Zaprojektowany przez KE Instrument finansowy ma posłużyć wsparciu wypłacalności firm działających w UE. Bruksela zapowiada, że głównym jego celem jest wyrównywanie szans między poszczególnymi krajami.
Ma nie być tu gorszych i lepszych. - Różnice pomiędzy rozmiarami europejskich gospodarek i budżetów państw członkowskich stwarzają ryzyko dalszej fragmentacji jednolitego rynku. Jesteśmy silnie powiązani. Jeśli firma w potrzebie nie otrzyma pomocy w jednej części Europy, może to zaszkodzić w innym zakątku kontynentu - przekonuje Margrethe Vestager.
Zobacz także: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu kto będzie miał nad tym zapanować"
Tymczasem potencjalne dysproporcje przy podziale środków mogłyby być potężne. Dość powiedzieć, że według ujawnionych przez KE danych połowa całkowitej sumy wniosków pochodzi z Niemiec.
Jak wyjaśniała na specjalnej konferencji prasowej w Brukseli Vestager, nie wszystkie państwa członkowskie "mają taką samą przestrzeń w swoich krajowych budżetach, aby dostarczyć wsparcia dla firm".
Dlatego pomoc ma trafiać głównie do firm z państw i sektorów najbardziej poszkodowanych zamrożeniem gospodarki podczas pandemii. Program ma wystartować jeszcze w tym roku.
Unijnych pieniędzy ma być w nim 31 mld euro. Różnica między tą sumą a 300 mld euro ma pochodzić ze środków prywatnych w tym z funduszy inwestycyjnych. Inwestorzy mają być zachęcenie do współpracy unijnymi gwarancjami.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie