Śledztwo w sprawie dolnośląskiego Polskiego Czerwonego Krzyża trwa. Jabłka to jego poboczny temat. Jerzy G. to były już członek PiS, który jest głównym podejrzanym o wyprowadzanie z PCK ok. 1,3 mln zł. To szacunek prokuratury, która na tyle wyceniła ukradzioną z PCK odzież, którą potem sprzedawano w lumpeksach.
Czytaj też: Afera PCK. Zginęły ubrania i 46 ton żywności
Odkąd afera wybuchła minister edukacji Anna Zalewska zapewnia, że nigdy blisko nie współpracowała z Jerzym G. Jednak z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że przynajmniej raz (w listopadzie 2014 r.) owoce trafiły do rodzinnej miejscowości szefowej MEN, do Przedszkola nr 2 w Świebodzicach. Zbiegło się to z trwającą wtedy kampanią samorządową, w której Zalewska była bardzo aktywna i pomagała lokalnym kandydatom PiS.
W lutym br. "Wyborcza" opisywała, że jabłka przekazywane przez darczyńców służyły lokalnym politykom PiS w kampanii wyborczej. W tle pojawia się wyprowadzanie pieniędzy z PCK na realizację kampanii. Jabłka rozdawał m.in. poseł Piotr Babiarz, który do wybuchu afery był wiceprezesem dolnośląskiego PCK. W marcu 2018 odszedł z PiS ze względu na łączenie jego nazwiska z aferą w PCK.
W tym samym czasie Jerzy G. wywalczył mandat radnego sejmiku. Obecna minister mocno wspierała partyjnego kolegę, Jerzy G. był jej najbliższym współpracownikiem w regionie. Już w kampanii wyborczej do Sejmu z 2015 r. G. pomagał Zalewskiej, a 2016 r. został jej zastępcą we władzach wałbrzyskich struktur PiS.
W związku z podejrzeniami w sprawie wyprowadzenia pieniędzy z PCK, Jerzy G. jest dziś już byłym członkiem Prawa i Sprawiedliwości.
Czytaj również: Zalewska: "W tym roku nie ma pieniędzy na podwyżki"
Jak informuje "Wyborcza", prokuratura prowadząca śledztwo ws. nieprawidłowości w dolnośląskim PCK ma zamiar przesłuchać szefową MEN w charakterze świadka. Śledczy nie odpowiadają, czy do przesłuchania Zalewskiej już doszło.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl