Oczywiście również kosztem obywateli. - To było konieczne - przekonują eksperci.
- Balcerowicz był wtedy wyznawcą zasady, że wszystko ureguluje rynek. Chciał bardzo szybko doprowadzić gospodarkę centralnie planowaną do kapitalistycznej - mówi nam prof. Noga.
Po trzecie, przekształcenia własnościowe
Ale brak wsparcia nie podobał się nie tylko obywatelom, ale również firmom.
- Pamiętam taką sytuację podczas spotkania naszej grupy roboczej w styczniu 1990 roku. Leszek Balcerowicz przyniósł list od szefa Fabryki Samochodów Osobowych, który domagał się dużego wsparcia, żeby nie doszło do katastrofy - relacjonuje prof. Gomułka. - Wtedy Balcerowicz ostentacyjnie wrzucił ten list do śmietnika i powiedział, że tak mają postępować wszyscy ministrowie.
To była realizacja kolejnego obszaru, czyli przekształceń własnościowych. Na mocy ustawy o gospodarce finansowej przedsiębiorstw państwowych nie miały już one gwarancji istnienia.
Nierentowne firmy po prostu zamykano, nawet gdy bez pracy zostawały tysiące osób. - Państwowe molochy musiały przestawić się na nową rzeczywistość. Po upadku ZSRR nie mogły już być tak zależne od eksportu na rynek RWPG - mówi prof. Gomułka.
- Oczywiście nie wszystko się udało. Dochodziło do nadużyć, bo wiadomo, że "w mętnej wodzie łatwiej ryby łowić" - dodaje prof. Noga. - Może też niektóre sprawy potraktowano zbyt rewolucyjnie i za ostro zabrano się na przykład za PGR-y. Tam można było działać bardziej ewolucyjnie - przyznaje ekonomista.
Po czwarte, wiarygodność na rynkach światowych
Plan Balcerowicza pośrednio uporządkował kwestie podatkowe. Z kilkudziesięciu różnych stawek podatku obrotowego pozostawiono znacznie mniej, zdecydowano się również na opodatkowanie pracy. Powstał nowy system emerytalny, rodziły się małe i średnie przedsiębiorstwa i zalążek rynku kapitałowego.
Ustalenie kursów wymiany walut umożliwiło znacznie szerszą wymianę zagraniczną wśród polskich firm. Mogły one eksportować i importować towary.
- Zniesiono licencje, można było handlować z kim się chce, a nie tak, jak kazało państwo. To stworzyło nadwyżkę w handlu zagranicznym, zwiększyły się rezerwy walutowe w polskich firmach oraz w gospodarstwach domowych - mówi prof. Gomułka.
Jak dodaje, to pozwalało budować zaufanie wśród zagranicznych partnerów. - Polska miała być przykładem dla innych krajów, że się da. I że państwa rozpadającego się ZSRR również mogą pójść tą drogą. Dlatego wszystkim zależało na sukcesie - Polakom przede wszystkim, ale również Amerykanom czy innym gospodarkom - puentuje prof. Gomułka.
I choć wiadomo, że reformy Balcerowicza i rządu Mazowieckiego mają też przeciwników, to nie ulega wątpliwości, że rok 1989 i ówczesne zmiany były dla Polski i polskiej gospodarki kluczowe.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl