Projekt zmiany ustawy, która zakłada podniesienie akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe o 10 proc. został przyjęty w ekspresowym trybie. Branża o projekcie dowiedziała się w zeszłym tygodniu, a głosowanie zaplanowane jest na 19 listopada. Nie odbyły się konsultacje, więc jeśli ustawa zostanie przyjęta i zacznie obowiązywać z początkiem 2020 r., firmy produkujące alkohol i wyroby tytoniowe będą miało bardzo mało czasu na dostosowanie się do nowych zasad – informuje "Rzeczpospolita".
Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że tak drastyczna podwyżka akcyzy spowoduje pogłębienie szarej strefy i wtedy założenie, że podwyżka da budżetowi dodatkowe 1,7 mld zł okaże się nader optymistycznym założeniem.
- Gdy przypomnimy sobie rok 2014, kiedy doszło do 15-proc. wzrostu stawki akcyzy tylko na wyroby spirytusowe, to wpływy z tego podatku spadły wręcz o 7,6 proc. – przypomina Ryszard Woronowicz, rzecznik prasowy Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.
Jak to się stało, że tak ważny projekt nie był konsultowany z branżą? Obowiązek taki istnieje, ale przewidziana jest od niego furtka: można przyjąć projekt ustawy w "trybie odrębnym" i bez konsultacji, o ile uzasadniają to okoliczności lub "gdy waga lub pilność sprawy wymaga niezwłocznego jej rozstrzygnięcia".
Jakie okoliczności zaszły w tym przypadku? Tego w uzasadnieniu projektu nie ma, niemniej nie jest tajemnicą, że PiS szuka dodatkowych wpływów do budżetu, gdyż musi sfinansować obietnice wyborcze, m.in. kolejne trzynaste, ale i czternaste emerytury.
Firmy zajmujące się sprzedażą alkoholu i wyrobów tytoniowych mogą tylko nieznacznie odłożyć w czasie skutki podwyżki podatku akcyzowego. Zgodnie z prawem mogą gromadzić zapasy z opłaconym już podatkiem i sprzedać je później. Przy czym w przypadku tytoniu zyskają czas tylko do końca lutego, bo ograniczenie narzuca ważność banderol.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl