Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Aleksandra Majda
|
aktualizacja

Boris zdemolował powodziami Europę. Polscy naukowcy: ostrzegaliśmy

Materiał powstał w ramach ekologicznej akcji WP naturalnie.
37
Podziel się:

Boris przyszedł z Włoch i do Włoch wrócił po tym, jak zdemolował południe Polski, a także część Austrii, Czech, Rumuni czy Słowacji. Można złorzeczyć na naturę, ale siłę niżu należy przypisać wywołanej przez człowieka zmianie klimatu - twierdzą naukowcy z międzynarodowego zespołu. Ich polscy koledzy apelują do władz: ostrzegaliśmy, przyspieszcie zmiany.

Boris zdemolował powodziami Europę. Polscy naukowcy: ostrzegaliśmy
Powódź w Czechach (Getty Images, 2024 Anadolu)

Niż genueński, jakim jest Boris, to układ niskiego ciśnienia znad Zatoki Genueńskiej. Powstaje, gdy ciepłe powietrze znad Morza Śródziemnego zderza się z powietrzem polarnym z okolic Alp czy Europy Środkowej. Takie niże przynoszą długotrwałe, intensywne opady i wędrują nad wschód kontynentu. Często wiążą się z nimi zagrożenia hydrologiczne i tak było tym razem. Boris okazał się wyjątkowo potężny. Po tym, jak ściągnął na Europę Środkową i Wschodnią ogromne powodzie rzeczne, nieoczekiwanie zawrócił nad Włochy i Chorwację.

Niż Boris, który wywołał powodzie. Jak zadziałał?

Międzynarodowy zespół naukowców z projektu badawczego ClimaMeter w nowym raporcie wskazuje, że cyklony takie jak Boris, mają głębsze minima ciśnienia i przynoszą nawet 20 proc. więcej opadów (4-8 mm na dzień), niż średnia dla podobnych zjawisk w przeszłości.

"Oceniamy cyklon Boris jako wydarzenie wyjątkowe pod względem opadów i bardzo rzadkie pod względem wzorca ciśnienia, którego cechy można w większości przypisać zmianom klimatu spowodowanym przez człowieka" - podsumowują badacze, ilustrując te słowa zdjęciem zalanych Głuchołazów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Potężne zniszczenia. Głuchołazy po powodzi

Tłumaczą, że Boris był wyjątkowy, dlatego trudny do porównania z innymi zdarzeniami. Zimne powietrze zderzyło się z cieplejszym niż przeciętnie powietrzem znad mórz Śródziemnego i Czarnego, co zdeterminowało ekstremalne opady. Naukowy konsensus mówi zaś, że anomalie temperatur i coraz wyższa ich średnia są wynikiem działalności człowieka. "Naturalna zmienność klimatu prawdopodobnie odegrała tu niewielką rolę" - konkludują badacze.

Co znaczą ekstremalne opady? "Niektóre obszary w Dolnej Austrii otrzymały od 300 mm do 350 mm (opadów - przyp. red.) w ciągu zaledwie kilku dni - dwa do czterech razy więcej niż średnia dla września" - czytamy w omówieniu analizy ClimaMeter. "Część terenów w okręgu Galați (w Rumunii - przyp. red.) przyjęła ponad 150 litrów opadów deszczu na metr kwadratowy, trzy razy więcej niż średnia klimatologiczna dla września" - zaznaczono.

"Pełny zakres szkód jest porównywalny, jeśli nie większy niż katastrofalne powodzie w latach 1997 i 2013 w Europie Środkowej" - podsumowują naukowcy. Kłodzko, Głuchołazy, Stronie Śląskie - w raporcie padają nazwy polskich miejscowości.

Susze, powodzie i inne kataklizmy. "To nowa rzeczywistość"

Prognozy długofalowe nie są optymistyczne. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) twierdzi, że jeśli poziom globalnego ocieplenia przekroczy wyznaczone w Porozumieniu Paryskim 1,5 °C (a jesteśmy już blisko), to powodzi rzecznych w Europie będzie "z dużym prawdopodobieństwem" coraz więcej.

Jak wyliczają autorzy raportu "Klimat rosnących strat" Polskiej Izby Ubezpieczeń, w ciągu ostatnich 40 lat liczba zdarzeń ekstremalnych na świecie mocno wzrosła. "W latach 1981–1990 odnotowywano średnio 79 katastrof naturalnych rocznie, natomiast w ostatniej dekadzie było ich aż 186. Znacząco wzrosły również straty finansowe związane ze skutkami zdarzeń ekstremalnych. Roczna średnia w latach 1981-1990 to niemal 41 mld dolarów strat. W ostatniej dekadzie (2012–2021) to prawie 5 razy więcej - ponad 193 mld dolarów" - podkreślono.

Susze i pożary w geograficznym sąsiedztwie powodzi, nawalnych deszczów, burz, gradobić i huraganów? "Powódź stulecia" co kilkanaście lat? "To nie jest pojedyncze odstępstwo od normy. To nowa rzeczywistość, o której nadejściu środowiska naukowe i strona społeczna informowały od bardzo dawna" - piszą polscy naukowcy w mocnym apelu do parlamentu.

"Ostrzegaliśmy, a nie widzimy skutecznej inicjatywy politycznej mającej na celu uchronienie obywateli przed skutkami zmiany klimatu" - dodają. Zwracają uwagę, że powodzie poprzedziła fala upałów, niewłaściwa dla tej pory roku. "Od 3 do 9 września wystąpiło sześć rekordowo ciepłych dni z rzędu. Gdy w końcu nadeszły opady, ich skala osiągnęła katastrofalne rozmiary (...). Jednocześnie w Polsce nadal utrzymuje się obniżony poziom wody w rzekach i jeziorach, określany jako susza hydrologiczna" - czytamy.

W raporcie ClimaMeter można przeczytać, że zmiana klimatu w naszym regionie i związane z nią powodzie przybrzeżne i śródlądowe, przyniosą zagrożenie dla ludzi, gospodarki i infrastruktury. Grozi nam też stres cieplny i większa śmiertelność z powodu ekstremów ciepła. W wielu sektorach może zabraknąć wody i wzrosną straty rolnicze powiązane z przedłużającymi się okresami susz i innymi ekstremami. Ucierpi w końcu sama natura - zarówno ekosystemy morskie, jak i lądowe.

Zmiany klimatu. Drogie zaniechania

Klimatolodzy prognozują też wzrost intensywności silnych opadów atmosferycznych, a wraz z nimi tzw. powodzie błyskawiczne. "Pomimo że suma rocznych opadów nie zmienia się znacząco, to spada ich częstotliwość, przez co pada rzadziej, ale zdecydowanie intensywniej. Prowadzi to do częstszych i głębszych susz, przeplatanych ulewnymi deszczami - z tego powodu powodzie błyskawiczne powstają szybciej i gwałtowniej" - tłumaczy w Naukaoklimacie.pl dr Kamil Jawgiel. Hydrolog podaje przykład Kopenhagi.

Stolicę Danii najpierw w 2010, a następnie w 2011 roku nawiedziły tzw. powodzie kilkusetletnie. Po pierwszym zdarzeniu opadowym mówiono, że taka powódź szybko się nie powtórzy, jednak kolejna pokazała mieszkańcom nieprzewidywalność tych zjawisk. Straty w Kopenhadze oszacowano wówczas na 800 milionów euro. Na tej podstawie stwierdzono, że koszty zaniechania działań i potencjalne straty są dużo większe niż zapobiegawcze koszty inwestycyjne - zaznacza dr Jawgiel.

Jak dodaje, zainwestowano w tzw. zielono-niebieską infrastrukturę, czyli parki, ogrody deszczowe, zbiorniki retencyjne i inne projekty, które - gdy nadejdą kolejne oberwania chmur - mają pomóc odprowadzić wodę.

Bezczynność słono kosztuje. Katastrofy naturalne z lat 2019-2021 spowodowały na całym świecie zniszczenia o łącznej wartości ponad 600 mld dolarów. Najwięcej "zgarnęły" huragan Ida w USA (65 mld dol.) oraz powódź Bernd w Europie (54 mld dol.) - dowiadujemy się z raportu "Klimat rosnących strat".

O Polsce czytamy: "Zmiany klimatu wpłyną na relatywny spadek polskiego PKB o 3 proc. (przy zrealizowanym scenariuszu z Porozumienia Paryskiego) lub nawet ponad 10 proc., jeśli wzrost temperatur będzie zgodny z pesymistycznymi prognozami". W naszym kraju, w latach 2016-2021 "zakłady ubezpieczeń zaraportowały do Komisji Nadzoru Finansowego 273 zdarzenia, które oceniły jako katastroficzne, o wartości 3,62 mld zł".

Co robisz rządzie? Co robicie parlamentarzyści?

Naukowcy nawołują do rozpoczęcia "poważnej debaty parlamentarnej o sposobach wyjścia z kryzysu klimatycznego, przyspieszeniu procesu dekarbonizacji całej gospodarki Polski, a także nadania trybu priorytetowego adaptacji do zmiany klimatu".

Pakiet koniecznych, ratunkowych działań rządu i samorządów opublikowała też organizacja Client Earth. Kluczowe obszary to:

  • adaptacja do zmian klimatu i zapobieganie ich pogłębianiu, rozumiane m.in. jako obowiązkowe, zapisane w prawie przygotowanie oraz stosowanie miejscowych planów adaptacji, czyli przystosowania miast i wsi do nowych lub bardziej intensywnych klimatycznych zjawisk;
  • wykorzystanie przyrody jako sojuszniczki, czyli wdrożenie Prawa Odbudowy Przyrody; renaturyzacja rzek; ograniczenie naturalnej wycinki; zazielenienie miast;
  • redukcja emisji gazów cieplarnianych, a więc odejście od węgla; odblokowanie energetyki wiatrowej; rozwój sieci i społeczności energetycznych; przyjęcie celu i strategii osiągnięcia neutralności klimatycznej oraz własnej ustawy o ochronie klimatu (przypomnijmy: Polska jest jedynym państwem Unii Europejskiej, które nie zobowiązało się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r., nie przygotowało długoterminowej strategii klimatycznej).

"W Polsce konieczne są zmiany systemowe, które pozwolą długofalowo radzić sobie ze skutkami zmian klimatu. Nie wystarczą doraźne i punktowe działania w czasie kataklizmu, nawet te najbardziej heroiczne, które można obserwować w mediach. Trzeba zmienić podejście do środowiska. To rola rządu i samorządów" - piszą eksperci z ClientEarth. Naukowcy w apelu do parlamentarzystów wtórują: "Zadajemy głośno pytanie: Co państwo robicie, by chronić obywateli przed skutkami spowodowanej przez człowieka zmiany klimatu?".

Polski rząd i parlament mają tej jesieni procedować m.in. nowele ustaw: środowiskowej, o OZE i wodorowej. Powstał też ambitny wariant Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu (KPEiK). Jednocześnie jednak nieustannie dotujemy przemysł węglowy, zamiast przyspieszyć jego wygaszanie. Po zsumowaniu kwot z budżetu i ustawy okołobudżetowej na 2025 r. wiemy, że na górnictwo rząd przeznaczy około 9 mld zł (w dopłatach, ale też w obligacjach, na które finalnie zrzucą się obywatele). Tymczasem, jak podkreśla Michał Hetmański z Fundacji Instrat, po 2030 r. będziemy potrzebować zaledwie 2-3 kopalń, a dekadę później nawet 1-2.

- W rządzie panuje pełna świadomość na temat nieuchronnego końca ery węgla. Rozpoczynamy właśnie jego ostatnią dekadę w polskim miksie - według prognoz Polskich Sieci Elektroenergetycznych udział węgla spadnie do 2034 r. poniżej 10 proc. Na wczoraj potrzebujemy zatem uczciwego planu sprawiedliwej transformacji, mapy drogowej - mówił Hetmański w czasie niedawnych górniczych protestów.

Podpisani pod apelem polscy naukowcy chcą pomóc wyznaczyć taką map. Do rządzących piszą: "Wyrażamy nadzieję, że podejmiecie Państwo pracę nad przyspieszeniem dekarbonizacji gospodarki Polski i podjęciem innych niezbędnych działań adaptacyjnych do zmiany klimatu w zgodzie z najnowszą wiedzą naukową i przy wsparciu środowisk eksperckich".

Pozostaje też mieć nadzieję. Całą treść apelu oraz nazwiska sygnatariuszy można znaleźć pod tym linkiem.

Autorką artykułu jest Aleksandra Majda, vice president ESG Impact Network

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Aleksandra Majda
KOMENTARZE
(37)
WYRÓŻNIONE
Marko13
3 miesiące temu
Człowieka nie było i klimat się zmieniał i teraz też się zmienia!!! Jedyne co człowiek robi to zatruwa środowisko!!!
Husa4
3 miesiące temu
Ekologom już dziękujemy.
zgryźliwy
3 miesiące temu
Przebieg powodzi w terenach górskich ma znikomy związek z ociepleniem klimatu. Owszem, szczytowe wartości są nieco większe, ale ten temat był między innymi dyskutowany we wiodących w eko terroryzmie Niemczech i ustalenia są jasne: powodzie w górach były, są i będą. Decydujące czynniki to: duże opady, silne nachylenie terenu, nieprzepuszczalne podłoże. Nie damy się nabrać na żadne sztuczki w rodzaju "my ekolodzy ostrzegaliśmy". W górach nie ma torfowisk, nie ma bagien, wsp. retencji naturalnej jest znikomy, woda nie wsiąka do granitu, piaskowca i dolomitu. Po drugie, nawet przyjmując w dobrej wierze groźby klimatystów, to klimatu nie da się uratować za pomocą OZE, bo nie da się wynaleźć magazynowania energii elektrycznej. Potrafimy za to magazynować wodę, ale z tym akurat ekolodzy się nie zgadzają. Oni bronią cenne dziedzictwo krajobrazowe i podpuszczają mieszkańców, żeby protestowali przeciwko instalacjom zabezpieczającym przed powodziami.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (37)
Beata
3 miesiące temu
Nie ma slow na te glupoty! Ludzie rzeczywiscie zasluguja na zaglade, bo wazniejsze jest popisanie sie wielkim SUV-em, niz dobro ogolu ludzi i natury. Niech maja, na co zasluzyli!
Marek
3 miesiące temu
Naukowce są mądre, ale po szkodzie
Anton
3 miesiące temu
Mieszkam w Dolnej Austrii i 10 września otrzymałem na telefon SMS alert o ostrzeżeniu najwyższego stopnia przed powodzią. "Warnung Rot" A w Polsce nic? Nie wierzę . Ps. W Austrii do 20 wrzesnia operator komórkowy nie naliczał opłat za rozmowy i mobilny internet w telefonach.
Tokapi
3 miesiące temu
Jak to jest możliwe ze polscy naukowcy ostrzegali a polski premier TUSK tuz przed katastrofą lekceważył mówiąc że " prognozy nie sa nadmiernie alarmujące". Niech mi ktos to wytłumaczy bo nie rozumiem....
Hakerr
3 miesiące temu
Wszystko zawdzięczamy silnikom spalinowym, każdy silnik mały czy duży w samochodzie samolocie, lokomotywie, statku oraz wiele innych maszyn wyposażonych w silniki podnoszą temperaturę powietrzna do góry i to szybko. Cały świat w dzień i w nocy podnoszą temperaturę, pracują silniki spalinowe a one wyposażone w chłodnice które oddają do atmosfery wysoką temperaturę to nie jest 36,6C tylko to jest od 80 do 120C. Wystarczy zrobić test ciepłej zamrażarki wystarczy włożyć do zamrażarki suszarkę do włosów i zostawić ją na jakiś czas, niegdy w zamrażarce nie będziemy mieć ujemnej temperatury. Więc na rowery.
...
Następna strona