Krzysztof B., wicedyrektor Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Kontroli Gier w Ministerstwie Finansów miał upoważnienie do rachunków bankowych spółek uczestniczących w karuzeli VAT, z których wypłacał sobie gotówkę. Pieniądze miały trafiać również do szefa szkoły skarbowej, Arkadiusza B. – ustaliła "Rzeczpospolita".
W ciągu trzech lat grupa miała wyłudzić 5 mln zł. W jaki sposób pieniądze ze zwrotu VAT trafiały do urzędników? Krzysztof B. wypłacał sobie gotówkę z polskich spółek uczestniczących w karuzeli (z reguły do kilkudziesięciu tysięcy złotych, choć jedna z wypłat opiewała na kilkaset tysięcy).
Jako tytuł podawał "wypłatę wynagrodzenia" lub "zaliczkę na poczet wynagrodzenia". W spółkach, które wykazywały fikcyjny obrót biżuterią i tarcicą, uczestniczyli jego bliscy i znajomi. Jedną ze spółek Krzysztof B. zarejestrował w Czechach na krótko przed objęciem posady w ministerstwie - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Następnie występował o zwrot VAT do urzędu skarbowego w Warszawie – a ten, kierowany przez Andrzeja S., zatwierdzał kolejne wypłaty.
"Rzeczpospolita" przeanalizowała rejestry sześciu spółek uczestniczących w karuzeli. Zastosowano w nich typowy model przestępstwa VAT – czyli tzw. mechanizm znikającego podatnika. Krzysztof B. i inne osoby, po kilku miesiącach prowadzenia działalności składały wniosek o likwidację. Kiedy skarbówka orientowała się, że były to słupy, już dano nie istniały ani one, ani dotycząca ich dokumentacja.
To kolejna odsłona śledztwa, w ramach którego przed kilkoma tygodniami "Rzeczpospolita" opisała sprawę wysokich urzędników Ministerstwa Finansów, którzy mieli za zadanie walczyć z wyłudzającymi VAT, a sami się tego dopuszczali. Jako że osiągali sukcesy w pracy, nie ściągali na siebie podejrzeń.
Krzysztof B. siedzi w areszcie od września 2018 r., Arkadiusz B. – od stycznia tego roku. Urzędnicy nie przyznają się do winy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl