- Przez te dni niczego mi nie sygnalizują, że coś dramatycznego zostało przez nich dostrzeżone, a byli wszędzie - powiedział Jan Krzysztof Ardanowski. Tak odniósł się do kontroli, jakie w polskich ubojniach prowadzą unijni inspektorzy w związku z aferą z nielegalnym ubojem krów w jednym z zakładów.
- Czy ma pan cokolwiek do zarzucenia sobie w tej sprawie? - zapytała prowadząca rozmową dziennikarka radia Zet. - Ale co mam sobie zarzucić? - odpowiedział minister rolnictwa.
Jak wskazała Beata Lubecka, unijny system wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach RASFF został uruchomiony dopiero 29 stycznia na wniosek Komisji Europejskiej a policja została powiadomiona już 14 stycznia.
- Ja to wyjaśniam z weterynarzami. System RASFF uruchamia się wtedy, gdy ma pani dokumenty, gdzie to mięso dalej trafiało - zapewnił minister rolnictwa. - I dopiero wtedy przez listy przewozowe ustala się, że z zakładu trafiło do zakładu rozbioru mięsa, a potem do hurtowni czy iluś firm. Jeszcze mogą pojawić się następne adresy - dodał.
- Czy nie było żadnych zaniedbań z naszej strony pod tym względem? - dopytywała dziennikarka. - Zastanawiam się, czy informacja dotycząca RASFF-u nie powinna być wtedy, gdy zakład był kontrolowany, ale wstrzymano produkcję i zatrzymano mięso Przebadano to mięso i mięso było bezpieczne - podkreślił.
Ardanowski został poproszony o odpowiedź na pytania słuchaczy. "Kiedy poda się pan do dymisji?" - zacytowała dziennikarka. - Nie widzę związku - odparł minister.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl