Polskie Sieci Elektroenergetyczne poinformowały, że rekordowe zapotrzebowanie zostało odnotowane o godzinie 10:45.
Powód? Oczywiście bardzo niskie temperatury w kraju, które spowodowały, że wielu Polaków w porannym szczycie zużywało zdecydowanie więcej energii niż zwykle. Na przykład dogrzewając się elektrycznymi grzejnikami. Nie tylko zresztą w domach, ale również w zakładach pracy.
"Bardzo wysokie zapotrzebowanie utrzymywało się przez znaczną część dnia, przekraczając poziom 27 000 MW w niemal całym okresie szczytu porannego" - czytamy w komunikacie PSE.
W szczytowym momencie na pełnych obrotach działały również instalacje fotowoltaiczne (ok. 700 MW) oraz farmy wiatrowe (300-450 MW). Energia wytworzona w ten sposób jest znacznie bardziej "zielona" niż te z tradycyjnych elektrowni.
PSE zapewniają, że problemu z dostępnością energii nie odnotowano, a system działał stabilnie.
Dla porównania, w letnim szczycie zapotrzebowania rekordy sięgają ok. 24 tys. MW.